Chcialbym poruszyc kwestie zakwasow podczas/po treningu.
Jak to wlasciwie z tymi zakwasami jest? Czy sa one pozytywnym objawem zmeczenia potreningowego czy jest to jedynie negatywny aspekt?
Otoz u mnie wyglada to tak, ze jak jednego dnia cwicze intensywnie dany miesien, to na drugi dzien spodziewam sie sowitych zakwasow, z wieloletniego stazu, wiem wtedy iz najprawdopodoniej wskazuje to na to iz trening byl odpowiedni.
Zastanawia mnie to, czy mozliwe jest na przyklad rownie mocne zmeczenie miesnia, maxymalne, konieczne to pobudzenia jego wzrostu, nie odczuwajac w nastepnych dniach tych tak zwanych "zakwasow" - czyli, czy mozna rozumowac nastepujaco: nie ma zakwasow, trening byl do dupy, nalezy powtorzyc..
Zakwasy wiaza sie rowniez u mnie z tym, iz sa one dla mnie wyznacznikiem regeneracji miesnia, otoz zazwyczaj, po ilus tam dniach, jak zakwasy juz praktycznie nei wystepuja, oznacza to dla mnie iz miesien zostal zregenerowany, czy takie wnioskowanie jest poprawne? Czy na przyklad jest tak, ze mimo iz zakwasow juz nie ma, to miesien jeszcze potrzebuje troche czasu do kolejnego treningu, a moze na odwrot, iz mimo ze jeszcze sa zakwasy, to miesien juz zdarzyl sie zregenerowac i trace jedynie czas czekajac z treningiem na znikniecie zakwasow..
Nurtuje mnie ta kwestia bylbym wdzieczny za lekko naukowe przyblizenie tej sprawy..
Dziekuje i pozdrawiam