...
Szanowsny Panie Tachon,
Mogę jedynie z politowaniem pokręcić głową - moja nie jest zakleszczona w okładkach książek, na które się Pan tak chętnie powołuje. Żeby było jasne - czytam wiele, książek nie unikam, ale też "wiem, że nic nie wiem", dzięki czemu mam otwarty na wiedzę umysł. Właśnie dlatego nazwałem Pana i Panu podobnych "uczonymi ignorantami". Kiedyś tacy ludzie jak Pan zaprowadzili Giordano Bruno na stos, innych wyklęli, bo przecież Ziemia nie kręci się wokół Słońca! Kiedyś tę prawdę zapisaną w uczonych księgach obalił nasz rodak. Niestety zanim to zrobił wielu życie swoje straciło...
Co do cukrzycy - mój Ojciec brał insulinę dożylnie przez kilka miesięcy, przed posiłkami. Po kuracji oczyszczającej i zastosowaniu ziół nie była potrzebna - przeżył bez insuliny kilka ostatnich miesięcy życia, nigdy więcej jej już nie wziął. Poziom cukru sprawdzaliśmy codziennie, sprawdzał też lekarz i to kilka razy, kiedy się dowiedział, że Tata insuliny nie przyjmuje (od kilku dni przed wizytą u niego). Zdziwił się podobnie jak Pan, ale nie kazał mu jej kategorycznie sobie wstrzykiwać - miał trochę bardziej otwarty umysł od Pana. Jakoś ta prawda, którą ja wypraktykowałem, nie może się przebić przez okładki Pana książek...
Co do mojego sumienia - ciągle myślę, czy mogłem zrobić dla niego coś więcej i tylko to je obciąża. Jak widzę, Pana nie obciąża nic. Żaden cień wątpliwości, bo przecież w książkach tego nie zapisano...
Czytałem dzisiaj o przypadku jednego pacjenta, który dwadzieścia kilka lat przeleżał w szpitalnym łóżku. Lekarze zdiagnozowali u niego śpiączkę, podczas gdy on był świadom tego, co się dzieje wokół, tylko nie potrafił tego wykrzyczeć. Jak się okazało, był sparaliżowany - lekarze zdiagnozowali to dopiero teraz, bo dopiero teraz pojawiły się takie możliwości. Dzisiaj komunikuje się z otoczeniem za pośrednictwem komputera... Ciekaw jestem ilu ludzi w "śpiączce" jest w podobnej sytuacji - zupełnie świadomi, ale traktowani jak warzywa, "bo w książkach nie zapisano"...
Co do umiejętności komunikacji z innymi, to uczono mnie, że nie jest ważne, co autor miał na myśli, ale co zrozumiał adresat. Przypadek mojego Ojca jest jak widać potwierdzeniem tezy, że słowa potrafią zabijać, choćby odbierając nadzieję...
Miałem nauczycielkę historii, która za każdym razem, gdy źle odpowiadaliśmy przy tablicy nazywała nas "dupami wołowymi" (jak Pan widzi ja byłem bardzo łagodny :) Po tym stwierdzeniu dodawała zaraz, byśmy się nie obrażali, bo "nie ma słów brzydkich lub wulgarnych, są tylko mniej lub bardziej adekwatne". Cytowała to za którymś ze znanych filozofów, bodajże Tatarkiewiczem.
Tak więc niech się Pan nie obraża, niech się Pan zastanowi nad sobą i własnym sumieniem, czy też przypadkiem nie obciąża go Pan niechcący ignorancją. Postęp odbywa się nie dzięki "zastałkom" opierającym się zmianom, ale dzięki "bojkom" adaptującym się do zmiany, "nosom" je wyczuwającym i "pędziwiatrom" podążającym za zmianami. To za jedną z książek, które przydałoby się, aby Pana nie ominęły - "Kto zabrał mój ser" Spencera Johnsona.
W przypadkach, które lekarze określają "terminalnymi" nie jest ważne, aby postawić na swoim i pokazać, że jest dokładnie tak, jak w książkach. Zawsze chodzi o to, by człowieka wyleczyć, nie ważne jakimi metodami, nawet za cenę lekarskiego ego, czy też autorytetu. Czasem to kwestia odwagi i przyznania się do niewiedzy. Nigdy nie można odbierać im nadziei i siły do walki. Może lekarze zbytnio się przyzwyczajają do niepowodzeń, zamiast mieć otwarty umysł. Ja potrafię ich zrozumieć. Podobnie jak sędzia, wolą się kierować literą prawa zapisaną w książkach, by uniknąć odpowiedzialności za coś, czego nie potrafią do końca kontrolować, bo "w książkach nie zapisano". Wolę jednak takiego sędziego, który kieruje się duchem prawa, czasem może wychodząc poza okładki kodeksów, by ferować sprawiedliwe wyroki. Bo to niesprawiedliwe odmawiać ludziom nadziei, bo "w książkach nie zapisano".
Może jestem naiwny, ale ciągle mam nadzieję, że poza zmąceniem Pana dobrego samopoczucia i spokoju ducha, osiągnę coś więcej - że zacznie Pan myśleć samodzielnie, bez ciągłego odwoływania się do książek. Ich cykl wydawniczy jest dużo dłuższy niż postęp, a wiele z nich, w tym tych najbardziej cennych, spłonęło na stosach inkwizycji...
Miłego dnia,
fraktal.
Pozdrowienia dla wszystkich w potrzebie. Póki życia, póty nadziei!