Ostatnio natrafiłam w internecie na dietę kobiety. JAdłospis składa się z fistaszków, kawy, owoców, "gotowanych liści sałaty w sosoie sojowym" (autantyczne danie), mleka i owsianki.
JAk sie okazało ta dieta została ułożona przez dietetyczkę. Kobieta nie jest wegetrianką.
Sama pojęcie o odżywianiu mam małe,na pewno mniejsze od dietetyka, ale przecież na pierwszy rzut oka widac, że to tragedia.
Przecież to zdecydwoanie za mało jedzenia w ciągu dnia, ta kawa to chyba tylko po to, aby postawic kobietę na nogi, na takiej kaloryczności. Jedyny plus, to owsianka i owoce.
Przecież fistaszki to najgorszy możliwy wybór z orzechów, na zdrowe tłuszcze.
Z mleka białko... jedyne...
Mało tego, ta kobieta jest przekonana, że je zdrowo ( z mleka czerpie białko) i wcale jej się nie dzwię, przecież zgłosiła się do dietetczyki.
Dietetyczka swoje zadanie spełniła - ułożyła jej dietę smaczną, na której straci szybko wagę.
Mało tego, niedawno, nawet chyba w tym dziale jakiś mężczyzna wkleił anorektyczną jak dla niego dietę od dietetyka, też niezdrową, na której też szybko spadnie z wagi, na deficycie kalorycznym.
Pytanie jednak jak długo utrzymają swoją wagę? Czy nie pojawi się u nich efekt-jojo? Co oni zgubili? Tłuszcz zosatnie, jak był. W dodatku przybędzie go potem. Dodatkowo zmniejszają swoją przemianę materii. Czy dietetycy są tylko po to, żeby szybko tracic wagę? Czy nie powinni oni układac zdrowej diety? Czy nie zgubili gdzieś po drodze etyki swojego zawodu? Czy to nie powszechne dzisiaj zjawisko?
Zapraszam do dyskusji.
Ludzie nie karmcie trolli, szczególnie tych dużych. Bo to nienażarte z natury stworzenia.