List otwarty Przemka Salety 2006-02-01
Szanowni Panstwo,
Zwracam do Państwa w dosyć niecodziennej i dla mnie dosyć przykrej sprawie. Piszę ten list aby czytelnicy, kibice i sponsorzy raz na zawsze przestali mnie łączyć z osobą Marcina Najmana. Wycofuję swoję sportowe wsparcie dla tego człowieka. Jest to dla mnie bardzo przykre bo zawiodłem się na Marcinie nie tylko jako na zawodniku ale również na przyjacielu. Marcina wspierałem od prawie trzech lat. Postanowiłem mu pomagać nie dlatego, że jest wielkim talentem ale po to aby mu dać szansę zerwania z dosyć niechlubną przeszłością. Niestety okazało się, że Najman nie ma nie tylko talentu ale również chęci do ciężkiej pracy, a boks wykorzystuje wyłącznie do naciągania sponsorów. Długi czas pomagałem mu mając nadzieję, że zmieni on swoje podejście do tego pięknego sportu. Korzystał z mojego klubu, wiedzy i doświadczenia, jeździłemz nim na spotkania ze sponsorami. Pozwalałem mu również wykorzystywać moje nazwisko przy promocji jego pojedynków i pozyskiwaniu nowych sponsorów. Ponadto w ciągu ostatnich dwóch lat sprezentowałem Najmanowi mnóstwo sprzętu sportowego i ubrań.Marcin, na mój koszt, spędził latem sześć tygodni w USA. Właśnie po tym pobycie zakończyłem z Najmanem współpracę sportową. Okazało się tam, że dla niego ważniejsze od treningów jest jedzenie, spanie, jazda limuzyną i kręcenie się wokół Dona Kinga. Wielokrotnie próbowałem z nim rozmawiać, tłumacząc, że zawodnik bez przeszłości amatorskiej powinien ciężko trenować przez cały rok walcząc systematycznie co dwa miesiące. Niestety jedyna ważna dla niego sprwa to autopromocja. Dla Marcina nieistotne jest, że walcząc dwa razy w roku nie rozwija się sportowo. Istotną dla niego sprawą jest to aby wyciągnąć pieniądze od sponsorów.
List otwarty Przemka Salety Uważałem jednak, że jest to jego sprawa dopóki do promocji mojej osoby nie zaczął wykorzystywać moich problemów małżeńskich. Nie przeszkadzało mi, że po moim wyjeździe Najman spotyka się z moją wkrótce byłą żoną, choć uważałem to za bardzo nielojalne zachowanie wobec przyjaciela. Wszystko to jednak było niczym w porównaniu do publicznego wyzwania mnie na pojedynek na łamach "Faktu". Stawką tej walki miałaby być Ewa. Kilka dni później w Super Ekspresie powiedziałem dlaczego do tej walki nigdy nie dojdzie. Dzień późnie Marcin zaczął zasypywać mnie obraźliwymi smsami, grożąc mi jednocześnie pobiciem

Były moderator w Stylach Tradycyjnych Uderzanych i MMA oraz byly czlonek "Elity"