W końcu!
Z pracy się wzięłam urwałam, do domu wbiegłam tylko po torbę i siup na siłkę. Nie mogę robić takich przerw, bo świat denerwuje mnie bardziej. A jak poćwiczę, wyhasam się, to jakoś ludzie mniej uciążliwi się robią.. cierpliwości jakoś tak więcej...
W każdym razie najpierw miska. Nadrobiłam jedzenie wieczorem, niestety doba dłuższa się nie robi.. Za to uczę się odpierania chęci zjedzenia czegoś "na szybko" poza domem - mimo że głodna, to wytrzymałam i żadnemu wydziałowemu barowi się nie dałam ;)
Trening
Ćwiczyło się super. Jedyny problem mam z MC - z łapek ześlizguje się sztanga... Po pięciu powtórzeniach muszę poprawiać chwyt. Ale liczę, że z czasem mocniejsze się dłonie zrobią... o ile w tym tkwi problem.
Nakręciłam się z kolei na burpees. Nie robię ich z pompkami, bo męskie mi jeszcze nie wychodzą, a nauka bolesną jest (że nosa sobie jeszcze nie połamałam...), ale włączyłam pajacyk i skakankę i wczoraj po pięciu obwodach leżałam na macie i oddech łapałam. Muszę poszukać tych treningów wytrzymałościowych (póki co, to te moje to takie o, bez wiedzy, z głowy), bo chyba mi się spodobają... Wiosła już obrzydły :/
Zmieniony przez - cascada w dniu 2012-05-18 13:16:00
Zmieniony przez - cascada w dniu 2012-05-18 13:16:24
od "wszystko jest do zrobienia, prócz niemożliwego" do "impossible is nothing" :)
http://www.sfd.pl/DT/redukcja/cascada_-t850570-s3.html