Na przykładzie tego tematu doskonale widać czym jest ludzka ignorancja. Niestety, nikt nie będzie się nad Tobą litował tylko z tego powodu, że jesteś chudy. Nikt Ci nie powie, że łączy się z Tobą w bólu i Ci współczuje. Jak mówi przysłowie: "Syty głodnego nie zrozumie". Normalnemu człowiekowi, który nie ma żadnych problemów z odżywianiem nawet przez myśl nie przejdzie, że ktoś może kompletnie nie mieć ochoty na jedzenie, a co gorsza - jeszcze go za to potępi. Powie tylko: "zmuś się do jedzenia", albo "ułóż se dietę". A zdania tego typu dla osoby mającej kłopoty z odżywianiem są równie sensowne, jak opis jakiegokolwiek koloru dla ślepego:/ Każdemy łatwiej jest skrytykować lub wyśmiać taką osobę, aniżeli zastanowić się, czemu ta osoba ma niedowagę, bo i tak każdy ma to w dupie.
Ja również cierpię
na brak apetytu i to nie od roku, ale już od urodzenia. W chwili obecnej mam ponad 20 kg niedowagi (a wg. wskaźnika BMI - równo 30, ale ten wskaźnik określa idealną wagę, więc tym akurat bym się nie sugerował). Wiem co to znaczy obudzić się rano przed szkołą, mieć mdłości i nie być w stanie niczego zjeść poza jednym ciastkiem, które spożywam 5 min. !! Wiem co to znaczy zasiadać do obiadu i czuć się już pełnym, jak gdyby przez chwilą zjadło się jakiś obfity posiłek. Wiem co to znaczy pójść w lato na plażę i z taką sylwetką jak moja rozebrać się na gacie, gdzie pełno młodych dobrze zbudowanych chłopaków obściskuje się z atrakcyjnymi dziewczętami, a na Ciebie nawet żadna nie spojrzy (co najwyżej z obrzydzeniem czy zdziwieniem).
Nie oszukujmy się - na pewno przypadłości lekarstwa nie ma. Piłem Citropepsin, ale apetyt mi się nie poprawił. Teraz przymierzam się do kupna Dibencozide Magnum, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że po 21 latach braku apetytu coś ma się w "magiczny" sposób odmienić i nagle zacznę jeść jak normalna osoba w moim wieku. To byłoby zbyt piękne. A lekarze również w niczym nie pomogą (każdy mi tylko mówi, żebym zaczął więcej jeść i że każdy chłopak tak wygląda, więc wkrótce zmężnieję). Taa.. dziękuję za takie rady. Gdybym mógł jeść, to bym jadł. Przecież specjalnie tego nie robię. Rada? Pogodzić się z tym i przyzwyczaić się do myśli, że już zawsze będzie się mało jeść i do dupy wyglądać. Przecież nie wszyscy mogą być wspaniale zbudowani.
I w tym momencie zwracam się tutaj do pozostałych forumowiczów o trochę więcej wyrozumiałości, tolerancji czy próby zrozumienia osób ze sporą niedowagą. Naskoczyliście na autora tego tematu tylko dlatego, że postanowił się pożalić. Rozumiem go, bo mi również jest ciężko. Jednak w jednym macie rację - takie żalenie się w niczym nie pomoże, bo każdy i tak ma to w dupie. Nie oczekuję wcale od Was, że go przeprosicie czy poklepiecie po ramieniu, ale wstrzymajcie się chociaż z tymi głupawymi komentarzami. Niedowaga jest problemem i wbrew temu co mówią media, gazety, itp. - chudszy nie znaczy zdrowszy. To jest taki sam problem jak nadwaga, której niestety poświęca się dużo więcej uwagi.