Pablo1: co prawda obiecałem sobie, że tematu kalaki nie bede juz ruszał, ale korzystając z Twojego zaproszenia do stawiania pytań poprosiłbym o wyjaśnienie bądź skomentowanie następujących faktów:
- pan Krzysztof Nasiłowski: w informatorze PFCK bodajże z 1999 roku ma 5 dan taekwondo. W książce J. Nycka z 2002 roku ma już 8 dan taekwondo. Kto, gdzie i na jakich zasadach mu go nadał?
- znam w kalaki sytuacje, że osoba zdawała na 1 dan cztery lata temu, a obecnie nosi już na pasie po kilka belek. Przecież jak tak dalej pójdzie, to niedługo skali zabraknie i trzeba będzie wprowadzać 12 dany jak w
Doce Pares Cacoya Canete. Np. w taekwondo, stylu dość usportowionym i nie przywiązującym aż takiej wagi do stopni jak np. kyokushin, po każdym stopniu obowiązują karencje. Rok po 1 dan, 2 lata po 2 dan, 3 lata po 3 dan itp. A w kalaki?
- pan K. Nasiłowski mianował pismem opublikowanym w "Samuraju" Mirosława Osytka przedstawicielem krajowym w zakresie kalaki, aiki-jitsu i tangsoodo / soobakdo. Co do kalaki nie będe się spierał, chociaż jak pamiętam, to tutaj promocje też odbywały sie w tempie zawrotnym (1 dan w lecie 1999, a 3 miał już w 2001, o ile pamiętam). Czytałem, że Mirosław Osytek zdał ostatnio na 4 dan aiki-jitsu. Czy mógłbyś napisać, kiedy zdawał na 1, 2 i 3 dan i od kiedy oraz u kogo uczy sie aiki-jitsu? Podobne pytanie dotyczy tangsoodo / soobakdo - gdzie, od kiedy, u kogo?
- znam przypadki, kiedy to K. Nasiłowski nadał ludziom z Polski stopnie w taekwondo - i to od razu o 2 wyższe od wówczas posiadanych (czyli np. z 2 na 4 dan). Komentarz?
- czy masz, widziałeś lub jest Ci znane jakiekolwiek opracowanie na temat filipińskich sztuk walki - inne niż napisane przez ludzi z kręgu kalaki - gdzie ten styl w ogóle jest wymieniony? Pytam dlatego, że 3 lata temu spędziłem sporo czasu wertując przywiezione przez znajomego z Filipin książki o FSW usiłując znaleźć choćby najmniejszą wzmiankę na ten temat.
Pytań znalazłoby się jeszcze trochę, ale to są te najbardziej mnie nurtujące.
Co do krytyki K. Nasiłowskiego: stare przysłowie pszczół mówi - jak Cię widzą, tak Cię piszą. A instruktorów są tylko dwa rodzaje - tacy, którzy sobie zdobywają szacunek, i tacy, którzy wymagają dla siebie szacunku. Wyrabia się go nie kolorowymi dyplomami, liczbą belek na pasie i naszywek na stroju, ale m. in. sposobem prowadzenia treningów, swoją postawą i tym, co w ramach danego stylu się prezentuje. Stąd też ja wcale nie zamierzam sie kłócić co do tego, czy człowiek ten umie walczyć czy nie. Bardzo możliwe, że w razie czego udarłby nogę od stołu i rozwalił mi łeb, ale osobiście znam też paru ludzi w ogóle nie ćwiczących sztuk walki, którzy mieliby duże szanse na powodzenie takiej akcji, stąd też to, czy się z kimś walczyło czy nie, nie jest żadnym argumentem. Problemem jest fakt, że to, co się w kalaki dzieje choćby w zakresie nadawania tzw. "uprawnień instruktorskich", stopni itp. jest wielkim cyrkiem, a pod tym wszystkim widnieje (albo widniał w przypadku PFCK) podpis K. Nasiłowskiego. Styl, w którym można zdać o 4 stopnie mistrzowskie w ciągu 4 lat, wygląda cokolwiek blado na tle takiego, gdzie na 4 dana trzeba pracować kilkanaście lat, choćby był przekazany nawet przez samego Bodhidharmę. Pozwól też, że jako czynny trener będę miał swoje zdanie na temat np. metodyki prowadzenia zajęć na seminariach, niezależnie od tego, iloma danami będzie się chwalił prowadzący. Z doświadczenia bowiem pamiętam, że nie zawsze ilośc danów przekłada sie na umiejetnośc przekazywania wiedzy.
Pozdrawiam i naprawdę liczę na rzeczowe odpowiedzi na wyżej postawione pytania...
Gizmo