SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Oskarżeni o zbrodnie wojene

temat działu:

Sztuki Walki

słowa kluczowe: , ,

Ilość wyświetleń tematu: 15906

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 12 Napisanych postów 4405 Wiek 5 lat Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 46052
Kopt, myślę,że atak byłby na stolicę tak czy inaczej
A mnie sie, zgoła niepatriotycznie, taka perspektywa wcale nie uśmiecha
Oczywiście że dla nich jestesmy najeźdźcami/okupantami. Ja mam zreszta takie samo zdanie.

Zmieniony przez - searme w dniu 2007-12-03 10:28:56

"The wise win before the fight, while the ignorant fight to win."

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 91 Napisanych postów 8680 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 31712
mówisz o stolicy gospodarczej czy kulturalnej? Ale co fakt to fakt. A pogróżki już były

"Energia przepływa, nie powinna stać.
A stoi gdy wątpisz w tę energię.
Musisz więc za energią nadążyć, nadążyć za siłą.
Wówczas jesteś z siłą w harmonii."

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 91 Napisanych postów 8680 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 31712
Ciekawy artykuł znalazłem pokazujący sprawę z jeszcze innej strony:

Zakłamana masakra

W Afganistanie czy Iraku nie prowadzimy żadnych misji stabilizacyjnych. Nie zaprowadzamy tam też demokracji. Wysłaliśmy żołnierzy na wojnę i wszyscy za to odpowiadamy.



Wydarzenia nazywane dziś zbrodnią wojenną przedstawiłem w artykule „Jak ułani pukają w okienko” („NIE” nr 37/2007 z 13 września). „NIE” wówczas pierwsze i jedyne alarmowało o zabiciu cywilów z moździerza i bynajmniej nie w trakcie walki z terrorystami. Wówczas spotkałem się z licznymi głosami krytycznymi, także ekspertów wojskowych, którzy twierdzili, że nasze źródło informacji wprowadziło nas w błąd, nie było żadnego ostrzału z moździerza, a całe wydarzenie miało zupełnie inny przebieg. Był to tragiczny incydent w czasie walki.

Nie było terrorystów

We wrześniu uzyskałem i przekazałem na łamach „NIE” następujący obraz wydarzeń. 16 sierpnia tego roku blisko granicy z Pakistanem, nieopodal bazy wojskowej Wazi-Khwa, doszło do tragedii. Patrol wjechał na minę. Wezwani na miejsce zamachu polscy szturmowcy zobaczyli, że od miejsca, gdzie podłożono IED (improwizowany ładunek wybuchowy) do pobliskiej wioski Nangar Khel prowadzą ślady pozostawione przez koła motocykla. Można było wnioskować, że tam właśnie skryli się zamachowcy. Żołnierze twierdzą, że skontaktowali się z mjr. C. – dowódcą bazy, który wydał rozkaz ostrzelania zabudowań z moździerza. Jedna drużyna objechała wioskę z drugiej strony, by z broni maszynowej strzelać do ewentualnie uciekających terrorystów, druga drużyna rozpoczęła ostrzał. Ci na tyłach wioski od razu spostrzegli, że celem stali się nie terroryści, lecz cywile – kobiety, dzieci. Usiłowali powiadomić o tym kolegów, lecz zawiodła łączność. Samochód humvee popędził z powrotem, lecz nim dojechał do stanowiska moździerzy, było już po wszystkim. W sumie zginęło sześć lub siedem osób (są różne wersje), wiele zostało rannych. Na miejscu nie znaleziono żadnych terrorystów.

Na tę moją relację nikt nie zareagował. Wysokie czynniki wojskowe oraz szef MON uparcie zaprzeczali zbrodni. Kiedy po wyborach do Sejmu żołnierze pierwszej zmiany polskiego kontyngentu z Afganistanu powrócili do Polski, a wśród nich ci, którzy brali udział w nieszczęsnej akcji, opinia publiczna zaskoczona została w sposób drastyczny. 13 listopada o czwartej rano do mieszkań siedmiu żołnierzy z 18. BDSZ wtargnęły przyodziane w kominiarki i uzbrojone po zęby oddziały specjalne Żandarmerii Wojskowej. Szturmowców brutalnie rzucono na ziemię i na oczach ich żon i dzieci skuto kajdankami. Wojskowymi landroverami odjechali do Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Poznaniu.

W oficjalnym komunikacie z 15 listopada, czyli po dwóch miesiącach po publikacji w „NIE”, prokuratura wojskowa potwierdziła taki przebieg afgańskich wydarzeń, o którym
pisałem – nie było ostrzału ze strony terrorystów, nie było żywych ani zabitych terrorystów, żołnierze ostrzelali wioskę z moździerza kaliber 60 mm.

Rząd oszukał społeczeństwo

„Gazeta Wyborcza” chełpi się, że jako pierwsza napisała o ostrzelaniu wioski w dodatku „Duży Format”. Przechwala się nieprawdziwie. Jej reportaż ukazał się prawie miesiąc po „NIE” i był nie całkiem na ten temat.

Rząd Kaczyńskiego ukrywał, co się stało, a następnie bezczelnie kłamał. Media bezkrytycznie te kłamstwa powielały. Dziś nie mają odwagi się do tego przyznać, nie chcą też zauważyć, że prawdziwa relacja o ostrzelaniu spokojnej wioski, która ukazała się tylko w „NIE”, nie wywołała reakcji ani MON, ani władz wojskowych, ani prasy. Jakby ewentualność zbrodni nikogo nie przejmowała.

15 sierpnia tego roku bracia Kaczyńscy urządzili w Warszawie huczną defiladę wojskową o niespotykanych dotąd rozmiarach. Ulicami jechały czołgi, nad stolicą latały śmigłowce i samoloty wielozadaniowe F-16. Demonstracja mocarstwowości niczym z ulic Moskwy. Prawdopodobnie dlatego, by nie psuć wrażenia o wspaniałości naszej armii, ukryto informacje o wydarzeniach z 16 sierpnia, czyli z dnia następnego po defiladzie. Jak by wyglądało, gdyby okazało się, że w dzień po tym, jak prezydent Kaczyński dumny jak paw odbierał defiladę wojska, nasi żołnierze strzelali do niewinnych cywilów, których mieli chronić, a nie zabijać. Podanie informacji, że cokolwiek nagannego się zdarzyło, opóźniono więc o sześć dni. Dopiero 22 sierpnia PAP, powołując się na źródła w MON, napisała: Tragiczny finał akcji Polaków w Afganistanie. Nasi zabili kilku cywilów. MON podkreśla jednak, że główną winę za to ponoszą talibowie, którzy atakując naszych żołnierzy, użyli Afgańczyków jako żywych tarcz. Kłamstwo!

Polscy żołnierze zostali ostrzelani; ścigając zamachowców otworzyli do nich ogień – podało Radio Zet. Nieprawda! Nie byli ostrzeliwani.

Minister obrony narodowej Aleksander Szczygło zarzut o ukrywaniu incydentu określił jako „cyniczny”. Sprowokowana przez talibów walka, w której poszkodowane zostały osoby
cywilne, jest dokładnie wyjaśniana – oświadczył na konferencji prasowej, dodając coś o sukcesie polskich żołnierzy polegającym na schwytaniu terrorysty numer cztery na świecie – pana „Pumy”. Talibowie zaproponowali jego wymianę na 18 porwanych Koreańczyków. Czyli jest to ktoś bardzo ważny. Nasza akcja jest w związku z tym sukcesem – informował minister. Szczygło kręcił, kłamał i zamazywał rzeczywistość.

Rząd oszukał Sejm

Oszukano nie tylko opinię publiczną, ale i członków sejmowej Komisji Obrony Narodowej – posłów Zemkego i Grzesika. Ci dwaj parlamentarzyści pojechali na miejsce do Afganistanu, by zbadać, co właściwie się stało. Po powrocie przedstawili wersję wydarzeń nie mającą nic wspólnego z rzeczywistością. ...nasi chłopcy zostali bardzo mocno ostrzelani przez około 30–40 talibów uzbrojonych między innymi w RPG-7 (ręczna przeciwczołgowa wyrzutnia rakiet). Po czym walka przeniosła się na teren pobliskich zabudowań. Cały czas trwał polski ostrzał moździerzowy i jeden pocisk gdzieś tam spadł. Kilkunastu talibów zostało w tej akcji zabitych – mówił tygodnikowi „NIE” poseł Grzesik podkreślając, że tak samo o tym zdarzeniu mówili zarówno żołnierze, jak i ich dowódcy. Podobnie innym mediom relacjonował to zdarzenie poseł Zemke. Nie mamy powodu przypuszczać, że opozycyjni posłowie z komisji obrony narodowej współuczestniczyli w matactwach rządu. Zostali więc celowo wprowadzeni w błąd. Może to oznaczać, że dowódcy żołnierzy oskarżanych teraz o zbrodnię wojenną kryli swoich podwładnych okłamując wysłanników parlamentu. Nie po raz pierwszy okazuje się, że parlamentarna kontrola nad armią to kompletna iluzja. Będzie tak do czasu, aż ktoś wreszcie zostanie z całą surowością ukarany za wprowadzanie parlamentarzystów w błąd.

Parszywa 18

18. Bielski Batalion Desantowo-Szturmowy to jednostka elitarna. Służą tu wyłącznie żołnierze zawodowi. Są doskonale wyszkoleni, tak jak inne jednostki specjalne. Jednak 18. BDSZ od połowy tego roku stał się najbardziej parszywą jednostką polskiej armii. Wtedy właśnie źle poinformowane media wszczęły larum, że w Afganistanie jest bunt, bo żołnierze odmówili wyjeżdżania na patrole kiepskim sprzętem. Prawda była taka, że kilkunastu żołnierzy z 18. BDSZ napisało regulaminowy „raport o rotację”, czyli, tłumacząc z wojskowego na nasze, poprosiło o przeniesienie do kraju. Zrobili to, gdyż kazano im jeździć w nieopancerzonych od spodu samochodach humvee. Żaden z tych żołnierzy nie odmówił wykonania rozkazu. Była to rozpaczliwa próba zwrócenia uwagi na katastrofalne przygotowanie naszych wojsk do tej misji. Udało się. Te wnioski o rotację uratowały już życie kilku naszym żołnierzom.
Humvee po tej awanturze zostały bowiem wzmocnione od spodu. Armia jednak nie wybaczyła „buntownikom”. Większość z nich, mimo iż jak się okazało mieli 100 procent racji, została w trybie pilnym ściągnięta do Polski. Dowódcy dali im jasno do zrozumienia, że nie mają co liczyć na przedłużenie kontraktów. Pozostaną w wojsku do ich wygaśnięcia, a później won z armii. Mjr Janusz Gibas p.o. dowódca 18. BDSZ udzielił wywiadu „Polsce Zbrojnej”, w którym zamiast bronić swoich podwładnych, pogrążał ich: Nie rozumiem przede wszystkim podoficerów, którzy podjęli decyzję o powrocie do kraju bez ważnych przyczyn. Nic groźnego przecież się nie działo. Od tej pory desantowcy z bielska dostali łatkę buntowników. Teraz część z nich zyskała miano „morderców dzieci”... Skłonność władz wojskowych do kłamliwości raz w tę, raz w inną stronę, aby kryć własny tyłek, niszczy morale wyborowych jednostek.



Żołnierze oskarżani teraz o najcięższe zbrodnie wojenne zasługują na sprawiedliwy proces. To znaczy m.in. wolny od gier interesów wojska, rządu, które dotychczas oglądaliśmy. By zdobyć obiektywne dowody w tej sprawie, prokuratura powinna poprosić Amerykanów, którzy nasłu****ą całej łączności radiowej na świecie, a w szczególności na terenach operacji wojennych takich jak Afganistan, o zapis łączności radiowej, jaka miała miejsce 16 sierpnia pomiędzy żołnierzami oraz między żołnierzami a ich dowódcami w bazie Wazi-Khwa. Kluczowe jest bowiem pytanie, czy szturmowcy działali samowolnie, czy wykonywali rozkaz dowódcy bazy. Jak wysoko sięga w wojsku odpowiedzialność za to, co się stało? Czy i kto np. zezwolił na ostrzał wsi z moździerza? Może się bowiem okazać, że niskim szarżom przeznacza się rolę kozłów ofiarnych, a rozkazodawców się chroni.

Jeśli 7 żołnierzy jest zbrodniarzami, to tym bardziej są nimi ich dowódcy, są nimi też politycy, którzy podjęli decyzję o udziale w tej wojnie, i my wszyscy, społeczeństwo, które tych polityków wybrało.

Demokracja nie z czołgu
Bashir Lamar, polski politolog pochodzący z Afganistanu, komentuje obecną sytuację dla „NIE”:
– Czy osądzenie naszych żołnierzy może być częścią układu ze starszyzną plemienną? Czy ma to być rodzaj swoistego zadośćuczynienia?
– Afgańczycy to naród potrafiący wybaczać, wbrew temu, co się mówi o tym w Polsce. W takich przypadkach należy okazać wobec starszyzny plemiennej szczerą skruchę i żal oraz
zadośćuczynić materialnie rodzinom ofiar. Najważniejsze jest jednak to, by zadośćuczynienie zostało przyjęte. Tam jest wojna, a na wojnie się umiera. Afgańczycy wiedzą o tym najlepiej. Surowe ukaranie sprawców mogło mieć jakiś sens bezpośrednio po nieszczęśliwym wypadku, a nie w trzy miesiące po. Jeśli teraz wysuwa się tak ciężkie oskarżenia, to czemu od razu ich nie cofnięto do kraju?

– Jaki ta sprawa będzie miała wpływ na naszą obecność w Afganistanie i na stosunek do polskich wojsk?
– Polski żołnierz z pewnością będzie teraz się bał strzelać. Stanie się on przez to łatwym celem dla talibów, którzy z pewnością to wykorzystają. Tym bardziej że sytuacja w regionie jest bardzo niespokojna, mam na myśli to, co się dzieje w Pakistanie. A Polacy są w najgorszym miejscu Afganistanu. Jedno mogę zagwarantować, Afgańczycy potrafią docenić przeciwnika i uszanować jego godność. Cenią honor i bohaterstwo.

– Czyli należy się spodziewać wzmożonych ataków na polskie wojska? Przecież władze Polski twierdzą, że my tam jesteśmy z misją stabilizacyjną, niesiemy demokrację, rozdajemy dzieciom cukierki, spragnionym wodę...
– Demokracji nie przywozi się czołgami. Doświadczenie pokazuje, że taniej i łatwiej wprowadzać ją na gruncie gospodarczym, budować drogi, mosty, szpitale... Tam ludzie są biedni i głodni, często jedynym wyjściem jest przystąpienie do talibskich terrorystów, którzy oferują pieniądze na utrzymanie rodziny i narkotyki, którymi oszałamiają bojowników.

– Niektórzy już mówią o polskich zbrodniarzach w mundurach.
– Mam radę dla tych, którzy tak lekko ferują wyroki, by weszli na fora internetowe „ruskich afgancew” i poczytali ich wspomnienia, by poznali ich dalsze losy. Według mnie część tej winy spada na tych, którzy polskie wojska tam wysłali i nie zadbali o nie właściwie. Nie ustalili ram ich działania. Efekt jest taki, że młodzi ludzie znaleźli się w najgorszym z możliwych miejscu.

"Energia przepływa, nie powinna stać.
A stoi gdy wątpisz w tę energię.
Musisz więc za energią nadążyć, nadążyć za siłą.
Wówczas jesteś z siłą w harmonii."

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 91 Napisanych postów 8680 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 31712
i jeszcze jedno:

Rząd ukrywa prawdę o wydarzeniach w Afganistanie.

Polscy żołnierze zabili cywilów. Są co najmniej trzy wersje wydarzeń; wiele wskazuje, że wina za tę tragedię leży po naszej stronie.

16 sierpnia doszło w Afganistanie do krwawego incydentu z udziałem polskich żołnierzy. Wydarzyło się to w dwa dni po śmierci porucznika Łukasza Kurowskiego i dzień po słynnej defiladzie z okazji Dnia Wojska Polskiego określanej przez niektórych komentatorów demonstracją siły kaczego imperium. MON dopiero 22 sierpnia poinformowało, że nasi żołnierze odpowiedzieli na ogień terrorystów, tchórzliwie chroniących się za plecami cywilów. W wyniku wymiany ognia zginęło 5 cywilów.

Atak moździerzowy

Nasze proszące o anonimowość amerykańskie źródło zupełnie inaczej niż polskie MON przedstawia przebieg wypadków z 16 sierpnia. W miejscu zamachu – twierdzi źródło – gdzie na „improwizowany ładunek wybuchowy (IED)” najechał nasz transporter Rosomak, polscy żołnierze odkryli ślady pozostawione przez motocykl. Ruszyli ich tropem, który prowadził do pobliskiej osady. Mogło to oznaczać, że odpowiedzialni za zamach terroryści właśnie tam się ukryli. Żołnierze połączyli się z bazą Wazi-Khwa, dowództwo wydało rozkaz ostrzelania osady. Jeden polski pluton rozstawił moździerze, drugi okrążył wioskę i zajął pozycję oddaloną o 2 km od zabudowań. To rutynowe działanie mające zapobiec ucieczce terrorystów. Ogień z moździerzy był morderczo skuteczny. Tymczasem pluton, który obserwował niszczone zabudowania licząc na pojawienie się uciekających terrorystów, spostrzegł, że pod ostrzałem znalazła się duża grupa ludności cywilnej: kobiety, dzieci, starcy. Informacja o tym dotarła do plutonu z moździerzami z dużym opóźnieniem, gdyż zawiodła łączność. Wysłany z wiadomością samochód HMMWV dotarł, gdy było już po wszystkim. W wyniku ostrzału rany odniosło kilku cywilów, pięciu zostało zabitych.

Zdaniem naszego informatora nikt z tych zabudowań do żołnierzy nie strzelał, nie znaleziono też tam terrorystów. Ogień otworzono pochopnie, bez dostatecznego rozpoznania. Sprawę badają na miejscu odpowiednie służby. Gdyby ta wersja wydarzeń okazała się prawdziwa, znaczyłoby to, że winę za śmierć cywilów ponoszą polscy żołnierze. Ściślej – dowódca, który wydał taki rozkaz.

Jedna z nielicznych polskich specjalistek znających zwyczaje panujące w Afganistanie mówi: – Tam obowiązuje pasztunwali, czyli niepisany kodeks honorowy, który jest nawet ważniejszy niż zasady islamu. W myśl tego kodeksu sprawca takiego nieszczęścia może się wykupić, musi w tym celu podjąć negocjacje ze starszyzną rodową lub plemienną. Jeśli tego nie zrobi, może się spodziewać krwawej zemsty. Jest ona – jak nakazuje pasztunwali – obowiązkiem każdego mężczyzny, a gdy ich zabraknie, każdej kobiety.

Atak Szczygły

Przypomnijmy, jak tę historię przedstawiono w Polsce.

Przez 6 dni opinia publiczna w Polsce o tragicznym zajściu w Afganistanie nic nie wiedziała. 21 sierpnia minister obrony narodowej Aleksander Szczygło apelował do polityków, by w czasie kampanii wyborczej nie wykorzystywali udziału polskich żołnierzy w misjach w Afganistanie i Iraku, bo może to zwiększać niebezpieczeństwo, na jakie są narażeni. Apel przyjęto ze zdumieniem, gdyż śmierć porucznika Kurowskiego politycy potraktowali godnie; nie wykorzystali jej nawet najbardziej ekstremalni przeciwnicy interwencji w Afganistanie. Jak się okazało, apel Szczygły był przygotowaniem do podania złych wiadomości. 22 sierpnia ukazał się komunikat MON: Terroryści atakujący siły koalicyjne nie dbają o straty wśród ludności cywilnej, narażając jej życie na niebezpieczeństwo. Taki sposób działania zastosowali i tym razem. W wyniku wymiany ognia pomiędzy terrorystami, a naszymi żołnierzami, doszło do ofiar wśród ludności cywilnej, a kilka osób odniosło rany.

Jeszcze tego samego dnia na wspólnej konferencji prasowej dwaj byli ministrowie obrony Bronisław Komorowski (PO) i Jerzy Szmajdziński (SLD) zażądali powołania międzyresortowej komisji w celu ustalenia okoliczności zajścia w Afganistanie. Obydwaj wskazywali, że ukrywanie incydentu przed polską opinią publiczną to skandal. Wspólne wystąpienie liderów PO i SLD wskazywało na wyjątkowość sytuacji.

W odpowiedzi minister Szczygło, nie przebierając w słowach, zarzucił obu politykom, że próbują na tym incydencie zbić kapitał polityczny narażając w ten sposób życie naszych żołnierzy. Ocenił swoich poprzedników jako ludzi, którzy nigdy nie byli godni stanowiska ministra obrony dodając, że prowadzą oni cyniczną polityczną grę, która zagraża polskim żołnierzom na misjach. Zarzuty o ukryciu informacji o zdarzeniu skwitował stwierdzeniem, że tuż po zajściu odpowiedni komunikat ukazał się na stronie internetowej Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF), a Komorowski i Szmajdziński powinni się uczyć angielskiego. Komunikat ten celowo nie zawierał informacji o narodowości żołnierzy, by nie narażać naszego kontyngentu na zemstę talibów. Szczygło podkreślił, że nasi żołnierze odpowiedzieli ogniem na atak rebeliantów i mieli prawo do tego, by się bronić.

Ze stuprocentową pewnością mogę stwierdzić, że talibowie o całym zajściu dowiedzieli się, zanim zadzwonił telefon na biurku Szczygły. Wieści w Afganistanie rozchodzą się lotem błyskawicy, każda z najmniejszych osad dysponuje co najmniej jednym telefonem satelitarnym. Tłumaczenia ministra są albo naiwne, albo są kolejną dezinformacją. Wygląda na to, że decyzję o nieinformowaniu o wydarzeniach z 16 sierpnia podjęto po to, aby nie zepsuć propagandowego wrażenia defilady.

Atak Macierewicza

Wkrótce potem do Afganistanu poleciała złożona z dwóch posłów opozycji delegacja sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Janusz Zemke (SLD) i Andrzej Grzesik (Samoobrona) po powrocie oficjalnie nie zabrali w tej sprawie głosu.

Poseł Grzesik powiedział tygodnikowi „NIE”: – Według mojej wiedzy to Amerykanie wezwali polski patrol z Rosomakiem, który wpadł na minę, a nasi chłopcy zostali bardzo mocno ostrzelani przez około 30–40 talibów uzbrojonych między innymi w RPG-7 (ręczna przeciwczołgowa wyrzutnia rakiet). Po czym walka przeniosła się na teren pobliskich zabudowań. Cały czas trwał polski ostrzał moździerzowy i jeden pocisk gdzieś tam spadł. Kilkunastu talibów zostało w tej akcji zabitych. Poinformowano nas, że wszystko zostało już załatwione z tamtejszą starszyzną, łącznie z tym, że ranne kobiety będą leczone w Polsce.

To trzecia wersja wydarzeń – zdaniem posła Grzesika – najbardziej wiarygodna. Można założyć, że nasze amerykańskie źródło ma jakiś interes we wprowadzeniu nas w błąd. Na przykład
taki, by wykazać, że nie tylko Amerykanom zdarzają się tragiczne pomyłki (patrz ramka). Może być też tak, że posłowie Zemke i Grzesik zostali nakarmieni wersją oficjalną, która ma się nijak do rzeczywistych zdarzeń. Jedno jest pewne: wersja naszego źródła i wersja posła Grzesika różnią się od oficjalnej wersji MON. Bez specjalnej komisji, której powołania zażądali Szmajdziński i Komorowski, rozstrzygnąć tego się nie da.

Takie wypadki w Afganistanie zdarzają się i będą się zdarzały. Toczą się tam działania wojenne, a nie harcerskie podchody. Nie można mieć pretensji do żołnierzy. Wykonali rozkaz. Można winić naszych decydentów w MON za to, że zamiast od lat przygotowywanego w uzgodnieniu z aliantami korpusu dowodzenia ze Szczecina wyekspediowali oddziały szturmowe, które amerykańscy dowódcy wysyłają w najtrudniejsze miejsca. Że utraciliśmy przez to faktyczną kontrolę nad naszymi jednostkami, które zresztą zostały w niezrozumiały sposób rozproszone po kilku bazach na terenie Afganistanu. Jednak przede wszystkim winić należy polityków, którzy dla zaspokojenia swoich ambicji wysłali tak liczny kontyngent do Afganistanu. Pieprzenie o zobowiązaniach sojuszniczych wobec NATO to bajka dla naiwnych; wystarczy zobaczyć, jak inne, często bogatsze i silniejsze państwa, też należące do NATO, lawirują unikając udziału w afgańskiej rozróbie.

Nie jest dla nikogo tajemnicą, że przebywający w Afganistanie żołnierze brytyjscy stosują strategię zupełnie inną niż amerykańscy. Angole, którzy już trzy razy wojowali z Afgańczykami, wykorzystują doświadczenia kolonialne. Podczas gdy Amerykanie, nie licząc się ze skutkami, demonstrują brutalną siłę wywołując w miejscowej ludności agresję, Brytyjczycy wsparci znakomitą pracą wywiadu i znacznymi środkami finansowymi współpracują z miejscową ludnością. Budowana przez lata siatka wywiadowcza przynosi korzyści, Brytyjczycy dogadani ze starszyznami plemiennymi są znacznie mniej narażeni na ataki niż żołnierze innych państw interweniujących w Afganistanie.

– Jak mógł Antoni Macierewicz doprowadzić do takiej sytuacji, że kilkunastu oficerów wywiadu, byłych żołnierzy WSI od miesięcy żyje w niepewności? – pyta poseł Grzesik. – Rok po roz-wiązaniu WSI nadal pozostają w zawieszeniu, bez jakiejkolwiek decyzji w sprawie weryfikacji. A już zupełną paranoją jest to, że polski wywiad wojskowy nie jest strukturą podległą wojsku,
tylko bezpośrednio premierowi...

Do Afganistanu wysłaliśmy profesjonalnych wywiadowców wywodzących się z WSI albo pochodzących z łapanki, marnie lub w ogóle nieprzeszkolonych, którzy mają tylko takie informacje, jakie zdołają wybłagać u sojuszników (głównie amerykańskich), bo miejscowy język pasztu dopiero poznają lub znają go szczątkowo.

Mało kto wie, że znaczny wpływ na nasze położenie w Afganistanie miał słynny „Raport Macierewicza” o WSI. Jego ostatni rozdział poświęcono operacjom o kryptonimach ZEN i HAMID. Ta druga polegała na zorganizowaniu przez WSI na terenie Afganistanu agentury w celu zapewnienia naszym oddziałom podobnego komfortu działania, jaki mają Brytyjczycy. W wyniku publikacji „Raportu”o WSI misternie budowana przez 4 lata struktura została zdekonspirowana i zniszczona. Autorzy „Raportu” uznali, że stojący na czele operacji Aleksander Makowski był niewiarygodny, działał dla własnego zysku, a na dodatek był kiedyś esbekiem. Tymczasem nawet były minister obrony narodowej Radosław Sikorski (dobrze znający afgańskie realia) po zapoznaniu się ze szczegółami operacji HAMID proponował prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu zawiadomienie sojuszników o działaniach naszego wywiadu i podjęcie wspólnej akcji w Afganistanie. Zgłosił nawet taką inicjatywę podczas swych rozmów w USA. Tymczasem – jak można wywnioskować z „Raportu” – na podstawie osobistych uprzedzeń Antoni Macierewicz podjął decyzję o zdekonspirowaniu (czytaj likwidacji) operacji HAMID, czym pozbawił nasze wojska zaplanowanej ochrony wywiadowczej.

* * *

Co zrobić, żeby polscy żołnierze wrócili cało z tej niebezpiecznej misji? MON powinno dozbroić nasze ubogo wyposażone oddziały (pisaliśmy o tym w artykule „Zanim powrócą w workach”, „NIE” nr 29/2007), wynagrodzić straty starszyźnie plemienia, z którego pochodziły ofiary, zadbać o lepsze stosunki z plemionami zamieszkującymi w okolicy naszych baz, a przede wszystkim powziąć decyzję o dacie wycofania polskich wojsk z Afganistanu. To nie nasza wojna, nie nasz interes, a sposób, w jaki nas traktują amerykańscy sojusznicy, jest wystarczającym pretekstem do wydania rozkazu powrotu.

A jeśli bardzo chcemy brać udział w misjach na świecie, wyślijmy nasze wojska do Afryki. Tam będą mogły pod auspicjami ONZ pełnić faktyczną misję pokojową ratując tysiące istnień ludzkich. I, co nie jest bez znaczenia, zapłaci za to ONZ, a nie – jak w wypadku Afganistanu – polski podatnik.

Autor : Andrzej Rozenek

"Energia przepływa, nie powinna stać.
A stoi gdy wątpisz w tę energię.
Musisz więc za energią nadążyć, nadążyć za siłą.
Wówczas jesteś z siłą w harmonii."

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
QUEBLO Moderator
Ekspert
Szacuny 2362 Napisanych postów 30609 Wiek 40 lat Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 270708
mały refresh...

Rzeczpospolita": Czy dowódca polskiego kontyngentu w Afganistanie gen. Marek Tomaszycki próbował tuszować sprawę ostrzału osady Nangar Khel? - Wskazują na to dokumenty z prokuratury, do których dotarła gazeta.
Według tej gazety jeden z aresztowanych żołnierzy zeznał, że kilka dni po incydencie do bazy Wazi Khwa przyleciał gen. Marek Tomaszycki. Spotkał się z żołnierzami, którzy prowadzili ostrzał. - Mówił żebyśmy nic o tym nie opowiadali, pomagali sobie i pilnowali, żeby nikt nie popełnił samobójstwa, bo wtedy wszystko się wyda, twierdzi aresztowany.

Generał miał też obiecać żołnierzom, że zabierze ich do bazy w Bagram, gdzie spokojnie dosłużą do końca zmiany. Ostatecznie - jak wynika z zeznań - trafiło tam dwóch członków plutonu, który ostrzelał okolice Nangar Khel. Tomaszycki przyznał, że był wtedy w bazie, ale zaprzecza, iż obiecał żołnierzom zatuszowanie sprawy. Zeznania, w których pada nazwisko generała aresztowany żołnierz złożył 18 grudnia. Niebawem dowódca zmiany będzie mógł się do nich ustosunkować w prokuraturze, bo został tam wezwany w charakterze świadka, informuje "Rzeczpospolita".

http://wiadomosci.onet.pl/1669941,11,item.html
---------------------------------------------------------------------------------------------------

no i widać ze zaczną sie dobierać do dupy też dowódcom...
PS: Niestety ale zaczyna wszystko wskazywać ze Ci żołnierze są jednak winni...albo media przedstawiają tylko co ich obciąża,pomijając reszte...

"Będąc na diecie najważniejsze jest, by wieczorem zasnąć, zanim się zechce żreć"

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
QUEBLO Moderator
Ekspert
Szacuny 2362 Napisanych postów 30609 Wiek 40 lat Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 270708
W Nangar Khel pojawiali się talibowie
"Rzeczpospolita": W Nangar Khel byli talibowie. Poszukiwany za morderstwa i organizowanie zamachów przed kamerą mówił o tragedii wioski ostrzelanej przez polskich żołnierzy.
Dotarliśmy do listy poszukiwanych przez wywiad sił koalicyjnych (ISAF) terrorystów afgańskich. Wśród nich pojawia się nazwisko Bismelaha, syna Sarwara Khana, urodzonego w 1973 roku. - W czerwcu został namierzony przez polskie służby jako osoba blisko współpracująca z talibami - mówi oficer rozpoznania wojskowego z pierwszej zmiany polskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie. - Wcześniej informacje na jego temat przekazali nam Amerykanie, gdy obejmowaliśmy strefę.

Bismelah był zamieszany w przygotowywanie zasadzek, m.in. na polskie konwoje. Według relacji żołnierzy ma też na sumieniu kradzieże, napady, morderstwa. - Był lokalnym watażką. Grabił ludność cywilną i w ten sposób pozyskiwał środki na działalność oddziału talibów, z którym współpracował - dodaje inny polski żołnierz. Kilka tygodni po zatrzymaniu wojskowych podejrzanych o zabicie cywilów w Nangar Khel telewizja TVN w programie "Superwizjer" pokazała reportaż z wioski. Wśród osób, które rozpaczały po stracie bliskich, był... Bismelah. - Polacy są najeźdźcami, nawet gubernator może to potwierdzić. Najechali na nas bez powodu - mówił przed kamerami. Oburzał się, że polscy żołnierze przesłuchali afgańskie kobiety, choć miejscowe prawo tego zabrania. - Chcę jedynie, by przestrzegano praw człowieka - zakończył.

- To bez wątpienia Bismelah - mówi oficer rozpoznania. Dlaczego nie został zatrzymany, choć polski wywiad miał informacje na temat jego działalności?

Polscy żołnierze, z którymi rozmawiała "Rz", twierdzą, że wiedzieli doskonale, iż mieszkańcy wioski Nangar Khel współpracowali z talibami.

Potwierdzają to informacje amerykańskiego wywiadu. Według armii USA mieszkańcy wioski pomagali terrorystom organizować zasadzki na żołnierzy sił sojuszniczych, w tym także na Polaków. Amerykański meldunek został dołączony do stenogramu z posiedzenia tzw. shury, czyli spotkania, które zwołano w sierpniu po śmierci cywilów. W dokumencie czytamy, że w tym samym dniu, w którym doszło do ostrzału wioski przez Polaków, siły koalicyjne schwytały w Nangar Khel dwóch talibów.

Znaleziono przy nich taśmę wideo z nagraniem egzekucji jednego z wysokich urzędników afgańskich współpracujących z siłami NATO. Egzekucji dokonali talibowie schwytani w wiosce. 16 sierpnia 2007 r. w wyniku ostrzału zginęło sześciu afgańskich cywilów. W listopadzie do aresztu trafiło siedmiu weteranów misji. Dziś sąd wojskowy w Warszawie będzie rozpatrywał wniosek prokuratury o przedłużenie aresztu.




http://wiadomosci.onet.pl/1690360,11,item.html

---------------------------------------------------------------------------------------------

dzis na TVN-ie w telewizjerze leciało coś o tym,widział moze ktoś to?????????

"Będąc na diecie najważniejsze jest, by wieczorem zasnąć, zanim się zechce żreć"

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 91 Napisanych postów 8680 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 31712
trzeba przyznać, że robi się coraz ciekawiej wokół tej sprawy. Coraz bardziej widać, że to efekt działalności (a raczej jej braku) "kontrwywiadu" Antka Policmajstra.

"Energia przepływa, nie powinna stać.
A stoi gdy wątpisz w tę energię.
Musisz więc za energią nadążyć, nadążyć za siłą.
Wówczas jesteś z siłą w harmonii."

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 14 Napisanych postów 700 Wiek 43 lat Na forum 17 lat Przeczytanych tematów 19983
Cóż sprawa nabiera rumieńców.Jeśli chodzi o inne wypowiedzi w kwestii najemnik czy żołnierz ?? to jeśli chodzi o legie cudzoziemską jest to formacja złożona z cudzoziemców wchodząca w skład regularnej armii francuskiej więc żołnierze tam służący nie są uznawani jako najemnicy.Jeśli chodzi o pensje ok 1400 euro to więcej można zarobić na przysłowiowym zmywaku.Obecnie większość armii staje się formacjami zawodowymi więc nie kazdy będzie tam służyc tylko z pobudek patriotycznych ale także dla pieniędzy czy staje się w tedy automatycznie najemnikiem??. Czy jadąc na misje z myślą o zrobieniu pieniędzy tez stane się najemnikiem mimo że służe w regularnej formacji Wojska Polskiego??. Czasy się troche zmieniły od czasu II wojny światowej armii z poboru jest coraz mniej co jest głównie spowodowane innym rodzajów konfliktów gdzie zaczyna liczyć się jakość a nie ilość a do tego potrzebni są specjaliści którym niestety trzeba płacić bo jak nie to pójdą do konkurencji.Według mnie dzisiejszymi najemnikami mozna określic pracowników Private Military Company. Ludzie pracują tam dla firmy i jak się nie podoba to zabieram mamnatki i zmykam gdzie indziej:).Tylko że też to przypomina armie zawodową:)

I tak na marginesie" świat stanął na głowie najlepszym golfistą jest czarny najlepszym raperem biały niemcy nie chcą iść na wojne a polacy zostali okupantami"

Zmieniony przez - Tankowiec w dniu 2008-02-14 14:52:50

Tylko Umarli widzieli koniec wojny... Ci co przeżyli, nie zobaczyli..

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Andrew3 Berserk Labs
Znawca
Szacuny 33 Napisanych postów 4001 Wiek 38 lat Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 46802
Witam
Całego tematu nie czytałem ale sytuację znam także wtrącę swoje trzy grosze za pozwoleniem. Jeśli było to olejcie.

To są ŻOŁNIERZE, którzy byli wysłani na misje do kraju w którym toczą się walki zbrojne! A tak to już jest że na wojnie nie giną tylko Ci z bronią w ręku. Poza tym do chu*a wafla nie wzięli tych ludzi i nie przystawiali im karabinów do skroni.

Także dopóki sprawa nie zostanie wyjaśniona, POWINNI powtarzam POWINNI odpowiadać z wolnej stopy to raz i w mundurach jak żołnierze to dwa a nie jak "członkowie grupy przestępczej o charakterze zbrojnym" bo to jest śmiech na sali. W żadnym cywilizowanym kraju NATO coś takiego nie miało by miejsca! I brano by tam pod uwagę wiele więcej czynników oprócz tych które są oczywiste.

Wniosek jest prosty skoro nie mamy opracowanego cywilizowanego systemu sądownictwa w takich przypadkach, to nie wysyłajmy żołnierzy na misje. Bo następnym razem jak zastrzelą muła to po szybkim sądzie polowym trafią pewnie pod pluton egzekucyjny.

Poz

Serdecznie zapraszam na Fight24.pl

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 91 Napisanych postów 8680 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 31712
Było
Co do odpowiadania z wolnej stopy, normalnie bym się z Tobą zgodził, problem w tym, że Ci żołnierze strasznie kręcili, każdy opowiadał co innego i zamknięto ich właśnie w obawie przed mataczeniem. Teraz się okazało jednak, że były minister i dowództwo mataczą jeszcze bardziej i nagle zrobiła się to sprawa polityczna.
Niejasności jest równie wiele jak linii obrony. A to zły sprzęt, a to zła łączność z dowództwem, a to wszystko w porządku bo w wiosce był jeden terrorysta... Im więcej linii obrony, tym mniejsza ich wiarygodność, ale kij z tym. Pozostaje wciąż problem, że nawet jeśli w wiosce jest jeden terrorysta, to nie ma takiego prawa, które pozwala w imię ubicia go rozpieprzyć wszystko i wszystkich w okół (choć są wśród nas tacy, którzy takiego prawa by sobie życzyli )

"Energia przepływa, nie powinna stać.
A stoi gdy wątpisz w tę energię.
Musisz więc za energią nadążyć, nadążyć za siłą.
Wówczas jesteś z siłą w harmonii."

Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

szczeka WIELOKROTNEGO formowania ?

Następny temat

Michalczewski wraca na ring?

WHEY premium