Za trudne ? No to uwaga. Truchtając, gdy moim zamierzonym tętnem jest przedział 130-140 na minutę mierzę sobie po 5, 10, 20, 30, 45 minutach i cały czas utrzymuję 33-35 uderzeń co idealnie mieści się w tym przedziale. Mierzę sobie tak często, żeby nie umrzeć z nudów podczas 45 minutowego a czasami 60 minutowego truchtu.
W sytuacji treningu HIIT kiedy to pop*****lam w fazie sprintu co fabryka dała jest to dosyć trudne bo jedyne co wtedy widzę to "ciemność"
Ale i tak w 30 sekundach następujących po sprincie fazie truchtu jestem w stanie zmierzyć sobię tętno i wiem, że mam maksymalne na jakie stać mój organizm.
Owszem, mój "pulsometr" to uboga wersja bo nie daje możliwości przeglądania statystyki, trzeba wykazać się dobrą pamięcią przy ewentualnym późniejszym przenoszeniu wyników np. do arkusza kalkulacyjnego żeby sobie z tego jakąś historię tworzyć. Ale coś za coś, jest to sposób dla najbardziej wymagających biegaczy, którzy lubią trenować i kondycję i umysł
Zresztą po co ciągle to monitorować? Nie znacie swoich organizmów ? Biegam od 6 do 7 razy w tygodniu i doskonale wiem kiedy mam jakie tętno. Kiedy, jak już wspomniałem, z nudów sprawdzam tętno otrzymuję odczyt "palcowy" zgodny z założeniami i w bardzo niewielkim stopniu różny od tego jaki uważałem, że jest w danym momencie.
Więc jeśli nie ma różnicy, to po co przepłacać