Da się wyciąć bez cardio. Cardio jest przeceniane i to na potęgę. Prawda jest taka, że najlepiej je traktować jako + dla serducha, a nie jako pomoc w redukcji. Prawda jest taka, że wszelkiego rodzaju rowerki itd. to syf, na którym marnuje się tylko czas. Poliquin już chyba wyczerpał bezsensowności tego typu aktywności. Ktoś chce cardio robić, to biegać w terenie, pływać, jeździć na prawdziwym rowerze. Tam dopiero się czuje jakikolwiek wysiłek i można oczekiwać jakichkolwiek efektów. Nie dość, że nie jest nudne, to daje fajnie w kość i czuje się, że się cokolwiek ćwiczyło. Po rowerku i innym tego typu syfie nie ma nic poza poczucie, że się straciło godzinę życia.
Jazda na rowerze stacjonarnym, czy też prawdziwym rowerze może nie pozwala na super
efektywne spalanie tkanki tłuszczowej, ale może stanowić lepszy (bezpieczniejszy) wybór niż bieganie w terenie lub na bieżni w przypadku osób, które mają problem z budowaniem masy mięśniowej dolnych partii lub osób chcących stracić jak najmniej masy mięśniowej z tych obszarów przy deficycie energetycznym.
For moderator variables, resistance training concurrently with running, but not cycling, resulted in significant decrements in both hypertrophy and strength.
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/22002517
Specifically, it seems that cycling is superior to treadmill endurance training for an individual with the goal of developing strength in a multijoint movement (i.e., leg press or squat) in the lower-body because it more closely mimics the biomechanical movement of these exercises.
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/19387377
Myślę, że przy okazji warto podkreślić, że na podstawie badań mamy takie właśnie przesłanki, bo są osoby, które jednak decydują się na wprowadzenie cardio o niskiej intensywności i jednocześnie ich priorytetem jest zachowanie jak największej masy i siły mięśniowej dolnych partii. Dla takich osób wbrew powszechnie przyjętym poglądom rower może stanowić lepszy wybór niż bieganie.
Zmieniony przez - LukaszK w dniu 2013-12-30 20:13:47