na wstępie chce bardzo przeprosić za siebie - kompletnie nie umiem pisać zwięźle :D mam nadzieje że jednak ktoś sie przez to przebije :D
na dzień dobry:
kobieta
22 lata
wzrost: 167 cm
waga: 62 kg
sylwetka: typowa "gdybyś troche schudła to byś była laska" :D
cel: ....wylaszczyć sie rzecz jasna ;D
A teraz do rzeczy - jakiś czas temu postanowiłam zarzucić idiotyczne próby ogarnięcia się dietami-cud typu "same warzywa przez 2 tygodnie", jedynym ich plusem stało się to że zmieniłam nawyki żywieniowe jesli chodzi o codzienne jedzenie (głównie przeprosiłam sie z warzywami i owocami których kiedyś nie jadłam wcale).
Mój typowy jadłospis to rano jogurt+otręby+hałda warzyw, potem w pracy albo na uczelni jakaś sałatka owocowa, czasem krem z pomidorów, kanapki z razowca albo naleśnik ze szpinakiem. Często muszę jeść na mieście i wtedy jest to zwykle jakaś knajpa wegetariańska, od biedy sałatki albo w chwilach grozy pan chińczyk i stary dobry kurczak z ryżem (ale to raz na sto lat).
Moim problemem jeśli chodzi o układanie sensownej diety jest to że nie znosze mięsa - czerwonego oczywiście nie tykam w ogóle, pierś z kurczaka jest baaardzo przykrą koniecznością (lubię za to chude wędliny drobiowe), bez problemu łykam tylko ryby pod każdą postacią. Dlatego często na obiad jem porcje warzyw i np. jajko sadzone (na teflonie rzecz jasna ;)). Wieczorem zwykle jakis serek wiejski i warzywka.
Nie pije w ogóle napojów gazowanych, tylko zieloną herbate i wode, ew. soki warzywne.
Zdaje mi się że nie jest to jakieś tragiczne prowadzenie się, i co więcej wiem co jest przyczyną że moja sylwetka nie wygląda tak jak mogłaby, i są to podłe godziny tych posiłków oraz... SŁODYCZE. Nie ma takiej ilości na świecie której nie mogłabym zjeść. Tabliczka czekolady dla mnie to jak batonik, dwa snickersy moge przegryźć galaretkami i kawałem szarlotki. Słone przekąski mnie nie ciągną ale nadrabiam niepohamowaną miłością do pączków, ciast, ciastek i całej reszty zła tego świata :D
Po tym też wnioskuje że niewiele mi trzeba, wystarczy że odstawie ten shit i pewnie już coś drgnie na wadze ;)
Sport lubie, biegam codziennie ok 5-6 km (średnio w 45 minut), na siłownie mnie nie stać czasowo i finansowo ale lubie porozciągać sie na dywanie, potrzaskać brzuchy (a6w robiłam ale mi zbrzydła także raczej kilka ulubionych ćwiczeń), pomachać hantlami, mam też rowerek stacjonarny ktory czasem wykorzystuje żeby odciążyć stawy od biegania (przyparcie boczne+chondromalacja, ale sie nie przejmuje heh ;D). Mam plan pojechać z HIITem, w zeszłym roku robiłam i bardzo mi się podobało.
Wiele osób twierdzi że nie powinnam chudnąć w ogóle, no ale wiadomo, lato idzie, chciałabym wyglądać po prostu szczuplej, nie podoba mi sie mój aktualny stan pt. "jest za co złapać". Więc plan to hmmm rozmiar w dół, zrzucić może z 5 kilo? Nie mam na celu robienia jakiejś hiper za***istej sylwetki bo wiem że jej nie utrzymam, no i przede wszystkim nie chce sobie narzucać jakiegoś totalnego rygoru, odmawiać wszystkiego etc, bo z doświadczenia wiem że to kompletnie nie wypala - nie jestem człowiekiem super silnej woli i nie wstydze sie do tego przyznać W związku z tym chciałabym raczej skupić sie na:
1. pilnowaniu tego co mam na talerzu (czyli z grubsza zachowane prawidłowe ilości składników) i ile mam na talerzu
2. pilnowania godzin posiłków - to na pewno do poprawki, teraz mam kompletnie nieregularne godziny, i często w systemie "rzadko a dużo" - teraz będzie "często a mało"
3. odstawienia słodyczy :D to pewne
pytanie czy to starczy?
No więc przeczytałam podwieszone posty, rozpisałam sobie godziny posiłków. Wstaję ok. 8-9, kładę się spać zwykle ok. 1, biegam zawsze wieczorem (rano nie ma opcji).
Zapotrzebowanie wyszło mi 1800 kcal - jakoś dużo czy mi sie zdaje? :D
W każdym razie siadłam i wyszło mi takie coś.
małe oszustwa w śniadaniu to oczywiście próba zrekompensowania sobie niejedzenia słodyczy
nie wiem czy ten jogurt i otręby to dobry pomysł?
od pozycji III jestem uzależniona - syci mnie na długo, witaminki no i szybko ją przygotowuje (to dla mnie cenne), ale wydaje mi sie dość dyskusyjnym punktem programu. Jadłabym to bardziej pod wieczór ale wtedy chyba HIIT na tym straci. Albo może zamienić to miejscami z II śniadaniem?
Posiłek IV i V to oczywiście jeden posiłek zjadany w dwóch rzutach.
Na noc samo białko jak każą, ale też nie wiem jak to sie ma do tego HIITa...
...ratunku
bede mega wdzieczna za odpowiedzi i wskazowki :)