Kiedyś mitologia, wiara w siły nadprzyrodzone, gusła, przesądy odgrywały ważną rolę w życiu, w ten sposób można było wytłumaczyć kwestie niezrozumiałe, niewyjaśnione, tajemnicze i zawiłe. Wydawałoby się, że mamy XXI wiek, gdy fachowe informacje są dostępne na wyciągnięcie ręki, tymczasem tysiące ludzi woli powielać częściowo nieprawdziwe lub całkowicie fałszywe informacje. Powstała również liczna grupa osób, która negują naukę i medycynę, czyli funkcjonują na oślep, całkiem tak jak kiedyś ludzie pierwotni. Jakie są popularne mity związane z siłownią?

„Hipertrofia to niekontrolowany przyrost masy ciała, siłownia sprawia, iż kobiety stają się zbyt muskularne”

W rzeczywistości genetyka determinuje, w jakim stopniu u danej osoby da się rozwinąć masę i siłę. W genach są zawarte mechanizmy ograniczające nadmierne przyrosty masy i siły. Jeśli wywodzisz się z rodziny osób naturalnie masywnych i silnych, to zapewne masz większy potencjał niż zwykły „średniak”. To nie znaczy, że osiągniesz sukces, bo trzeba jeszcze mądrze trenować, stosować progresję, planowanie, podział na sesje lżejsze i cięższe, zmieniać cele treningowe, odpowiednio się odżywiać i regenerować. Problem nadmiernego przyrostu masy jest mitycznym zagadnieniem, szczególnie u kobiet. Panie dysponują zbyt małą ilością testosteronu (24-krotnie mniejszą niż panowie), aby odnotowywać znaczące przyrosty masy mięśniowej. Z testosteronu powstają estrogeny oraz dihydrotestosteron.

kobieta trenująca na siłowni

Z oczywistych względów do wieku średniego kobieta ma sporo estrogenów i progesteronu, a bardzo mało testosteronu. Dlatego nieważne, czy uprawiasz podnoszenie ciężarów, trójbój siłowy czy kulturystykę. Chciałbym dodać, iż wiele kobiet osiąga absurdalne efekty sylwetkowe, sięgając jednocześnie po kilka-kilkanaście środków farmakologicznych. Nie ma to nic wspólnego z treningiem bez dopingu. W normalnych warunkach nadmierny wzrost masy mięśniowej nie jest możliwy, nieważne czy robisz mniej, czy więcej powtórzeń w seriach, mniej czy więcej serii, dużo czy mało ćwiczeń złożonych. Niestety, z reguły kobiety boją się przysiadów, martwego ciągu, podciągania na drążku czy wykroków i bardzo często ograniczają ciężar roboczy, co zmniejsza odnoszone efekty.

Podsumowanie, najcięższe ćwiczenia nawet z zastosowaniem dużych ciężarów nie powodują nadmiernego rozwoju muskulatury u kobiet, uniemożliwiają to zbyt silne „hamulce genetyczne” (uwarunkowania i ograniczenia związane z odziedziczonymi genami), w ustroju krąży zbyt mało testosteronu, a jest zbyt dużo miostatyny (związku hamującego przyrosty mięśni). Obawy o „zepsucie” sylwetki poprzez trening siłowy są całkowicie bezpodstawne.

Im więcej czasu poświęcasz na zajęcia grupowe o charakterze aerobowym lub przy wykorzystaniu znikomego oporu (rowery, body-pump, „brazylijskie pośladki”, ABS itd.), tym mniejszych efektów możesz się spodziewać. A to właśnie od muskulatury zależy, czy sylwetka jest ponętna. Nadmierne rozbudowanie mięśni jest możliwe, ale wymaga silnej ingerencji w ustrój, więc póki nie bierzesz sterydów anaboliczno-androgennych, SARM, hormonu wzrostu czy IGF-1, takie zjawisko nie występuje. Nie sugeruj się sylwetkami zawodniczek skażonych dopingiem, bo one nie są już dłużej normalnymi kobietami, od pierwszej tabletki czy zastrzyku są bardziej hybrydą.

„Jeśli chcesz być silny, to musisz być tłusty”

Mit stanowi usprawiedliwienie dla lenistwa. Faktycznie, kiedyś ciężarowcy i strongmani zupełnie nie dbali o poziom tkanki tłuszczowej w ustroju. Najlepszym przykładem mogą być Zydrunas Savickas (osiągał masę nawet ponad 180 kg), Mikhail Koklyaev (160-170 kg masy ciała), Eddie Hall (190-200 kg), Terry Hollands (170 kg), Glen Ross (200 kg) czy Leonid Taranenko (>110 kg). Wystarczy zobaczyć, jak wyglądał 200 kg Glen Ross, którego rama nie była taka duża (1,85 m) jak Hafthora Juliusa Bjornssona (2,06 m). Dlaczego zawodnicy dopuszczają do takiego stanu swoje ciała? Bo pilnowanie diety to bardzo ciężka praca, a dzięki temu Mateusz Kieliszkowski (jeden z najsilniejszych Polaków w strongman) może pozwolić sobie na pączki czy ciastka. Inni zawodnicy nie kryją się nawet z tym, iż pochłaniają połacie pizzy, czy nawet organizują konkursy, kto zje więcej fast food, jak np. Hafthor Julius Bjornsson (jeden z najwybitniejszych strongmanów i najsilniejszych trójboistów w ostatnich kilkunastu latach; wystarczy wspomnieć, że podniósł 501 kg w martwym ciągu klasycznym, na zwykłym gryfie, co się nikomu nie udało).

Zresztą niesamowitą metamorfozę sylwetki przeszedł strongman Terry Hollands.

Hollands powiedział dobitnie: „Jadłem 8-9 tysięcy kilokalorii dziennie, zmniejszyłem podaż do 5-5,5 tysiąca kcal, co i tak było dużą ilością, ale mam określone potrzeby energetyczne (Hollands ważył ponad 170 kg). To spowodowało, iż zacząłem pozbywać się zbędnych kilogramów. Myślę, że ludzie nadmiernie komplikują kwestię diety. Paleo, dieta mięsożercy (carnivore), ketogeniczna, vertical. Wszystkie te modele dietetyczne bazują na eliminowaniu określonych składników żywieniowych, możesz jeść te węglowodany, a nie powinieneś innych, w rzeczywistości to nie ma znaczenia. Musisz ustawić właściwe makro (proporcje makroskładników, czyli białek, węglowodanów, tłuszczów), ale niezależnie jaki masz cel, wszystko sprowadza się, ile kalorii możesz jeść w ciągu dnia, to jest najważniejszym czynnikiem, determinującym efekty (masę lub redukcję). Chcesz zwiększyć masę ciała, jesz nieco więcej niż potrzebujesz. Chcesz pozbywać się tkanki tłuszczowej, nieco ograniczasz podaż energii. Reszta nie ma znaczenia. Pytali mnie, czy stosowałem dietę ketogeniczną (mniej niż 50 g węglowodanów dziennie), odpowiadałem, nie, jadłem tysiąc gramów węglowodanów dziennie i nadal jem masę węglowodanów. Po prostu łączna ilość energii była u mnie mniejsza niż zapotrzebowanie energetyczne”.

Podsumowując, tłuszcz nie daje siły, stanowi balast i często gwóźdź do trumny poprzez komplikacje związane z sercem i układem krążenia, stawami, tarczycą, nerkami, wątrobą, ciśnieniem krwi, nowotworami, cukrzycą, miażdżycą itd. Zawodnicy wielu dyscyplin z lenistwa wolą odżywiać się w sposób nie do końca zdrowy, co pozwala budować nadmierną, otłuszczoną masę ciała. Jeśli ktoś myśli, że tłuszcz daje siłę, to niech zobaczy, jak wyglądał Svend Karlsen w latach 1999-2001 (w szczytowej formie), a później jak prezentował się Mariusz Pudzianowski. Kolejnym przykładem może być Dmitry Klokov, w swoim czasie jeden z najlepszych ciężarowców na świecie, którego charakteryzowało na tyle niskie otłuszczenie i kompletna sylwetka, iż po zakończeniu kariery w podnoszeniu ciężarów pokusił się o start w kulturystyce.

„Da się jednocześnie zdobywać mięśnie i pozbywać się tkanki tłuszczowej”

muskularny mężczyzna

W rzeczywistości dla większości ludzi podobne zadanie jest niewykonalne. Cele są sprzeczne, więc kręcisz się w kółko, tracąc lata, zamiast budować formę. Zdecyduj się na jeden cel treningowy (masa lub redukcja tkanki tłuszczowej), dopasuj do niego dietę, trening aerobowy, interwałowy i konsekwentnie realizuj zadanie co najmniej przez kilka miesięcy. Próba pogodzenia sprzeczności powoduje, iż stoisz w miejscu. Często tracisz w ten sposób najlepsze lata, w których masz największy potencjał do budowania siły i masy mięśniowej. U niektórych ludzi (np. wracających do treningu, początkujących) możliwa jest chwilowa rekompozycja, ale to zjawisko nie ma praktycznego znaczenia i szybko przestaje być znaczące.

„Wystarczy trenować aerobowo, by pozbywać się tkanki tłuszczowej”

Nie wystarczy. Utrata tłuszczu nie zależy od treningu aerobowego, tylko od deficytu energetycznego, czyli stosowanej diety. Paradoksalnie, tłuszczu pozbywasz się w kuchni, nie na treningu. Bardzo łatwo jest zniweczyć efekty biegania, pływania, jazdy na rowerze, treningu z liną, skakanką czy na maszynie imitującej wiosłowanie, stosując niewłaściwą dietę, jedząc pączki, pizzę czy inne, wysokokaloryczne produkty.

„Kulturystyka powoduje tylko na gromadzenie w mięśniach wody”

Tak, oczywiście (ironia). Dlatego kulturyści występujący na scenie odstawiają w swoim czasie testosteron (aromatyzuje, to znaczy, że powstaje z niego estradiol, sprzyjający retencji wody i sodu), zwalczają estrogeny (np. stosują inhibitory aromatazy), a nawet stosują diuretyki, by maksymalnie pozbywać się z ustroju wody (co często jest groźne dla życia). Kulturystyka wcale nie polega na sztucznym zwiększaniu masy ciała przez retencję wody. Takie postępowanie jest groźne dla nerek, serca i niszczy estetykę sylwetki. Kulturystyczne mięśnie to nie jest sama woda.

Kulturyści nie są tak silni, jak ciężarowcy czy trójboiści, ale nierzadko potrafią wycisnąć ponad 180 kg, wykonać przysiad z ciężarem ponad 250 kg i martwy ciąg z ciężarem ponad 300 kg. To nie jest mało. Przeciętny mężczyzna nie wyciśnie leżąc, bez treningu 100 kg, nie podniesie więcej niż 150 kg w martwym ciągu i nie zrobi przysiadu z ciężarem większym, niż wynosi jego masa ciała. Gdyby mięśnie kulturystów to była sama woda, to ze wzrostem masy ciała nie wiązałoby się zwiększenie osiągów siłowych. To, że kulturystyka wymaga innego treningu, a zawodnicy skupiają się na wizualnym aspekcie sylwetki, nie oznacza, że jest to gorszy rodzaj aktywności czy, że nie przynosi żadnych korzyści.

„Jeśli rośnie masa ciała, to jesteś na dobrej drodze do poprawy sylwetki”

Niekoniecznie. Należy zbadać przyrost tkanki tłuszczowej, ocenić retencję wody, a dopiero później wyciągać wnioski. Sama zmiana masy ciała nie oznacza, że zdobywasz mięśnie. Może być to woda, retencja glikogenu oraz zmagazynowany pod skórą i w trzewiach tłuszcz.

„Kreatyna, gainery, białka serwatkowe i inne suplementy są groźne dla wątroby, nerek itd.

Mój ulubiony mit. Chętnie posługują się nim osoby niestroniące od prawdziwych „zabójców wątroby”, czyli fruktozy, alkoholu i paracetamolu (acetoaminofenu). W rzeczywistości, mimo przeprowadzenia licznych badań nie udało się dowieść szkodliwości kreatyny, za to znaleziono wiele zastosowań prozdrowotnych związku m.in. pod względem zachowywania masy mięśniowej osób w podeszłym wieku, wspomagania funkcji poznawczych (ma wpływ na zasoby kreatyny w mózgu, a nie tylko w mięśniach), przeciwdziałania utracie mięśni po unieruchomieniu związanym z kontuzją itd.

Z kolei odżywki węglowodanowo-białkowe i białkowe nie tylko nie powodują szkód w ustroju, ale korzystnie wpływają, chociażby, na system odpornościowy czy regenerację powysiłkową. Białko serwatkowe reguluje glikemię, przez co nadaje się do stosowania we wstępnej fazie cukrzycy typu II. Mimo wytężonej pracy naukowców nie udało się potwierdzić szkodliwości popularnych suplementów i odżywek. Oczywiście, ludzie są w stanie przedawkować nawet wodę, suplementy i odżywki nie są zabezpieczone przed osobami, które chcą ich nadużywać.

Nie należy wierzyć we wszystko, o czym piszą ludzie w Internecie. Większość nie posiada wystarczających zasobów wiedzy i nie potrafi zdobywać oraz analizować danych naukowych.

Zawarte treści mają charakter wyłącznie edukacyjny i informacyjny. Starannie dbamy o ich merytoryczną poprawność. Niemniej jednak, nie mają one na celu zastępować indywidualnej porady u specjalisty, dostosowanej do konkretnej sytuacji czytelnika.
Komentarze (2)
M-ka

Stosowanie różnych skomplikowanych diet w celu uzyskania szczupłej sylwetki lub wiara w moc godzin aerobów to jest chyba taki psychologiczny mechanizm ucieczkowy - wszystko byle nie dojść do sedna, czyli pogodzić się z faktem, że trzeba jeść mniej, a nawet być może znosić głód przez jakiś czas...

2
Bull

Krótkie TAK

2