Tak sobie czytam ten topic i zauważyłem ze sporo nieporozumień wynika tutaj z różngo rozumienia przez was słowa
kulturystyka. Jedni utożsamiają je tylko z zawodami, inni natomiast wszystko co związane z ćwiczeniem na ciężarach.
Moim zdaniem w sporcie zwanym kulturystyką nie ma czystych zawodników - chyba ze mówimy o jakichś lokalnych zawodach i zawodnikach startujących w niskich kategoriach wagowych /chociaż ciężko osiągnąc idealną definicję bez dopalaczy/.
Natomiast jeśli mówimy tylko o zbudowaniu konkretnej sylwetki, to tutaj nie widzę konieczności stosowania saa. Zbyt często się mówi o tym, że naturalne granice rozwoju powodują, ze nie ma wyjścia i trzeba sięgnąc po koks. Moim zdaniem w większośc wypadków ludzie amatorsko trenujący kulturystykę sięgają po sterydy, ponieważ są leniwi, niecierpliwi, nie potrafią wykazać się systematycznością i sumiennością oraz zwykłym ludzkim uporem. Druga rzecz, która powoduje zastoje i tym samym sięganie po koks to po prostu metodyka treningu kulturystycznego. W prasie fachowej, na forach (chociażby sfd) można znaleźć wiele materiałów tyczących się bodybuildingu, zasad treningowych Weidera (którego uważa się za ojca współczesnej kulturystyki). Niestety większośc ludzi zbyt szablonowo wykonuje treningi, wierząc ślepo że jest tylko jedna słuszna droga w budowaniu mięśni. Nawet na tym forum powielane są liczne stereotypy dotyczące np trwania poszczególnych cyklów w rocznym (lub dłuższym ) cyklu treningowym, metod treningowych. Największy mój śmiech wywołują posty w których "doświadczeni" "kulturyści" z rocznym stażem twierdzą że po każdym cyklu treningowym TRZEBA KONIECZNIE zmienić trening, czyli poszczególne ćiwczenia i że regeneracja polegać musi na tygodniu lub dwóch zupełnego rozbratu z siłownią lub treningów zupełnie rekreacyjnych.
Tymczasem to wszystko nie jest takie proste. Zmiana ćwiczeń, czy nawet regenracja w większości wypadków nic nie dają, bo ludzie robia to na ślepo powielając wyczytane gdzieś lub podglądniete u kolegów treningi. A to niestety powoduje ze stagnacja i naturalne bariery rozwoju pojawiają się bardzo szybko i są nie do pokonania.
Ze swojego doświadczenie oraz obserwacji innych ćwiczących wiem, ze bardzo niepopularne i niedoceniany są metody siłowe, oparte na dużych ciężarach. Tymczasem to jest własnie bardzo skuteczna droga do łamania barier swojego organizmu.
Większość woli jednak pójść w tym momencie na łatwiznę i sięgnąć po chemię.
Kacperson wcześniej pisał że ćwiczącym stosującym saa też należy się szacunek, bo sterydy są tylko dodatkiem do całej reszty. Zgoda. Ale warto spojrzeć też od drugiej strony. A dlaczego każdy człowiek dobrze zbudowany, ważący ponad 100 kilo musi być od razu uważany za koksiarza. Osobiście często się z czymś takim spotykam, a ja przez wszystkie lata swoich treningów nie sięgnąłem po żadną chemię. Co wiecej nie próbowałem nawet kreatyny,a wyniki mam przyzwoite i byłyby dużo lepsze gdyby nie kontuzje./ dodam tylko ze układając swoje treningu olewam zasady Weidera, dobre rady pism kulturystycznych a staram się wczuć w swój organizm i przede wszystkim budować siłę mięśni a nie ich gabaryty)
Uważam więc że lepiej nie gloryfikować pracy jaką wkładają ćwiczący stosujący saa, bo i tak jest ona nieporównywalnie mała w stosunku do osób ćwiczących na czysto. Co gorsza i ci ćwiczący na czysto i ci wspomagający się niedozwolonymi środkami są wrzucani przez społeczeństwo do jednego kotła i utrwala się stereotyp, że mięśnie = koks, agresja, głupota i prostactwo. Oczywiście nie chciałbym zeby ktoś zrozumiał że uważam iż każdy stosujacy saa jest agresywnym idiotą, bo oczywiście tak nie jest. Drażni mnie jednak że pogłębia się wśród ludzi stereotym, że nic nie można zdziałać ze swoim ciałem bez stosowania saa.
Trochę przydługa ta wypowiedź ale z grubsza napisałem to co mi się nasunęło po przeczytaniu wcześniejszych wypowiedzi
Pozdrawiam
Zmieniony przez - nightingal w dniu 2005-11-23 12:12:27