Ciekawa dyskusja się wywiązała
Prawda jest taka, że faktycznie mając jakieś oczekiwania względem życia, mówiąc krótko wizję postępuje się inaczej niż żyjąc z "dnia na dzień". Może to kwestia wychowania, wyznawania innych wartości. Możliwe, że jest tak, że niektórzy "wojownikami" się nie rodzą a mają za to inne "cnoty" ;)
Myślałem trochę o tej sytuacji i doszedłem do wniosku, że na przyszłość gaz w kieszeni będzie moim dobrym przyjacielem. Na ulicy nie walczy się o "honor" czy cokolwiek takiego, walczy się o przetrwanie jeśli jest taka konieczność. Z bydłem natomiast lepiej walki unikać, gaz sprawi, że delikwent się popłacze i nie będzie miał absolutnie żadnego śladu czy uszczerbku na zdrowiu.
Ktoś wcześniej tu ładnie napisał, że łatwiej walczyć broniąc czegoś/kogoś niż siebie samego. Nie wiem czy to teza poparta jakimiś naukowymi argumentami, ale w moim przypadku się sprawdza. Jeśli kiedyś się biłem na ulicy to zawsze za kogoś, nigdy sam się nie musiałem bronić.
Prawdą jest też, że są dwa wyjścia - albo uderzyć, albo nie bić się. Kiedy wybierzemy to pierwsze zamyka nam drogę do tego drugiego. Raz miałem taką sytuację w wieku 18 lat, że tak bez myślenia uderzyłem typa, a gdy znalazłem się z nim na glebie to myślałem tylko o tym żeby wstać i go dobić. Szczęśliwie nie trafiłem go moim ciężkim zimowym butem w głowę bo być może bym dziś nie miał okazji żeby pisać tego posta
Kiedy wybierzemy tą drugą opcję no to niestety zaczynamy myśleć, myślenie w sytuacji gdy trzeba działać jest niewskazane, można się spalić psychicznie tak jak ja to zrobiłem - co może w mojej sytuacji nie było najgorsze czy najgłupsze (życie płynie dalej tym samym torem).
Generalnie to dziś gdybym mógł cofnąć czas to.. nie wiem jakbym się zachował, może gazem po oczkach i telefon na Policję (był też jego kompan) albo ewentualnie poprostu telefon na Policję. Walka odpada bo wiem, że mógłbym się łatwo zapomnieć, poza tym nie będę się szarpał z "patologią". Co innego gdyby zrobił to w ciemnej uliczce gdzie trzeba było by się bronić żeby nie dać się zabić..
Mój wykładowca na uczelni powiedział mądrze "lepiej niech mnie czterech sądzi niż czterech niesie" i zgadzam się z nim w 100%. Trzeba jednak trafnie ocenić ryzyko.
QUEBLO napisał mądrze, że to czy się było bić czy nie może powiedzieć tylko osoba która w danej sytuacji była i tu się zgadzam.
Generalnie rzecz ujmując może w przyszłości będę mądrzejszy tym doświadczeniem. Było minęło, wasze komentarze mi pomogły (jak ktoś pisał funkcja terapeutyczna
) i bardzo wam za nie dziękuję. Myślę, że wszystko w tym poście zostało już powiedziane i można go zamknąć, bądź podwiesić.
Dziękuję wam bardzo
Ps. oby nic podobnego wam się nie przydarzyło.