Greg Valentino już sam pogubił się w swoich zeznaniach...Raz twierdził, że "nigdy nie używał sterydów, tylko wstrzykiwał wraz z syntholem testosteron do tych swoich bicepsów", teraż zaś przyznał, że po 23 latach bycia "natural" przerzucił się na "ciemną stronę mocy"...
Do tego nieźle się dobrał ze swoją śp. małżonką - "partners in a crime", razem handlowali sterydami, ona umarła z przedawkowania narkotyków.
Kolejna ciekawa rzecz -
Michalik, uczetnik Mr. Olympia z 1975 twierdzi, że NIGDY nie używał sterydów, które to zazwyczaj polecali lekarze...Powiedział natomiast mądrą rzecz: w przypadku koksów "there's no a little bit more".
Valnetino, jak i wiele osób na forum, używa porównania sterydów do "mniejszego zła". Lepsze to niż narkotyki...Jednak również i Greg ma coś mądrego do powiedzenia "I was an idiot, I deserved it". Jak inaczej można nazwać człowieka, który podnosi strzykawkę z ziemi, opluwa ją (dezynfekcja

) i bez ogródek wbija po parę razy w zanieczyszczoną skórę? Ma szczęście, że nie wdała mu się w jego "babies" żadna gangrena...
Valentino stwierdził również, że mania wielkości ma podłoże psychologiczne - spowodowana została kompleksem wzrostu (ma 5 feet 5" czyli 164cm wzrostu). To pokazuje jak bardzo człowiek jest zależny od psychiki - żeby doprowadzić się do takiego stanu...
Ogólnie Valentino to temat - rzeka, o jego "fenomenie" możnaby i książkę napisać. Z pewnością zostanie zapamiętany jako "freak kulturystyki", tyle że nie w sensie pozytywnym.
PS:4 i 5 część nie działają.