Niemiec Svenn Hannawald powtórzył sobotni sukces wygrywając w niedzielę w Zakopanem drugi konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich. Podium było identyczne jak w pierwszych zawodach - obok Hannawalda stanęli Austriak Florian Liegl i Adam Małysz.
Niedzielne zawody nie miały już co prawda tej magicznej, niemal bajkowej scenerii jaka towarzyszyła pierwszemu konkursowi rozgrywanemu po raz pierwszy w Polsce przy sztucznym świetle, ale były równie udane. Wspaniała, jak mówili górale "marcowa" pogoda, znów przyciągnęła pod Wielką Krokiew blisko 40 tysięcy kibiców.
Gospodarze - skądinąd chwaleni ze wszech stron - wyciągnęli wnioski z pierwszych zawodów, kiedy to kilka tysięcy osób nie mogło dostać się na swoje miejsca na trybunach. W niedzielę wokół skoczni panował porządek i spokój. Inna sprawa, że po rozum do głowy poszli i sami kibice - już od dziewiątej rano ciągnęli przy dźwiękach trąbek w kierunku stadionu, aby zawczasu zająć swoje miejsca.
Chwalona przez zakopiańczyków i przyjezdnych kibiców słoneczna pogoda nie była jednak łaskawa dla skoczków. Wiatr - niemal nieodczuwalny na zeskoku i stadionie - wiał skoczkom w plecy, co, jak wiadomo, nie sprzyja rekordowym odległościom. W sobotę skoki na 120 metrów z trudem dawały miejsce w finałowej trzydziestce, w niedzielę odległość ponad 120 metrów pozwalała już myśleć o miejscu w czołowej dziesiątce.
Choć skoki były zdecydowanie krótsze, układ sił nie uległ zmianie. Będący we wspaniałej formie Hannawald ponownie miał najdłuższy skok, choć tym razem lądował o 9,5 metra bliżej jak podczas sobotniej próby kiedy poprawił rekord Wielkiej Krokwi wynikiem 140 metrów. Nie zawiódł Adam Małysz oddając dwa dobre stylowo i długie skoki co ponowienie dało mu trzecie miejsce w konkursie. Był zadowolony, choć samokrytycznie przyznał, że w pierwszej próbie minimalnie spóźnił odbicie.
"Sven jest w wielkiej formie - powiedział Małysz po konkursie. - Zarówno on jak i Liegl mają zresztą znakomite
warunki fizyczne i skoczek taki jak ja, niskiej postury, musi nadrabiać perfekcyjną techniką. Tylko idealnie skoki mogą mi pozwolić z nimi wygrać".
Zarówno Małysz jak i Hannawald niechętnie mówią o nadchodzących mistrzostwach świata. Obaj podkreślają, że najważniejszy jest dla nich najbliższy start i na nim całkowicie się skupiają. "O tym, czy pojadę na konkursy do Japonii zadecyduje trener" - mówił Niemiec. "To trener podejmie decyzję czy mam startować we wszystkich konkursach pucharowych, czy też zrobić sobie przerwę i spokojnie potrenować przez kilka dni" - wtórował mu Małysz.
Sukces Małysza skutecznie przysłonił słabość polskiej ekipy jako całości. Korzystając z prawa gospodarza Polska miała prawo wystawić do kwalifikacji 14 zawodników, z czego nie skorzystała z powodu braku skoczków choćby europejskiej klasy. Za porażkę uznać można też fakt, że najlepszy - poza Małyszem - wynik w kwalifikacjach osiągnął nieznany nikomu Grzegorz Sobczyk z Zakopanego, dystansując pozostających pod opieką trenera Tajnera kadrowiczów.
"Zakopiański Puchar Świata był fenomenalny. Nigdy nie przeżyłem czegoś takiego" - podsumował zawody dyrektor Pucharu Świata Walter Hofer. A jemu można wierzyć, bowiem od lat jest najważniejszą osobą na każdym konkursie skoków na świecie odbywających się pod auspicjami Międzynarodowej Federacji Narciarskiej.
Prezes Polskiego Związku Narciarskiego Paweł Włodarczyk nie ukrywa, że liczy na sukces w plebiscycie na najlepszą sportową imprezę roku i zgłosi polską kandydaturę do prowadzonego przez FIS plebiscytu na najlepszy konkurs Pucharu Świata. Jednym z głównych atutów tej kandydatury, obok walorów samego Zakopanego i wspaniałego usytuowania skoczni na zboczach Krokwi, będą niewątpliwie kibice, którzy współtworzyli niezapomnianą atmosferę widowiska.
Pokażmy, że polscy kibice są najlepsi na świecie - nawoływał jeden ze spikerów zawodów dyrygując kilkudziesięcioma tysiącami gardeł i tysiącami trąbek. Publiczność w Zakopanem zrównała krok z komplementowanymi na całym świecie kibicami siatkówki - dopingowała wszystkich skoczków i nagradzała owacjami udane próby bez względu na narodowość zawodnika.
Choć oczywiście ulubieńcem polskiej widowni pozostał Adam Małysz, ogromną sympatią i sentymentem darzy ona między innymi Austriaka Andreasa Goldbergera, jego młodziutkiego rodaka Thomasa Morgensterna, Niemca Martina Schmitta i jakby z przekory, triumfatora obu konkursów Svena Hannawalda, który z taką przykrością wspominał ubiegłoroczne zawody, kiedy to został wygwizdany. W niedzielę ponownie złożył hołd polskim kibicom pozdrawiając ich serdecznie i szczerze po ostatnim skoku zawodów, który zapewnił mu zwycięstwo i awans na pozycję wicelidera Pucharu Świata.
Pozdro - Tomek - aktualn, oglonorozw, hobby, strong
Ani połowy spośród Was nie znam nawet w połowie tak dobrze, jak bym pragnął.
A mniej niż połowę z Was lubię o połowę mniej, niż na to zasługujecie
KAIN&Finder Cooperation almost 100 000 read & 30 000 written posts