Pomóżcie mi to zrozumieć bo nie ogarniam.
Nie jestem gruby, mam po prostu trochę sadła które muszę zrzucić. Byłem na niskowęglowodanowych dietach przez jakiś czas, ale nie da się, w pewnym momencie po prostu ląduję nad kiblem, wymiotuję, organizm po prostu domaga się chleba albo ziemniaka.
Problem w tym, że czy to na diecie czy nie, waga zawsze oscyluje między 76 a 82. Nawet jeśli uda mi się zejść do 75, stosując jakieś określone wskazówki żywieniowe, wystarczy dosłownie dzień, dwa "normalnego" jedzenia, i wracam do tego przeklętego przedziału.
Na dodatek dużo podróżuję, więc zalecane 6 posiłków dziennie i to jeszcze wg rozpiski jest nieosiągalne. Chcąc nie chcąc, żywię się bardzo nieregularnie.
Skoki wagi byłyby do zaakceptowania, gdyby były one np w przedziale 70-76, a nie 76-82... Boję się, że nawet gdybym zacisnął zęby na powiedzmy 6 miesięcy, przyjął plan trningowy, to potem jedna wycieczka na tydzień i nieregularne posiłki i wracam do odstającego brzucha.
Ma ktoś jakiś pomysł skąd to się bierze, dlaczego mój organizm uznał że odstający brzuch jest optymalnym stanem, i zawsze do niego wraca?
Będę wdzięczny za pomoc