>Błędem jest jednak stwierdzanie, że
kulturysta jest słaby. Coleman, >Leverone, Arnold... Nazwiesz ich słabymi?
jasne że są silni. zgadzam się. poświęcają grube godziny na trening i żrą pewnie 4x tyle co szary żuczek urzędnik , na pewno są silni.
>Podobnie można powiedzieć, że celem ciężarowca jest spaść się jak >świnia, poryczeć na scenie, ubrać się w obcisłe ciuszki i machać żelazem >to do góry, to do dołu...
jasne że można tak powiedzieć (z tym że co do 'spasienia się jak świnia' - to tylko o kategorii 'open' - reszty na pewno nie nazwałbym spasionymi)
Osobiscie jednak uważam że jest to sport dający odzwierciedlenie odwiecznemu męskiemu dążeniu do bycia jak najsilniejszym, wiec pomimo wszelkich wad mam dla tej dyscypliny szacunek (do kulturystyki nie mam żadnego - nie uznaję tego w każdym razie za dyscyplinę sportu). Konkursy kulturystyczne uważam za pewien wariant niesmacznego odpowiednika damskich konkursów piękności. I w dodatku rządzą tam grube spasione świniaki o proporcjach beczki (to już kwestia gustu , więc się nie upieram - chociaż nie mogę zrozumieć w czym najlepszy jest ten biedny Coleman)
>Co do zdrowia to raczej nie narzekają bardziej niż przeciętny Kowalski, >który spędził pół życia przed TV z puszką piwa.
punkt dla ciebie. jasne. zgadzam sie. valentino też pewnie przeżyje swoje eksperymenty z olejkami
>I lekarz jest wymagany na każdej większej imprezie sportowej. Czy to >boks, czy to piłka nona, biegi, czy kulturystyka.
no tak. ale kulturystyka jest jednak czymś szczególnym. w pozostałych dyscyplinach ryzyko przeważnie jest związane z tym że dojdzie do brutalnego kontaktu z rywalem / matą / zderzenia z innym kolarzem / dostania korkiem w morde / wybiciem barku przy serwie itd.
A w kulturystyce stoi sobie taki pan, nikt do niego nie podchodzi, on sie napręża i dostaje drgawek (przykładowo.. Furosemid). Albo cała ta akcja z zachwianiem równowagi komórkowej - ok 5 dni przed samymi zawodami startujący zaczyna dokładać łyżkę soli do żarcia, potem ostatniego dnia wogóle ją odstawia i bierze bodajże potas - i woda wpływa jak zaczarowana do komórek mięsniowych. To naprawdę nie jest zdrowe. To nie jest sport, ani tym bardziej sport zmierzający do zdrowia. Dlatego też pozwoliłem sobie go porównać do syntholowców.. (oczywiscie nieco prowokacyjnie