Widzę, że się temat odrodził w nowej postaci
Okultyzm do mnie nie trafia, nie znam się na tym, więc co najwyżej poczytam z zainteresowaniem. Tytułem sprostowania:
1) Ktoś wspominał o "równowadze kosmicznej" w buddyzmie. Nie ma czegoś takiego. "Równowaga" zakłada istnienie antagonizmów, np dobra i zła, a coś takiego w buddyzmie nie istnieje. W buddyzmie coś może być dobre lub złe tylko w sensie relatywnym, czyli dobre dla mnie, lecz złe dla ciebie. Dobre teraz, złe potem itp.
2) Pozwolę sobie jeszcze na "buddyjską" wgagę w sprawie zwalczania kościoła: buddyzm zakłada, że każdy człowiek ma inną duchowość, inne możliwości intelektualne, podlega innym uwarunkowaniom. A zatem nie ma takiej możliwości, żeby np buddyzm był dobry dla wszystkich. Dla jednych lepsze będzie chrześcijaństwo, dla innych islam. Każdy zmierza swoją drogą.
3) A na koniec w kwestii doświadczeń mistycznych jako choroby psychicznej: serdecznie polecam lekturę Junga, szczególnie wspomniane "Psychologia a religia" oraz "Archetypy i symbole". Pamiętajmy, że sformułowania takie jak "nerwica religijna" są bardzo umowne, ponieważ dotyczą rzeczywistości subiektywnej. Lekarzowi wygodniej będzie używać takiej nazwy, ze względu na paradygmat naukowy, którym się kieruje (czyli zwyczajnie ta nazwa brzmi dla niego mądrzej), człowiek, który czegoś doświadczył, woli to nazwać objawieniem (równie niesłusznie upierając się przy jego obiektywności by nie wyjść na wariata), a w rzeczywistości nie są to ani doświadczenia obiektywne, ani choroba psychiczna, bo -jak mówi Jung - dlaczego doświadczenia wewnętrzne miałyby być uznawane za gorsze lub mniej prawdziwe od tych zewnętrznych, skoro mają na człowieka równie silny lub silniejszy wpływ jak te zewnętrzne?