Temat ten pewnie dla wielu z Was wyda się po prostu badziewny, mimo to jednak zdecydowałem się pogadać z Wami o tej - dośc cięzkiej dla mnie - kwestii. Postaram się streszczać.
Dokładnie 5 tygodni temu postanowiłem zrobić coś z sobą... przyczyna? Kiepski 'design', że tak się wyraże. 63kg przy wzroście 182 (wiek 22).
Zapodałem sobie diete, w przygotowaniu której bardzo pomógł mi oczywiście dział 'odżywianie'. Do tego dobrałem jeszcze odpowiedniego Gainera, apteczne ZMA oraz w miare możliwości spoooro snu.
No i masa faktycznie powoluteńku zaczęła iść w góre (w chwili obecnej waże 68kg - to chyba nie tak źle jak na 1 miesiąc).
Jesli chodzi o trening... póki co jestem 'na 3-cim tygodniu' ACT przygotowanym przez udzielającego się tu Tomot'a! I dzięki mu za to! Z tym że... jest to trening totalnie domowy! Tzn. 2 sztuki hantli po 10kg oraz masa własnego ciała...
W czym tkwi kłopot - otóz.. dosłownie 50 metrów od siebie mam profesionalną siłownie (osiedlowa), mimo to jednak... jakoś nie bardzo wiem czy powinienem w nią zainwstować... nie wiem czy powinienem i ... nie wiem czy chce. Już wyjaśniam - powodów jest kila:
1) koszt (choć to i tak pikuś, w porównaniu do reszty obaw)
2) może faktycznie jest to jakis chory kompleks, ale... po prostu póki co nie bardzo mam chęć tam się pokazywać. Bardzo chęsto mam okazje oglądać udzielające się tam osoby... sylwetka marzenie - no dosłownie MOC (jak wiele osób na SFD zresztą ...) i w sumie jakoś ciężko jest mi się tam pokazać z tymi biednymi 68kg. Nie wiem - może to jakiś kapiasty uraz, ale póki co tak to właśnie widze... tzn logiczną rzeczą jest fakt że kazdy kiedyś zaczynał, a mimo to... obawa jest
3) dośc istotny powód - nie wiem czy siłka ta jest w moim przypadku konieczna... tzn cel postawiłem sobie następujący. Dobić do stanu 80-82 kg na wadze, a przy tym po prostu sie nie zatłuścić (to chyba zwykła rzecz, że chodzi mi o mięsnie a nie tłuszcz). Nie wiem czy przedstawiłem to dość jasno, więc wyjaśniam. Nie chce jakos strasznie przybyczyć, a po prostu zdobyć wygląd zdrowego, dobrze zbudowanego człowieka. Póki co - jak już wspominałem - staram się łapać mase... i ew. - jeśli w ogóle mi się to uda - później może jakoś to podrzeźbić (taka jest chyba prawidłowa kolejność, tak?).
4) ostatni już powód - towarzystwo... swego czasu na siłowni tej udzielał sie juz troszke mój znajomy... i cóż - jeszcze bardziej mnie do tego zniechęcił... Pojawił się tam kilka razy, a po 2-4 tyg. działający tam bywalcy zaproponowali mu 'kuracje sterydowe'... I teraz - gdy dodamy do tego punkt 2 to... faktycznie robi się dość krytycznie. Z natury jestem grzecznym bezkonfliktowym kolesiem i nie chce wdawać sie z nikim w żadne dyskusje itp... tym bardziej iż przeicież chodzi mi tylko o ZDROWĄ i ładnie wyglądającą sylwetke (w chwili obecnej do upragnionego celu z którego można by już chyba coś rzeźbić brakuje mi około 13 kg).
I teraz prosba: zanim ktoś nazwie mnie 'cykorem' czy też po prostu napisze mi coś w rodzaju "ej marudo, w czym masz w ogóle kłopot! chcesz pakować to musisz iść na siłownie - jak nie tą to inną" niech może przeczyta jeszcze raz zamieszczone wyżej cztery punkty, wyciągnie z nich wnioski, zsumuje je i... postawi się w mojej sytuacji.
Zwracam sie do Was, jako ekspertów którzy już nie raz bardzo mi pomogli (naprawde - jestem pod ogromnym wrażeniem prowadzonej tu dziłalności. Kazdy dział SFD posiada 'kozaków merytorycznych' zawsze chętnych do pomocy i dzielenia sie radami - jak dla mnie KLASA!). Dokupić sprzęt do mieszkania (może jakaś sztanga) i olać siłke, czy może faktycznie jest ona konieczna?
Uff, miałem sie streszczać, a wyszło z tego 100 tyś. stron textu No nic... oddaje głos Wam Panowie.
Pozdrawiam i dziękuje!