nie potrzeba żadnych dodatkowych uprawnień do cwiczenia dzieci. trener musi tylko chciec się tego podjąć i umieć prowadzić taki trening, bo to jednak niełatwe zadanie.
co do wieku - pięciolatka już można posłać.
jeśli chodzi o obecnośc rodziców w dojo - wogóle to zdania są podzielone, ale moi rozmówcy tu byli zgodni: warto być i kontrolowac, to co robi trener. oczywiście nie wolno w zaden sposób ingerować w jego pracę, w zaden sposób komentowac przy dziecku, w żaden sposób podważac jego autorytetu. aniw czasie treningu, ani po nim. czyli nie użalac się, nie pomstowac na siniaki, obtarcia itp.
za to dziecko musi wiedziec, ze rodzic wie, co ono robi na zajęciach. np uwaga po treningu "dzisiaj za duzo rozmawiałeś", "dziś ci dobrze wychodziły trzymania" itp. rodzic powinien współpracować z trenerem, motywowac i zachęcac dziecko.
trener z kolei też musi na bieżąco kontrolowac sytaucję. na maluchów działa mocno ta właśnie przez wielu pomjana otoczka tradycyjna. jest (lub był) w wawie trener dzieci, co w połowie treningu potrafił usadzić maluchów kołem dokoła siebie na środku maty i do końca zajęc opowiadać im w prostych słowach o judo, historii, założeniach, wyjaśniać podstawowe pojęcia itp.
dzieci to nie my, stare konie, co ćwiczymy z przekonania, mamy silną motywację. maluchom trzeba jej dostarczyć, trzeba je wciągnąć, zainteresować. trener małch dzieci musi być dobrym pedagogiem, musi umiec nawiązac kontakt osobisty z każdym z podopiecznych.
na tak małe dzieci nie działa jeszcze metoda odpowiedzialnosci zbiorowej, dzięki której grupa sama pilnuje niesfornych, czy inne typowe metody dyscyplinowania. wszystko opiera sie na osobistym autorytecie trenera.