otóż wczoraj wieczorem postanowiłem... hmm... po raz pewnie setny albo i tysięczny rzucić palenie tego cholerstwa raz na zawsze...
celowo wybrałem dzisiejszy dzień... albowiem dziś kończę 32 lata...
i uważam, ze jest to najlepszy czas na taki krok... najlepszy?? hmm... ostateczny...
palę od hmm... coś koło 14 lat... z przerwami... czasami długimi... jak np. w czasie gdy trenowałem kolarstwo górskie...
kulturystyka akurat nie jest takim sportem który w jakiś szczególny sposób jest w stanie zmotywować mnie do rzucenia...
trenuję ją od wielu wielu lat i nie przeszkadzało mi to palić...
ale zdarzały mi się również okresy palenia po 1-1,5 paczki dziennie i to czerwonych marlboro...
ale dosyć...
dziś wyrzuciłem z rana napoczętą i niedokończoną paczkę fajek i zaczynam drogę przez mękę...
mam nadzieję, że będzie to wreszcie ten zryw kiedy uda mi się to rzucic...
a powiem szczerze, że im dłużej pali się to świństwo tym trudniej przychodzi do głowy myśl o rzuceniu...
to uzależnia jak diabli...
będe tu sobie pisał moje codzienne spostrzeżenia... odczucia...
Pozdrawiam i trzymajcie za mnie kciuki...
Willhelm