...
Napisał(a)
Bardzo dużo. Jak pomiędzy podniesieniem 200 kg w MC, a 120 kg... Subtelna różnica.
Każde 15 sekund na kilometr różnicy to PRZEPAŚĆ pomiędzy zawodnikami.
Robisz 6 km w 18 minut = jesteś wyczynowcem i to z górnej półki. Robisz 4 - to przeciętny wynik.
Zmieniony przez - _Knife_ w dniu 2012-04-26 17:25:11
Każde 15 sekund na kilometr różnicy to PRZEPAŚĆ pomiędzy zawodnikami.
Robisz 6 km w 18 minut = jesteś wyczynowcem i to z górnej półki. Robisz 4 - to przeciętny wynik.
Zmieniony przez - _Knife_ w dniu 2012-04-26 17:25:11
Największe mity i kłamstwa dotyczące dopingu: https://***********/d0ping
Największe mity medyczne: https://***********/mitologia1
...
Napisał(a)
lianMożesz rozwinąć, bo nie bardzo czaje? Objętość w sensie objętość mięśni?
Objetosc treningu. Jak planujesz sobie wyrobic jakas objetosc
w danej strefie a nie wyrabiasz z regeneracja stawow
albo pogoda nie pozwala, crosstraining jest dobra opcja. Czyli
przeplatac z bieganiem cos pozwoli wyrobic prace w strefie.
Niektorzy pedaluja na rowerze, niektorzy biegaja w wodzie,
mozna nawet walic dlugie serie siadow i ciagow na silce.
Zmieniony przez - wiadroman w dniu 2012-04-26 18:17:24
Run Forrest, run!
...
Napisał(a)
lianWIADRO, staralem sie lądować na palcach lub srodkiem stopy.
Nie na palce! Na srodstopie, a w zasadzie to lekko na zewnetrzna strone
srodstopia ("poduszka" pod malym palcem), pozniej cale srodstopie i cala
stopa na koniec - tak do mniej wiecej wyglada, tyle ze w biegu ta
sekwencja jest blyskawiczna
Stan, podnies kolano do gory, calkowicie rozluznij stope, zeby zwisala.
I zacznij ja tak rozluziona bardzo powoli opuszczac na ziemie.
Zobaczysz, ze wlasnie taka jest sekwencja jak powyzej (rozluzniona stopa
ma tendencje to zwisania malym palcem w dol).
Obraz zastepuje 1000 slow, Paul Tergat:
Haile Gebrselassie:
Truchtajacy Usail Bolt robi to samo:
Zmieniony przez - wiadroman w dniu 2012-04-26 18:44:49
Run Forrest, run!
...
Napisał(a)
Ciesz się, ale nie wypisuj bzdur - szczególnie jak mam do czynienia z bieganiem naście-lat. Tyle.
Co do techniki biegania jest dla każdego inna, zależy od terenu, rodzaju stopy, buta - temat rzeka.
Co do techniki biegania jest dla każdego inna, zależy od terenu, rodzaju stopy, buta - temat rzeka.
Największe mity i kłamstwa dotyczące dopingu: https://***********/d0ping
Największe mity medyczne: https://***********/mitologia1
...
Napisał(a)
Mamy połowę majówki, pierwsze eksperymenty biegowe mam za sobą. Dzięki Widrorom za filmiki. Staram się spadać na boki stopy, ale różne wnioski mam z tego, generalnie lepiej z tymi stawami.
Ponieważ wyjechałem, zmieniłem trasę biegową na las. Samochodem obmierzyłem sobie dystanse różne z większą dkoładnością, żeby konife był zadowolony.
Dotąd zrealizowałem 3 biegi. Dwa razy po 5km i jeden 10km. Wnioski niżej z piątek:
Dzień pierwszy. Bieg 5KM.
Błąd taktyczny, nie doceniłem słońca o godz. 15. zabiło mnie to. Biegło mi się strasznie ciężko i w zasadzie dobiegłem do szóstego km i dałem sobie spokój - psychicznie nie wytrzymałem, bo strasznie chciałem pić i mój system chłodzenia nie nadążał. Czas miałem 23:30 na te 5Km i to jest dokładnie zmierzone. Tutaj dodam, że część było biegane w piachu i w tym cholernym słońcu.
Po drugie ten bieg miał być na 10KM więc z założenia biegłem wolniej. Ogólnie wkurzyłem się, że to słońca mnie tak powaliło i zmarnowałem plan.
Drugi dzień. Bieg na 5KM
Tutaj z założenia było 5KM, więc biegłem szybko i rano. czas 21 minut. Ostatnie 2km po wybiegnięciu z lasu znowu słońce w japę i znowu walka z ciepłem. Znowu słabo. Ale wynik lepszy i to mnie ucieszyło.
Pojawia się pytanie:
Gdzie jest granica walki z ciałem? Bo w sumie to jest tak, że mógłbym biec dalej albo szybciej. Gdzieś wyczytałem, że jak nadchodzi taki kryzys to właśnie wtedy zaczyna się spalanie tłuszczu itd. Więc może tak powinienem się mordować? Bo ja z założenia nie walczę z organizmem o wodę, jak już nie mogę to nie biegnę i koniec. Może za bardzo się ze sobą pieszczę, ale wiem, że mam w sercu poprzestawiane jakieś v'ły itp, kardiolog powiedział, że mogę robić wszystko w życiu ale z przyjemnością. Tylko gdzie jest ta przyjemność? Czy zmagając się ze sobą nie odczuwamy przyjemności? Ja tak.
Ponieważ wyjechałem, zmieniłem trasę biegową na las. Samochodem obmierzyłem sobie dystanse różne z większą dkoładnością, żeby konife był zadowolony.
Dotąd zrealizowałem 3 biegi. Dwa razy po 5km i jeden 10km. Wnioski niżej z piątek:
Dzień pierwszy. Bieg 5KM.
Błąd taktyczny, nie doceniłem słońca o godz. 15. zabiło mnie to. Biegło mi się strasznie ciężko i w zasadzie dobiegłem do szóstego km i dałem sobie spokój - psychicznie nie wytrzymałem, bo strasznie chciałem pić i mój system chłodzenia nie nadążał. Czas miałem 23:30 na te 5Km i to jest dokładnie zmierzone. Tutaj dodam, że część było biegane w piachu i w tym cholernym słońcu.
Po drugie ten bieg miał być na 10KM więc z założenia biegłem wolniej. Ogólnie wkurzyłem się, że to słońca mnie tak powaliło i zmarnowałem plan.
Drugi dzień. Bieg na 5KM
Tutaj z założenia było 5KM, więc biegłem szybko i rano. czas 21 minut. Ostatnie 2km po wybiegnięciu z lasu znowu słońce w japę i znowu walka z ciepłem. Znowu słabo. Ale wynik lepszy i to mnie ucieszyło.
Pojawia się pytanie:
Gdzie jest granica walki z ciałem? Bo w sumie to jest tak, że mógłbym biec dalej albo szybciej. Gdzieś wyczytałem, że jak nadchodzi taki kryzys to właśnie wtedy zaczyna się spalanie tłuszczu itd. Więc może tak powinienem się mordować? Bo ja z założenia nie walczę z organizmem o wodę, jak już nie mogę to nie biegnę i koniec. Może za bardzo się ze sobą pieszczę, ale wiem, że mam w sercu poprzestawiane jakieś v'ły itp, kardiolog powiedział, że mogę robić wszystko w życiu ale z przyjemnością. Tylko gdzie jest ta przyjemność? Czy zmagając się ze sobą nie odczuwamy przyjemności? Ja tak.
...
Napisał(a)
lianWitajcie,
Już sam nie wiem co robić, chyba wynajmę jakiegoś trenera. Mam 36 lat (facet) i zacząłem jakiś czas temu biegać. Głownie po to zeby nie umrzeć, bo większość życia siedzę. Ale w tym roku chciałbym spalić oponkę. Nie jestem grubasem i w ogóle w bieganiu mam dość dobrą formę. Ważę 85kg i mam 190cm, ale za dużo tłuszczu na brzuchu. Plan jest taki zeby biegac codziennie do pracy około 6km w jedną stronę i z pracy. Ewentualnie jak bede mial dosc, to dzien przerwy i wtedy rowerem, bo mnie stawy bolą po paru dniach biegania.
I pytanie: jesc czy nie jesc przed bieganiem porannym? I ewentualnie co jesc?
Po pierwsze... Nie biegaj codziennie. Jeden dzień przerwy na regenerację to dla początkującego minimum.
Po drugie... organizm szybciej zaczyna spalać tłuszcz, gdy biegniesz dłużej niż 30 minut wolnym tempem np. 6 min./km. Te 6 km z pracy i do pracy jest lepsze niż nic ale z właściwym treningiem nie ma wiele wspólnego. Szybciej się zniechęcisz (lub przetrenujesz) niż uzyskasz efekty.
Po trzecie ... stawy Cię bolą bo albo nie masz odpowiednich do biegania butów albo złą technikę biegi. Lub jedno i drugie. Nie biegaj "z pięty". Kup buty z amortyzacją i staraj się biegać ze śródstopia - jako pierwsza kontakt z podłożem powinna mieć zawsze przednia część stopy. Biegaj po miękkich nawierzchniach. Unikaj chodnika, betonu, a nawet asfaltu.
Po czwarte. Jedz małe posiłki co 2,5-3,5 h. W stale określonych porach. Organizm się przyzwyczaja i po pewnym czasie nie magazynuje "na czarną godzinę". Nie unikaj tłuszczu. Tyle, że niech to będzie tłuszcz z ryb lub oliwy z oliwek.
Po piąte trochę skłonów też nie zawadzi.
Odpowiedź na pytanie:
Ja jem przed biegiem porannym. Banana + odżywkę białkową. Nie lubię ganiać z pustym żołądkiem.
Zmieniony przez - Sorge27 w dniu 2012-05-02 15:01:26
...
Napisał(a)
cyt"Gdzie jest granica walki z ciałem? Bo w sumie to jest tak, że mógłbym biec dalej albo szybciej. Gdzieś wyczytałem, że jak nadchodzi taki kryzys to właśnie wtedy zaczyna się spalanie tłuszczu itd."
Zmień nastawienie z ciałem się nie walczy,walczymy z własnymi słabościami które tkwią w naszej głowie a nie z całem.Traktuj swoje ciało jak narzędzie do realizacji swojego celu a nie przeciwnika.Swój organizm jak i najlepszy samochód sportowy można zajechać.Dlatego trenowanie zawsze na max nie jest dobrym pomysłem ,raz daj sobie w kość ale na następny trening biegnij tylko dla przyjemności innym razem niech to będzie marszo- bieg,truchtanie i tak na zmianę.
Zmień nastawienie z ciałem się nie walczy,walczymy z własnymi słabościami które tkwią w naszej głowie a nie z całem.Traktuj swoje ciało jak narzędzie do realizacji swojego celu a nie przeciwnika.Swój organizm jak i najlepszy samochód sportowy można zajechać.Dlatego trenowanie zawsze na max nie jest dobrym pomysłem ,raz daj sobie w kość ale na następny trening biegnij tylko dla przyjemności innym razem niech to będzie marszo- bieg,truchtanie i tak na zmianę.
Poprzedni temat
Poprawa sylwetki u mężczyzny w wieku 50 lat
Następny temat
trening w chorobie
Polecane artykuły