SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Anatomia sztuk walki na National Geographic

temat działu:

Scena MMA i K-1

słowa kluczowe: , , , ,

Ilość wyświetleń tematu: 15688

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Znawca
Szacuny 26 Napisanych postów 1137 Wiek 47 lat Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 42872
Nie, no ja nie twierdze, ze wszystkie dawne osiagniecia sie zdewaluowaly. Tyle tylko, ze dawne zalozenia byly mniej odporne na bledy, m.in. ze wzgledu na mniejszy stan wiedzy czy mozliwosci poddanie krytycznej analizie. Po prostu wiele sposobow walki nie bylo optymalnych, bralo sie przypakladowo z obserwacji zachowan odleglych od nas zwierzat, co tez moze tlumaczyc niezbyt dobr wynik reprezentanta dosyc archaicznego stylu.

In the warriors code
There's no surrender
[http://www.mypersonality.info/seba5000/]

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 21 Napisanych postów 1655 Wiek 37 lat Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 23447
Może inaczej - były adekwatne do sposobu, w jaki się kiedyś walczyło a tak to się zgadzam
A tak btw uważam, że i dziś styl tradycyjny może być bardzo skuteczny, trzeba tylko spojrzeć na niego krytycznym okiem i umieć wybrać to, co najlepsze

Pochlebcy są podobni do przyjaciół tak jak wilki do psów

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 1 Napisanych postów 548 Wiek 36 lat Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 7809
Piałem ze skoksowanego taekwondoki

Ogólnie te pomiary były z dupy, np. nie była brana pod uwagę waga uderzających. Ale fajnie było wytłumaczone uderzenie pod względem anatomicznym.
Nic specjalnego.

http://www.sfd.pl/temat287876/ No Limits Toruń
MMA/Vale tudo

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 1 Napisanych postów 482 Na forum 17 lat Przeczytanych tematów 1835
film jak dla mnie poprostu super , polecam kazdemu , tworcy filmu naprawde wlozyli w to duzo serca

....

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Cavior Bushido24.pl
Znawca
Szacuny 26 Napisanych postów 7168 Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 46566
seba5700:

Hmm, osobiscie jestem sceptykiem, nie wierze w akupunkture, homeopatie, energie chi, akupunkture, bioenergioterapie, punkty witalne, czakramy, istnienie zyl wodnych, podwodne cywilizacje itp rzeczy.

Niestety, podobnie jak wielu ludzi współcześnie-wrzucasz do jednego wora rzeczy realne i nierealne. Nie jest to Twoja wina-takie mamy po prostu czasy, że wszystkiemu, co pozornie niewytłumaczalne-ubiera się w szaty mistycyzmu i magii.

Kolejno...

akupunktura/akupresura/punkty witalne:

Dostałeś kiedyś pięścią w "splot słoneczny"? Uderzyłeś przypadkowo kolanem w kant stołu? Jeśli tak-to wiesz, jaki to ból-nawet wtedy, jeśli zderzenie nie było zbyt silne.

To mniej więcej to samo zjawisko-tylko w trochę innej skali. Nie ma nic wspólnego z "magią". To umiejętność wpływania na organizm dzięki znajomości anatomii i neurologii. W ludzkim ciele, sygnały o bólu/cieple/zimnie/itd przesyłane są jako impulsy nerwowe. Odpowiednie oddziaływanie na nerwy (przy użyciu igieł w akupunkturze albo nacisku w akupresurze) może wywołać różne reakcje. "Punkty witalne" to najczęściej zakończenia nerwów, znajdujące się na tyle "płytko" pod skórą, że da się na nie bezpośrednio podziałać.

homeopatia: nie znam się na tym. Niektórzy(nawet utytuowani naukowcy) są za, inni przeciw. Ja osobiście przychylam się raczej ku teorii, że homeopatia opiera się na "efekcie placebo". Pacjent tak mocno wierzy w to, że mu to pomaga-iż rzeczywiście jego stan ulega poprawie.

bioenergoterapia: j/w.

energia Chi/czakramy: to temat na oddzielną dyskusję. Z jednej strony-"przepływy" Chi i ich kontrola są pod niektórymi względami zadziwiająco bliskie temu, co opisałem przy okazji akupunktury. Z drugiej strony-czasem za bardzo stroi sią zwykłe biomechaniczne zjawiska w "mistyczne" szatki.

Jednakże przyznam Ci rację w tym, że popisy współczesnych "mistrzów operowania energią" są najczęściej równie realne jak wyczyny rycerzy Jedi
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Znawca
Szacuny 26 Napisanych postów 1137 Wiek 47 lat Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 42872
To mniej więcej to samo zjawisko-tylko w trochę innej skali. Nie ma nic wspólnego z "magią". To umiejętność wpływania na organizm dzięki znajomości anatomii i neurologii. W ludzkim ciele, sygnały o bólu/cieple/zimnie/itd przesyłane są jako impulsy nerwowe. Odpowiednie oddziaływanie na nerwy (przy użyciu igieł w akupunkturze albo nacisku w akupresurze) może wywołać różne reakcje.

Nie chcialbym robic off-topa, ale poniewaz sugerujesz mieszanie przezemnie realnego z nierealnym, jako odpowiedz wrzuce tu jeden artykul, wyjasniajacy moje sceptyczne stanowisko odnosnie racjonalnosci samej akupunktury. Dla mnie to czysta wiara w czary, bezsensowne wbijanie patyczkow w wymyslone punkty, co nie ma zadnego dzialania terapeutycznego, poza efektem placebo podobnie jak swiecownie uszu i tym podobne. Starozytne cywilizacje wiedze medyczna mialy na bardzo niskim poziomie, a zalozenia ich metod leczenia byly w wieu aspektach rownie chybione, jak i wszelkich innych dziedzin wiedzy, lacznie z metodami prowadzenia walki o ktorych byla mowa. Jezeli moja wypowiedz dotyczaca punktow witalnych odczytales jako podwazania tradycyjnego kopa w jaja, to nie musze chyba Cie zapewniac, ze nie o to mi chodzilo. Oczywiscie, ze istnieja wrazliwe punkty na ciele czlowieka, do tego nie potrzeba jakiej specjalnej wiedzy, czysta praktyka. Nie moge linkowac do biuletynu sceptycznego, wiec artykul wkleje:

Akupunktura
Akupunktura, praktykowana przez lekarzy nie jest, jak narazie, oficjalną specjalizacją uznaną przez Ministerstwo Zdrowia. Specjalizacją może być psychiatria, terakochirurgia, reumatologia, ale nie akupunktura czy homeopatia. Z tego wniosek, że żaden lekarz nie ma prawa twierdzić, że jest specjalistą od akupunktury. Można, co najwyżej mówić o orientacji czy zainteresowaniu.
Akupunktura opiera się na postualcie twierdzącym, że na ciele ludzkim istnieje sieć "meridianów", przez który przepływają "siły życiowe" osobnika. Sieć ta ujednolica całość osoby ludzkiej i pozwala, drażniąc czy stymulując, wpłynąć na regulację funkcjonowania organizmu.

"Meridiany", których "drogi" są dokładnie wyznaczone, zawierają punkty znajdujące się na skórze i na błonach śluzowych. Akupunktura używa maleńkich igieł, które wbite w te punkty pozwalają na lepszy przepływ "sił życiowych".

W Polsce początkowo mówiono o akupunkturze jako metodzie likwidacji bólu, lecz szybko stała się ona "terapią z prawdziwego zdarzenia". Terapia ta może być stosowana przy pomocy igieł, młoteczków lub specjalnych patyczków.

Oczywiście nikt nigdy nie widział "przepływu sił życiowych". Nikt nie widział również "meridianu". Akupunktura opiera się na pojęciach, które pozostając całkowicie teoretycznymi, opierają się wszelkim próbom dowodu eksperymetalnego.

W pracach poświęconych tej dziedzinie magii medycznej znajdziemy tysiące dowodów na istnienie "meridianów", dowodów przeprowadzonych przy pomocy cząstek radioaktywnych, które ponoć przemieszczają się w ciele właśnie poprzez "meridiany". Wszystkie jednak eksperymenty, które prowadzone były w różnych częściach świata, cierpią na ten sam brak - brak naukowego podejścia do sprawy. Robiono byle co, byle jak, byle tylko udowodnić to, co chciało się udowodnić.

Eksperymenty na przykład wykazały, że 43% pacjentów leczonych na chroniczne bóle, stwierdziło zdecydowaną poprawę po przejściu przez ręce specjalistów od akupunktury. Amerykańscy naukowcy postanowili jednak ponownie przeprowadzić badania, jako że protokoły z poprzednich były na tyle niejasne, że trudno było wypowidzieć się na temat ich wartości. Przeprowadzono więc eksperyment, który mógłby posłużyć za przykład dla wszystkich, którzy zbyt szybko chcą wyciągać wnioski (szczególnie jeśli te wnioski są z góry założone...).

Dr Moore i dr. Berk zebrali drogą ogłoszenia 42 osoby cierpiące na bóle stawowe, a będące poza tym w ogólnie dobrej formie. Pacjenci zostali zbadani przez osobę, która miała za zadanie określić natężenie ich bólów. Zbadano również kąty, do jakich mogli zginać oni obolałe członki. Osoba ta nie brała więcej udziału w eksperymencie, aż do jego zakończenia nie miała żadnego kontaktu z chorymi.

Poprzez losowanie pacjenci zostali podzieleni, oczywiście nic o tym nie wiedząc, na dwie grupy. Pierwsza grupa miała być leczona akupunkturą, druga... akupunkturą-placebo.

Warto w tym miejscu wyjaśnić Czytelnikowi nieobytemu ze słownictwem medycznym, co to jest placebo. Otóż aby zbadać działanie jakiegoś lekarstwa na ludziach, trzeba porównać jego skuteczność z czymś konkretnym. Tym czymś konkretnym jest specyfik, który z pewnością nie ma żadnego działania terapeutycznego. Na przykład odrobina amidonu, czyli zwykłego opłatka, podana w formie tabletki. Tabletki tak samo wyglądającej jak prawdziwy lek.

A wszystko to w celu uniknięcia nieporozumień. W bardzo wielu przypadkach stan pacjenta poprawia się, gdy tylko mówi się mu, że dostanie nowe lekarstwo. Jest to znane zjawisko. Nie tylko z resztą lekarzom.

Psycholodzy przytaczają przykład "efektu Hawthorne'a". Jest to ciekawa historia opisana przez C.E. Snowa, który postanowił w 1924 roku przeprowadzić badania w Hawthorne Works, jednej z fabryk należącej do Western Electric Company w Stanach Zjednoczonych. Eksperyment miał za zadanie wykazać, jak siła oświetlenia hal produkcyjnych wpływa na wydajność produkcyjną robotników pracujących na taśmie.

Początkowo została zmierzona wydajność w oświetleniu naturalnym, następnie oświetlenie zostało zwiększone. Wydajność wzrosła. Podniesiono poziom oświetlenia, wydajność wzrosła jeszcze bardziej. Snow zdecydował kontynuować i obserwował, że z każdą nową lampą wzrastała wydajność pracy robotników. Ale, jako prawdziwy naukowiec, razem ze swymi kolegami, postanowił ciągnąć dalej doświadczenie, i tym razem zmniejszyć oświetlenie, i to nawet poniżej poziomu początkowego. Okazało się, że wydajność nadal wzrastała. Po kolejnym zmniejszaniu oświetlenia, wzrastała nadal, aż do momentu, gdy robotnicy nie byli w stanie odróżnić części na taśmie. Wówczas wydajność spadła. Okazało się, po długich debatach, że to nie poziom oświetlenia miał cokolwiek wspólnego z wydajnością pracy robotników. Pracowali oni lepiej, bo po prostu zauważyli, że ktoś się nimi interesuje.

I dlatego właśnie lekarze wymyślili placebo, aby nie dać się zwieść polepszeniem stanu pacjenta jedynie ze względu na fakt, że ktoś się nim zajmuje. Ale wróćmy do akupunktury.

Obie grupy leczone były przez tego samego lekarza, który uprzednio uzyskał odpowiednie wykształcenie w dziedzinie akupunktury od pewnego lekarza chińskiego. Z pierwszej ręki, można powiedzieć.

Każda z grup, w podobny sposób, została podzielona na dwie podgrupy. Ten sam lekarz w stosunku do przedstawicieli jednej z grup zachowywał się przyjaźnie i przedstawiał się jako entuzjasta chińskich metod terapii, w stosunku do drugiej grupy był mało sympatyczny i sceptycznie nastawiony do tej techniki terapeutycznej. We wszystkich przypadkach pacjenci podczas seansów układani byli tak, by nie mogli widzieć wbijanych w ich ciało igieł.

Grupa "akupunktury" wzięła udział w klasycznych seansach wbijania igieł i odpoczynku: stymulacja odpowiednio wbitych igieł przez około trzy minuty, odpoczynek przez 4 minuty, znów stymulacja itd.

Grupa "placebo" wzięła udział w dokładnie takim samym ceremoniale, poza tym, że symulowano wbijanie igieł, stymulacje i odpoczynek. W żadnym momencie igły nie zostały wbite w skórę.

We wszystkich przypadkach czas operacji był dokładnie odmierzany tak, aby nikt nie był "leczony" dłużej lub krócej niż inny. Trwało to przez trzy tygodnie.

Pod koniec eksperymentu pacjenci zostali znów poproszeni o określenie poziomu swego bólu w rozmowie z psychologiem, którego spotkali na początku. Człowiek ten, jak wspominałem, nie wiedział nic na temat podziału na grupy i warunków w jakich odbył się eksperyment. Zbadano też pacjentom kąty, pod jakimi mogli zginać obolałe stawy. Przedstawiono również kwestionariusz, dzięki któremu dowiedzieli się, że byli poddani opisanemu eksperymentowi. Mieli wypowiedzieć się, do jakiej grupy, ich zdaniem, należeli. Po wypełnieniu kwestionariusza w indywidualnej rozmowie wyjaśniano przyczyny eksperymentu i cel, jaki miał być osiągnięty.

Uzyskane rezultaty wykazują w sposób znaczący statystycznie, że akupunktura i placebo tak samo dobrze spełniły swe role. 62% stwierdziło, że bóle się zmniejszyły. I jeszcze, że akupunktura nie spowodowała lepszych rezultatów niż placebo. Wręcz przeciwnie. Wspomniane 62% podzieliło się następująco: 23% dla tych, którzy rzeczywiście byli poddani akupunkturze i 39% tych, którzy nie byli.

Stwierdzono również, że kąty zgięcia chorych stawów nie zmieniły się wcale. Wbijanie, czy nie wbijanie igieł nie ma żadnego wpływu na zdrowie pacjenta. Eksperyment wykazał, że nawet lepiej nie wbijać, tylko być miłym i entuzjastycznie nastawionym...

Akupunktura polega, jak to już mówiliśmy, na stymulacji specjalnymi igłami odpowiednich miejsc na skórze. Ale, okazuje się, że inne, podobne do opisanego, eksperymenty wykazują, że wbijanie igieł w "fałszywe" punkty, wybrane przypadkowo na ciele, ma dokładnie to samo działanie, co "prawdziwa" akupunktura.

Oczywiście, jak to bywa ze wszelkimi magiami, jakiekolwiek by one były, "specjaliści" od akupunktury i na to mają argument. Otóż niektórzy z nich twierdzą, że "jakikolwiek punkt na skórze jest punktem akupunktury, pod warunkiem, że będzie odpowiednio stymulowany". Bez komentarza...

Akupunktura przyszła do nas z Chin. Ale, jak się wydaje, czasy "regularnie" przeprowadzanych operacji chirurgicznych pod znieczuleniem "akupunkturowym" (z czerwoną książeczką Mao w ręku) jakoś już w tym państwie minął. Dwaj lekarze z Szanghaju wyjaśnili nawet w 1980 roku, że w większości przypadków pacjenci byli znieczulani jak najbardziej klasycznymi metodami. Całkiem chemicznymi. Igły były jedynie na pokaz...

Oczywiście, w środowiskach medycznych są tacy, którzy potrafią twierdzić, że "skoro akupunktura rzeczywiście pomaga w zwalczniu bólu, to przyczyny dla jakich się to dzieje są drugorzędne". Odpowiedzieć można, że bardzo wiele osób jeździ do Lourdes czy do Częstochowy i też popatrzywszy w święty obraz, czuje się lepiej. Tyle, że zadaniem lekarza nie jest zajmowanie się cudownymi uzdrowieniami. Lekarz ma leczyć.

Jedna z największych i najważniejszych publikacji medycznych na świecie, The Lancet, pisze w 1984 roku o akupunkturze w sposób absolutnie jednoznaczny: "Liczne próby i eksperymenty klinicznie kontrolowane wykazały, że twierdzenia o skuteczności akupunktury nie mają żadnej wagi naukowej". W tym samym artykule mowa jest również o tym, że zwolennicy akupunktury nie chcą wziąć pod uwagę testów, które wykazują jej bezużyteczność. Akupunktura jest doskonałym przykładem trudności, na jakie natrafia się, gdy się chce wyznaczyć granicę między rozsądkiem i wiarą, między nauką i szarlatanizmem, między uczciwymi badaniami medycznymi i bezwzględnym wykorzystywaniem ludzkiego cierpienia.

Ale wróćmy jeszcze do Chin. Mało kto wie, że akupunktura została zabroniona przez Cesarza w 1882, jako hamulec postępu nauk! Tysiące lat badań nad akupunkturą wskazywałyby więc, że zakaz praktyk nie został podjęty bez zastanowienia. Maoistyczne władze wprowadziły tę technikę ponownie w latach pięćdziesiątych, bo kraj był zbyt biedny, by móc sobie pozwolić na klasyczną medycynę. A może też i dlatego, że komuniści chińscy mieli wówczas inne priorytety, niż rozwój nauk medycznych.

Skądinąd akupunktura wielokrotnie próbowała "przedostać się" do Europy. Zawsze z tym samym skutkiem, znikała po kilku czy kilkunastu latach. Edinburgh Medical and Surgical Jurnal pisał w 1827 roku, ponad 150 lat przed The Lancet:

"...Podsumowując, otwarty, naukowy umysł wziąwszy pod uwagę choroby, w których leczenie akupunkturą przyniosło największe sukcesy, w naturalny sposób położy to na karb wyobraźni i stwierdzi, że należy wygnać akupunkturę z praktyk medycznych".

Aby podsumować część rozważań poświęconą tej medycynie magicznej warto zwrócić uwagę, na fakt, że wbrew temu, co twierdzą zwolennicy akupunktury, nie zostało przeprowadzone ani jedno doświadczenie, które dowodziłoby jej skuteczności. Oczywiście, czasami to działa, ale przypomnę pytanie, które zawsze należy postawić, gdy mamy do czynienia z magią: Czy działa ze względu na przyczyny, o których mówią magowie?

Eksperymenty, które zostały przeprowadzone w klinicznych, naukowych warunkach wykazują, że:

- pozytywne działanie AKUpunktury nie ma nic wspólnego z igłami

- pozytywne działanie akuPUNKTURY nie ma nic wspólnego z jakimikolwiek punktami.

Złośliwe pytanie do pomedytowania: co w takim razie pozostaje?

Skoro można leczyć otyłość i żółtaczkę wbijając igłę w ucho, to czemu nie brać śliny ropuchy zebranej w świetle Księżyca? Bo nie ma właściwie żadnej różnicy, jeśli nie mówimy o formie, między czarownikiem rzucającym zaklęcie i lekarzem wbijającym igiełki.

Akupunktura okiem lekarza

Medycyna Chińska nazywana często Medycyną Wschodu albo Tradycyjną Medycyną Chińską zajmuje się dużym zakresem folklorystycznych praktyk medycznych opartych na mistycyźmie opartym na twierdzeniu istnienia energii życiowej ciała (chi, qi...), która porusza się w ciele w 14 kanałach zwanych meridianami. Choroba jest wynikiem nierównowagi bądź przerwania chi. Dawne praktyki medyczne, jak akupunktura i Qigong mają naprawiać tę nierównowagę.
Tradycyjna akupunktura polega na wbijaniu igieł ze stali nierdzewnej w różne miejsca w ciele. Następnie przepuszcza się przez nie prąd elektryczny o niskiej częstotliwości w celu wzmocnienia stymulacji. Stosuje się również wstrzykiwanie wody destylowanej, prokainy, morfiny, witamin lub roztworów homeopatycznych, użycie promienia laserowego (laseropunktura), wbijanie igieł w małżowinę uszną (aurikuloterapia), i naciskanie dłońmi (akupresura). Wszystkie te działania odbywają się na "punktach akupunktury", które znajduję się w różnych miejscach ciała. Ponoć początkowo było ich 365, tyle, ile dni w roku, lecz dziś ich liczba zwiększyła się do ponad 2000. Niektórzy praktycy wbijają igiełki w chore miejsca, zaś inni w różne miejsca, w zależności od symptomów chorobowych.

Niekturzy praktycy akupunktury przyjmują tradycyjne chińskie podejście do zdrowia i chorób, i uważają, że akupunktura, zioła i tego typu praktyki są odpowiednim podejściem do całego szeregu chorób. Inni odrzucają podejście tradycyjne i twierdzą jedynie, że akupunktura jest prostą metodą usunięcia bólu. Przygotowanie diagnozy przez lekarzy praktukujących medycynę chińską może opierać się na kwestionariuszach (historia choroby, styl życia), obserwacji chorego (stan skóry, języka, cera), osłuchaniu (oddech) i badaniu pulsu. Sześć aspektów pulsu ma być powiązanych z organami i funkcjami organizmu. Bada się je aby wyznaczyć meridiany, które mają "braki w chi". Niektórzy praktycy akupunktury twierdzą, że niektóre właściwości elektryczne ciała rozregulowywują się na długo przed pojawieniem się symptomów chorobowych. Twierdzą, że można w ten sposób leczyć choroby jeszcze przed pojawieniem się jakichkolwiek symptomów choroby.

Wątpliwe deklaracje
Lista chorób, które mają być leczone akupunkturą zawiera chroniczne bóle (w karku, w krzyżu, migreny), bóle związane z nadwyrężeniami, naderwaniami ścięgien, problemy gastryczne i jelitowe (niestrawność, wrzody, zaparcia, rozwolnienia), krążeniowe (podwyższone i obniżone ciśnienie), paraliż, głuchotę, nieregularny okres, oziębłość, niemoc płciową i problemy uzależnień. Twierdzenia te opierają się jednak jedynie na deklaracjach praktyków i kilku niejasno opisanych badaniach. Badanie przeprowadzone w kontrolowanych warunkach wykazało, że elektroakupunktura małżowin usznych nie miała lepszego wpływu na ból niż placebo (lekkie obmacywanie). W 1990 r trzej epidemiolodzy holenderscy przeanalizowali 51 badań skuteczności akupunktury jako metody leczenia chronicznego bólu i stwierdzili, że "jakość badań uważanych za najlepsze jest kiepska. (...) Skuteczność akupunktury jako leczenia chronicznego bólu pozostaje wątpliwa". Przeanalizowali również raporty dotyczące skuteczności akupunktury w leczeniu uzależnień od nikotyny, heroiny i alkoholu, i stwierdzili, że twierdzenie, iż akupunktura jest skuteczna w tego typu leczeniach nie znajduje poparcia w poważnych badaniach klinicznych.

Nie jest jasne w jaki sposób akupunktura ma leczyć ból. Niektóre teorie twierdzą, że pulsacje bólu są blokowane w meridianach i nie docierają do mózgu. Inne sugerują, że akupunktura stymuluje ciało do wydzielania substancji narkotycznych zwanych endorfinami, które zmniejszają ból. Inne hipotezy sugerują jedynie wpływ sugestii i uwarunkowań kulturowych na stan pacjentów. Melzack i Wall stwierdzili również, że zaniknięcie bólu może być, w przypadku akupunktury, wynikiem różnego rodzaju stymulacji, jak eketryczność i ciepło, w miejscach wbijania igieł. Stwierdzili, że "skuteczność tych form stymulacji wykazuje, że akupunktura nie jest żadnym działaniem magicznym, lecz skuteczną metodą stymulacji zmysłów". W 1981 r American Medical Association Council on Scientific Affairs stwierdził, że zanik bólu nie następuje regularnie i w sposób powtarzalny u pacjentów poddanych akupunkturze, u wielu zaś nie występuje wcale.

Znaczące ryzyko
Źle przeprowadzony zabieg akupunktury może prowadzić do utraty przytomności, wylewów podskórnych, perforacji płuc, konwulsji, infekcji, żółtaczki, zakażeń bakteryjnych i uszkodzeń nerwów. Używane przez praktyków akupunktury zioła nie są przebadane w kwestii ich skuteczności i bezpieczeństwa. Niebezpieczeństwo polega również na tym, że praktykujący akupunkturę, nie opierając się na naukowym podejściu, może nie zwrócić uwagi na poważne objawy chorobowe.

Niebezpieczne efekty stosowania akupunktury mogą być bardziej niebezpieczne, niż mogłoby się to wydawać. Sondaż przeprowadzony wśród 1135 norweskich lekarzy wykazał 66 infekcji, 25 perforacji płuc, 31 przypadków zwiększenia bólu i 80 przypadków innych przypadłości. Sondaż przeprowadzony wśród 197 praktyków akupunktury, którzy obserwowali pacjentów po kuracji, wykazał 132 przypadki utraty świadomości, 26 przypadków zwiększenia bólu, 8 przypadków perforacji płuc i 45 przypadków innych problemów.

Wątpliwej jakości normy.
Stany Zjednoczone zostały zalane w 1971 r falą reklam akupunktury. Było to wynikiem wizyt wysokich funkcjonariuszy państwowych w Chinach. Pojawiły sięk kliniki akupunktury, sympozja, pokazy, publikacje, kursy korespondencyjne zawierające igły do przeprowadzania samodzielnych prób. Dziś kilka stanów ograniczyło prawo praktyki akupunktury, zezwalając jedynie wykonywać ją lekarzom i personalowi pod nadzorem. W 20 Stanach osoby bez żadnego przygotowania medycznego mogą zajmować się akupunkturą poza wszelką kontrolą medyczną. FDA (Food an Drug Administration) zaklasyfikowała igły używane w akupunkturze jako należące do klasy II narzędzi medycznych, co zezwala na korzystanie z nich jedynie praktykom posiadającym zezwolenie. Akupunktura nie jest pokryta ubezpieczeniem Medicare.

Wciąż trwają próby ustanowienia norm poprzez National Commission for the Certification of Acupuncturists (NCCA). Tysiące praktyków dostało certyfikaty, niektóre Stany uznały egzamin NCCA jako bazę do wydania zgody na praktykę. Wydawane certyfikaty, to C.A. (certified acupuncturist), M.A. (master acupuncturist), D.A. (dyplom akupunktury) oraz O.M.D. (doktor medycyny orientalnej). Te dyplomy nie są uznane przez środowisko naukowe. W 1990 r amerykański Sekretariat Nauki uznał istnienie National Accreditation Commission for Schools and Colleges of Acupuncture an Oriental Medicine. Jednakże uznanie to nie opierało się na zasadności programu nauczania lecz na kruczkach prawnych.

Akredytacja akupunkturzystów jest farsą. Chociaż niektórzy z nich są lekarzami, większość to laicy, którzy bawią się w lekarza podpierając się różnymi certyfikatami i "dyplomami", które jak parasola mają chronić ich niczym nie podparte terapie i szaleństwa rodem z New Age. Niestety niektóre instytucje, jak HMO (health management organizations), szpitale, a nawet wydziały medycyny ulegają reklamom i poddają pacjentów tego typu fałszywym terapiom, podczas gdy potrzebują oni prawdziwego leczenia.

National Council Against Health Fraud (Narodowa Rada Zwalczania Oszustw Medycznych) stwierdziła: akupunktura jest niczym nie podpartą metodą terapii, jej teorie i praktyki opierają się na prymitywnych i zmyślonych koncepcjach zdrowia i choroby, nie mających żadnego związku z wiedzą naukową. Prowadzone przez ostatnie 20 lat badania wykazały, że nie jest skuteczną terapią w żadnej chorobie, zaś obserwowane wyniki pozytywne są spowodowane sugestią i innymi mechanizmami psychologicznymi. Stosowanie akupunktury powinno być ograniczone jedynie do odpowiednich warunków badawczych, firmy ubezpieczeniowe nie powinny pokrywać kosztów leczenia akupunkturą, prawo do stosowania akupunktury powinno zostać stopniowo ograniczone i zniesione, a pacjenci, którzy chcieliby stosować tę metodę, powinni skonsultować się z lekarzem, który nie ma żadnego interesu finansowego w jej stosowaniu.

Pomimo wysiłków mających na celu zrozumienie anatomii i fizjologii "punktów akupunktury" ich definicja i charakterystyka pozostają niejasne. Jeszcze bardziej niejasną jest baza, na której opiera się ta technika azjatycka, jak krążenie Qi, system meridianów i teoria pięciu faz. Nijak nie można pogodzić tego ze współczesną wiedzą biomedyczną.

Podsumowując można stwierdzić, że jeśli ktoś idzie do praktyka tradycyjnej medycyny chińskiej, naraża się na ryzyko postawienia złej diagnozy medycznej i na konsekwencje tej złej diagnozy.

Stephen Barrett, M.D.

In the warriors code
There's no surrender
[http://www.mypersonality.info/seba5000/]

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Cavior Bushido24.pl
Znawca
Szacuny 26 Napisanych postów 7168 Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 46566
Artykuł interesujący, choć mam pewne zastrzeżenia.

Po pierwsze-trochę za mało w nim konkretów (opisano jedno badanie, wspomniano o kilku innych-a ton artykułu jest taki, jakby wyciągnięte przez autora tezy były poparte setkami eksperymentów. Jeśli tak jest-to mógłby je wymienić).

Po drugie-moim zdaniem eksperyment medyczny jest, z racji skomplikowania zagadnienia, trudny do statystycznego opisu.

Jeśli grupa liczy 42 osob, to jedna osoba (odczuwająca poprawę bądź jej brak) zmienia wynik o ok. 2,4 %. Dla porównania-w ramach tzw. pierwszej pracowni fizycznej (pierwszy cykl laboratoryjny na kierunku fizyka oraz obowiązkowy kurs dla studentów biologii, chemii, biotechnologii itd) przeprowadza się różne, stosunkowo proste i "oklepane" przez pokolenia pomiary często po kilkaset razy! Jeśli więc dla uwiarygodnienia wyniku eksperymentu w którym "wiadomo co wyjdzie" potrzeba takiej ilości danych-to jak w badaniach medycznych można oprzeć się na tak małej liczbie pacjentów? Badania z Norwegii były jedynymi wspomnianymi, z których wiarygodnością (pod względem statystycznym) mogę się zgodzić bez większych zastrzeżeń.

Co do samych badań (chodzi o pacjentów z bólem stawów): na samopoczucie pacjenta ma wpływ ogromna liczba czynników. Nawet jeśli dobrano takich, którzy cierpieli tylko na bóle stawów "i nic poza tym", to sprawa i tak nie jest prosta. W przypadków zmian reumatycznych (mam kilkoro znajomych cierpiących na takie schorzenie w różnych stadiach zaawansowania) zdolność stawu do ruchu oraz odczuwany ból zmienia się w zależności od pogody, ogólnego samopoczucia, ilości stresu i wielu innych. Jednego dnia nawet nie pamiętają o chorobie-a nazajutrz mają problem np z ustaniem na chorej nodze. Pomijając już kwestię, że wśród "cierpiących na bóle" zdarzają się osoby które sobie dolegliwość wmawiają-i tutaj zarówno poparawa jak i jej brak nie zależy wprost od obranej terapii.

Po trzecie:

Mniej niż trzy miesiące temu (nie pamiętam dokładnie czy to był styczeń czy luty) na treningu (aikido) instruktor wziął "na warsztat" stosunkowo rzadko występującą technikę yonkyo (tzw. czwarte unieruchomienie w aikido, w konsekwencji dźwigni na bark i nacisku na nerw pośrodkowy). Przed przystąpieniem do ćwiczeń wyraźnie nas ostrzegł, żeby zachować ostrożność, bo przy tej technice łatwo przekroczyć "granicę bólu" i wtedy jej skutki można odczuwać nawet kilka dni.

Po ostrzeżeniu tradycyjnie podzieliliśmy się na dwójki i zaczęliśmy ćwiczyć. Ja osobiście nigdy za tą techniką nie przepadałem, bo nikomu nigdy (próbowało kilkadziesiąt osób, z czarnymi pasami włącznie) na mnie nie wyszła. Tzn. owszem, czułem ból, ale nie "paraliżujący", jak mówiło mi sporo znajomych, tylko lekki i irytujący. Prawdopodobnie mam nerw trochę głębiej niż inni-i trudniej się do niego dobrać.

Mistrz krążył po sali, rodzielał pary i na każdym wykonywał technikę. Gdy doszedł do mnie, postanowiłem zaoporować. Zaparłem się na nogach i usztywniłem rękę. Jakież było moje zdziwienie, gdy delikatny (!) nacisk na przedramię wywołał taki ból, że nogi się pode mną ugięły i mało nie krzyknąłem. Instruktor położył mnie w sekundę, w czym mój opór ani odrobinę mu nie przeszkodził. Wychodząc z treningu nie miałem ani śladu po technice (przy mocnym nacisku zwykle pojawia się mały siniak). Rano wstaję-a przedramię rwie tępym bólem przy każdym dotknięciu. Do tego-biorę coś do ręki a dłoń sama mi się otwiera(mimo, że próbuję ją zmusić do tego, by pozostała zamknięta), jakby podniesiony kubek z herbatą ważył tonę. Efekty techniki odczuwałem przez niemal dwa pełne dni. Od tego czasu mam spory szacunek do yonkyo. Wiadomo, że jest różnica między wywoływaniem bólu-a "leczeniem" przy użyciu nacisku, ale jednak działanie nerwów potrafi zaskoczyć, więc nie wykluczałbym tak bezwzględnie skuteczności akupunktury i podobnych praktyk.

Jakbyś miał jeszcze jakieś artykuły-wrzuć link.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Znawca
Szacuny 26 Napisanych postów 1137 Wiek 47 lat Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 42872
Kurcze powiem szczerze, ze osobiscie nie potrafie przestawic sie na takie podejscie. Przeciez ciezar dowodu spoczywa na osobie postulujacej skutecznosc jakiejs terapii, a wlasnie z akupunktura jest ten problem, ze brak jest jakichkolwiek rzetelnych badan, ktorymi moznaby to poprzec. W przypadku klasycznej medycyny wdrozenie metody leczniczej poparte jest dziesiatkami powtarzalnych eksperymentow, opisie klinicznym jego dzialania jak i sprawdzeniu mechanizmow biochemicznych. Same zalozenia akupunktury nie nosza podstaw naukowych, wiara w siec mitycznych meridianow, nie wykrywalnych przez klasyczne nauki, w mojej ocenie nie rozni sie niczym od wiary w moc jedi, radiestezje, czary czy homeopatie. Wszelkie wspolczesne metody leczenia, maja jakies oparcie w biologii czlowieka, w akupunkturze, swieczowaniu uszu czy okadzaniu kadzidelkiem takiego powiazania za cholere nie potrafie sie dopatrzec. Nawet gdyby samo wbijanie igielek, mialo miejsce wjakis rzeczywiscie istotnych punktach ukladu nerwowego, nie widze fizycznego zwiazku pomiedzy taka czynnoscia, a czrodziejskim ustapowaniem roznorakich chorob, ktore w wiekszosci maja jakas scisle okreslona biologiczna przyczyne.

Co do techniki aikido, to wydaje mi sie czyms naturalnym, ze umiejetne wywolanie nacisku na nerw moze wywolac takie objawy, sam kiedys przewrocilem sie w taki sposob, ze doslownie "reke mi odjelo". Podobnych opracowan jest sporo, musialbys poszukac na jakis portalach racjonalistycznych. Ostatnio wrzucalem cos o podstawach homeopatii, choc to juz spory offtop w stosunku do tematu tego forum:

http://www.insomnia.pl/HOMEOPATIA-_co_o_niej_sadzicie_-t212500-s2.html

Zmieniony przez - seba5700 w dniu 2007-04-02 16:33:23

In the warriors code
There's no surrender
[http://www.mypersonality.info/seba5000/]

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Cavior Bushido24.pl
Znawca
Szacuny 26 Napisanych postów 7168 Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 46566
Nie zrozumieliśmy się. Ja nie jestem wcale jakimś wielkim zwolennikiem akupunktury. Nigdy się jej nie poddałem (nie było takiej potrzeby-a jeśli potrzeba wystąpi-prędzej pójdę do najlepszego dostępnego lekarza niż do mistrza akupuntury, księdza czy szamana)-i chwilowo przynajmniej nie zamierzam.

Odniosłem się wyłącznie do "treściwości" przytoczonego artykułu która (ze statystycznego punktu widzenia) nie jest "miażdząca".

Żeby nie robić offtopa, proponuję przenieść się do tematu o Ki w Tradycyjnych. Ty już tam trafiłeś-daję linka dla innych zainteresowanych:

https://www.sfd.pl/Energia_Chi,_fikcja_czy_prawda_-t272428.html 
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Znawca
Szacuny 26 Napisanych postów 1137 Wiek 47 lat Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 42872
Odniosłem się wyłącznie do "treściwości" przytoczonego artykułu która (ze statystycznego punktu widzenia) nie jest "miażdząca".

Zeby solidnie zbadac dany temat, nalezy miec dostep do badan zrodlowych, poznac metodologie, warunki testu, to mnostwo informacji, przecietnego czytelnika to zanudzi. Dlatego tez artykol jest sporym uproszczeniem tematu. Poza tym warto by bylo miec osobisty oglad, aby o czymkolwiek wyrokowac, bo razace bledy w badaniach i wygodny dobor sa na porzadku dziennym. Statystycznie krytyka nie jest zbyt miazdzaca, bo i sceptycy z regoly nie zajmuja sie tworzeniem dowodow negujacych zjawiska, bardziej weryfikacja argumentow osob cos postulujacych. A argumentow wspierajacych wspomniany temat jest malo, wiec i stosunkowo malo rzetelnych dowodow do zbicia. Z punktu widzenia dyskusji internautow mozemy sie ograniczyc do dania wiary zrodlu, ktorego argumentacje uznamy za bardziej wiarygodna.

W zadnym wypadku nie uwazam Cie za fanatyka czegokolwiek, pomimo ze pisuje glownie na Insomni to SFD czytam od kilku lat, co mi dalo oglad na Twoje umierkowanie pogladow i reformolmowalnosc...

Tutaj juz nie bede pisal, bo juz jestem w tamtym linku.

In the warriors code
There's no surrender
[http://www.mypersonality.info/seba5000/]

Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Zapomnieni w PRIDE

Następny temat

Pedro Rizzo - wywiad

WHEY premium