Ok, ale ja jestem mały. W większych dystansach czuję się źle, bo przeciwnik zawsze ma nade mną przewagę zasięgu. Poza tym, ma przewagę psychiczną, jest wyższy i myśli, że będzie mógł mną bezkarnie pomiatać. Jeżeli skrócę dystans do kilku cm pomiędzy moim czołem, a jego brodą, to:
1. Koleś zaczyna czuć, że coś tu nie halo i że nie ma to tamto.
(ostatnio zdarzyło mi się, że kolo 180cm/105kg (ale dużo tłuszczu)dał dupy w tym momencie. Myślał, że może mnie bezkarnie wyzywać, ale kiedy podszedłem bardzo blisko, zaczął się jąkać i sobie poszedł)
2. Jest mu trudno pojechać z baśki, ze względu na różnicę wzrostu, mi jest łatwo, nie muszę celować, uderzam górną częścią czaszki, nie czołem.
3.on może pojechać z kolanka, ale ja o tym wiem i jestem na to przygotowany. W razie najdrobniejszego ruchu z jego strony nogą-skręt biodrami i jaja już są obronione.
4. a jak uderzy pierwszy, to już jego wina-idzie uchwyt,głowa, łokcie, kolana, ew. obejście z tyłu i
duszenie-przewracanie.
5. Jak mnie chce rzucić/przewrócić, to nie bardzo się opieram. Zawsze w locie jeszcze chwytam go za szmaty i dbam o dobrą pozycję na glebie.żeby się nie potłuc przy upadku. A w parterze-lubimy się kulać z chłopcami. Oj lubimy...
6. Do punktu 5 zazwyczaj nie dochodzi, bo ja nie czekam. Od razu jadę łokcie, baśka szybko, jak najszybciej.
W ogóle, do małych, często startuje byle kto, z byle powodu. Kolesie dobrzy, nie daj boże tacy, którzy wiedzą, co to bjj nie startują nie sprowokowani do osób mojego wzrostu.(wyjątek-zapaśnicy z kadry polski w knajpach we władysławowie-oni tam często są i szukają zaczepki z nimi nie ma szans-jeden strzał i byłem nieprzytomny...). A ja nie prowokuję. Lecz niestety, często startują inni, tacy, którzy myślą, że z małym będzie łatwo. Wiadomo, że jak wystartuje fighter, to nie mam szans. Jak wystartuje dwóch-nie mam szans. Jak koleś ma narzędzie-nie mam szans.
Ale do mnie startują leszcze, z tym że więksi i ciężsi. I o tym jest ten topik. Moja technika kontra jego przewaga wzrostu i masy...