He he
No to siedzę i szperam
Oj dużo mądrych rzeczy tu jest.Wiele z nich muszę wziąć sobie do serca żeby nie powtórzyć tego co się kiedyś ze mną działo – a działo się, oj działo. Najpierw nic nie jadłam, potem tylko jadłam.
Zdaje się, że byłam uzależniona od jedzenia
No na pewno byłam - cały czas tylko o nim myślałam. Opychałam się straszliwie! Wielkie żarcie..bleeeeeee! Wyszłam z tego w ten sposób, że już zupełnie zaczęło mi wisieć jak wyglądam - chciałam to jadłam - przybyło mnie 12 kg i w pewnym momencie mój organizm już przestał wołać jedzenia non stop. Jakoś tak samo wyłączyło mi się ‘wieczne ssanie’. Wiem, że on (czyt.organizm
) domagał się tego ciągłego jedzenia, ponieważ obawiał się, że znów go zacznę głodzić i zbierał zapasy. Kiedy dostarczałam mu tego czego chciał , ile chciał i kiedy chciał ‘pomyśłał’, że nie ma już zagrożenia śmiercią głodową
Zaczął mi po prostu ufać
Eh..to było dawno...
Teraz chcę odchudzać się z głową
I już zero wspomagaczy – bo chrom spowodował, że po jego odstawieniu miałam niesamowite jazdy na cukier. W tej chwili robię tak, że kiedy czuję głód to po prostu jem – ale tak ‘cieniutko’ – jakiś serek wiejski, jogurcik. Aha – kiełki sobie wrzucam. No właśnie – pochwalę się – mam swój własny ogródek na parapecie
Rzodkiewka i rzeżucha mi na razie kiełkuje :) Jestem początkującą ‘działkowiczką’ i jeszcze nie wiem co dobre
Podobno fasolka mungo też jest godna – smakuje jak orzeszki. Sprawdzę to
Co do ruchu – ćwiczę wieczorem po ostatnim posiłku – brzuszki, przysiady i rozpiętki, trochę sobie też skakam i tańczę przy muzyczce
Na razie tak spokojnie – żeby się za bardzo nie przeforsować. Już wiem, że w pogoni za idealną sylwetką łatwo popaść w przesadę. Wiem, że to co robię musi dawać mi przyjemność i muszę mieć nad tym kontrolę – bo inaczej
odchudzanie zrujnuje mi zdrowie ...i życie.
Hmm...życzcie mi powodzenia
Będę na bieżąco donosić newsy z pola walki z tłuszem....walki w której to on ma być pokonany, NIE JA :)
Pozdrawiam serdecznie