Pamiętam jak kiedyś tam na początku drogi na soku dużo pytałem i pisałem to tu to tam, co dzieje się jak sok pojdzie do żyły. Nikt nie wiedział, jedyne do mówiono, to że lipa na maxa...ale nic konkret...domysly po prostu.
Zatem piszę dla tych co nie wiedzą a chcą wiedzieć jak to jest.
Dziś w pracy poszedłem sobie do łazieneczki...zasysam 1cm npp...szykuje udo itd.
Wbijam...aspiruję...czysto...więc cisnę tłok. Ręka mi sie nie poruszyła...igła nie cofnęła ani nie weszła głębiej.
Sok wchodził gość łatwo...co mnie zastanowilo, ale biłem dalej. Kilka sekund po wyciągnięciu igły...dopadł mnie kaszel...taki jak najgorszy po trenie...płuca mi wyrywało a ja nie mogłem odkaszlać tego co w klatce mi sie działo...oczy zaciskaly mi sie we łzach i nie mogłem ich otworzyć...
Pamiętam że jedynie pomyślałem to "o kurva, umrę w pracy z pompką w dłoni...ale obciach"...po 5 minutach odpuszciło, a po 15stu mogłem już oddychać.
Zatem tak to jest przy soku w żyle.
Masakra by byla jak bym bił poniedziałkowy pakiet...3cm prolo i 1cm npp. 4ml siku do żyły to już pewniak bym był sztywny.
Pozdrawiam