O sobie i początkach ze sportem:
Mam na imię Kacper i mam 15lat, zainteresowałem się muay thai w wieku lat 13 dzięki wlepce znalezionej w autobusie, początkowo nie wiedziałem co to jest muay thai, ale sama nazwa była zaskakująca.
Kiedy przyszedłem spóźniony ok. 10 minut wszedłem zszokowany do tego miejsca... nie wiedziałem czego się spodziewać, zobaczyłem łysego mężczyznę dobrej postury, od razu wiedziałem, że to on, trener. Powiedziałem dzień dobry i kazał mi się przebrać w szatni, której jednak nie mogłem znaleźć i przebrałem się na korytarzu.
Kiedy przyszedłem było po rozgrzewce, trener wydawał się być zdenerwowany, ale nie okazywał tego szczególnie (wtedy jeszcze nie wiedziałem jak ważna jest rozgrzewka) akurat był rok młodszy ode mnie chłopak, z którym mogłem poćwiczyć. Ja przekonany o swoich umiejętnościach (teraz jak patrzę w przeszłość śmieję się w myślach), niezwykłej sile, wytrzymałości i kondycji (6:00 na kilometr) o przeciętnej budowie ciała ważący 60kg.. przeliczyłem się.
Zaczęliśmy od podstawowej kombinacji lewy prosty prawy low kick, zarówno mnie jak i partnera bolały uda, gorzej było później, kiedy przyszło robić tarcze, mianowicie: lewy, prawy prosty i pompka (na sygnał trenera kombinacja) reszty treningów nie pamiętam, ponieważ się poddałem i odpuściłem, teraz żałuję, widzę, że popełniłem wielki błąd.
Kolejnego treningu podjąłem się rok później, mając 14lat, poszedłem z kolegą z klasy, którego na szczęście namówiłem, sam bym nie poszedł. I ćwiczyliśmy przez pierwszy miesiąc, drugi... kolega zrezygnował w trakcie trzeciego, też miałem takie plany, ale pomyślałem, żeby chociaż dokończyć karnet.
Podczas gdy zacząłem ćwiczyć z innymi ludźmi, zobaczyłem czym jest ta sztuka, wymieniane ciosy z kolegą to było nic, poznałem wielu sympatycznych ludzi przez 3 tygodnie, to mnie zatrzymało, jednak... nie na długo.
Kilka tygodni później grając w koszykówkę złamałem śródstopie grając w koszykówkę, wkurzyłem się, teraz, gdy naprawdę zobaczyłem co chcę robić (w kierunku sportu, zawsze chciałem, żeby mówiono o mnie "sportowiec") doznałem kontuzji, gips na miesiąc + przez kolejny po zdjęciu miałem problemy z chodzeniem bez kuli, jakoś przetrwałem i przeczekałem na ten moment... trening po trzech miesiącach od włożenia nogi w gips, to było coś... strasznego, do dziś łydka złamanej nogi odmawia mi czasami posłuszeństwa (jeszcze jest słaba, szczególnie przy wielu piramidkach middle kicków) poszedłem na trening ze sparingami, nigdy właściwie tego nie robiłem, ale co tam.
Do pary dostałem... zawodnika, a kogo innego o tej porze? Byłem jedynym lajkiem tam.. Na moje szczęście ogarniętego, który pokazywał co robię źle i czego w ogóle nie robię, jak się okazało 99% robiłem źle (dalej nie uważam, że robię dobrze na maksa, aczkolwiek widać poprawę). Od tamtego czasu, jestem pewniejszy siebie, zacząłem szukać w internecie różnych stron o danej tematyce, żeby móc dowiadywać się wielu nowych rzeczy na ten temat... i tak do dziś. Odkąd złamałem nogę ćwiczę 4 miesiące systematycznie (przerwy w trakcie treningów po złamaniu nogi czasami ze względu na zdrowie itd.).
DIETA:
Mógłbym się rozpisać, że całkiem sporo się naczytałem, prowadzę ogólnie w domu jadłospis (staram się) teraz będę jeszcze bardziej się starać. Nie jadam przetworzonej żywności (chyba, że raz na miesiąc zjem żelki, kto nie lubi żelków?) i nie popadam w skrajność "o nie, to jabłko ma 45 kalorii, mogę zjeść tylko 3/4 tego jabłka za 25minut"
Jednak staram się jeść o wyznaczonych porach.
Jak na razie moim jedynym celem jest pierwsza walka. Do której całkiem sporo;)
To chyba tyle, jak na razie chodzę na treningi poniedziałek, środa piątek, ale niedługo może się to zmienić.. wielu rzeczy tu nie opisałem bo było by za dużo do czytania, skróciłem jak mogłem, tymczasem... byle do środy i trening:)
Zmieniony przez - kacperlysy w dniu 2012-11-20 17:35:22