Jedzonko z wczoraj.
Byłam na innej siłowni, w jednym z dużych fitness klubów i widzę przepaść między sprzętem, jego ilością i stanem oraz ludźmi. Było naprawdę w porządku, bo obiekt ma tak ogromną powierzchnię, że nikt nie zwraca uwagi na to, co robisz. Tamta siłownia chyba nie była trafiona, bo ci wszyscy faceci to byli znajomi i naprawdę czułam się skrępowana... Ta druga ma tylko jeden minus - karnety wymagają podpisania umowy na rok, chociaż cena nie jest zapierająca. Co myślicie o takich siłowniach?
A trening znowu był na rozeznanie, chociaż nie mówię, że się nie zmęczyłam. Najpierw trochę na orbitreku, później wypróbowałam kilkanaście maszyn starając się nakładać takie obciążenie, żeby z trudem wykonywać te 15 powtórzeń, na koniec jeszcze kilka minut na steperze i stretching.
Dziś interwały.