O mnie - mężczyzna, 22 lata, 186 cm, 80 kg
Załączyłem zdjęcia mojej sylwetki. Co tu dużo mówić, typowy skinny fat. Kiedyś, tak do 15. roku życia miałem całkiem sporą nadwagę, z czasem ona zanikła ale tragiczna sylwetka pozostała. Mięśni praktycznie wcale, natomiast tłuszcz mam szczególnie na brzuchu i bokach (do tego dochodzi pewnie też szeroka miednica), tak poza tym nie widać go za bardzo, nie mogę powiedzieć, żebym cały był zalany tłuszczem.
Od około miesiąca staram się jeść nie więcej niż 2300-2400 kcal dziennie (taki obliczyłem deficyt), chodzę na siłownię 4 razy w tygodniu a w pozostałe dni chodzę pobiegać. Nie to żebym się do tego wszystkiego zmuszał, bardzo to lubię i czuję się dobrze, ale czy mogę liczyć na jakieś efekty? W perspektywie kolejnych miesięcy zredukuję tłuszcz i sylwetka się dzięki temu poprawi, czy może lepiej przymasować?
Wiem, że po redukcji pewnie "niewiele by ze mnie zostało", ale nie mogę już patrzeć na ten tłuszcz na brzuchu i bokach. Obawiam się, że przy masie sytuacja by się tylko pogorszyła, bo jakoś nie widzę, żeby masa mięśniowa miała zdominować ten tłuszcz.
Co byście zrobili na moim miejscu?