Część mnie kojarzy, część wcale. Postanowiłem się przedstawić
Od czasu do czasu będę coś wrzucał, zaczniemy od podsumowania mojej redukcji
__________________________________________________________________________________________
PODSUMOWANIE REDUKCJI :
Proszę przeczytajcie do końca
Od czego się to zaczęło?
Miałem zawody w mieszanych sportach walki do których zbiłem 17kg w 1,5 miesiąca - bardzo niezdrowo, bardzo szybko, ale bardzo chciałem wyjść w niższej kategorii wagowej i to był mój cholerny błąd, coś tam wygrałem, ale też coś przegrałem - głównie przegrałem normalną relację z pożywieniem, zamiast skupić się na tym co ważne, na tym co nas rzeczywiście kształtuje - skupiłem się na wadze ciała, poleciała siła, regenerowałem się na poziomie 0...po zawodach z medalem na karku jak szybko spadłem tak szybko się odbiłem, 108-109kg, w pasie mi sporo przyrosło : zjadałem tosty pszenne z serem, pieczarkami, bekonem poprawiałem innymi rzeczami - O DZIWO! słodyczy nie jadłem, za to dopijałem gainerem...byłem wiecznie głodny, wiecznie nie nasycony...wtedy stwierdziłem, że jak tak dalej pójdzie to w końcu się doigram poważnych problemów ze stawami, kondycją, ogólnie pojętym zdrowiem !
Rozpoczęcie redukcji :
Nie chciałem tego robić inwazyjnie, szybko bo już nigdzie mi się nie spieszyło, chciałem zadbać o zdrowie... oczywiście mata cały czas była, ale zeszło to całe dziwne ciśnienie, to nakręcanie się w nieodpowiedni sposób, to programowanie się na ciągłą walkę. Zacząłem spokojnie - wiedzę posiadałem sporą i nadal posiadam, więc wiedziałem, że żadne modele 5x dziennie w grę nie wchodzą, wiedziałem też, że żadnego cardio nie mam zamiaru robić jak i to, że bardziej kocham tłuszcz jak węglowodany, to wszystko zaowocowało tym, że zjadałem sobie spokojnie 3 posiłki w ciągu dnia o niskiej zawartości białka, sporo tłuszczu zwłaszcza tego pochodzenia roślinnego ze zdrowych olejów tłoczonych na zimno : nie żałowałem sobie, lałem ich nawet do 8-9 łyżek i to różnych : z wiesiołka, lniany, ostropest, konopny, rydzowy, awokado, sezamowy, dyniowy, ogórecznik etc pewnego dnia organizm powiedział STOP nie jestem w stanie Wam powiedzieć którego dnia redukcji to było, ale zwyczajnie już nasycił się tymi zdrowymi tłuszczami na tyle, że przeszła mi na nie ochota. Oczywiście, żadnego głodu i innych tym podobnych wydziwianek nie było, siła mi nie spadała, wręcz rosła, wszystko się normowało, kształtowało we właściwym - dobrym kierunku ! Te ograniczenie węglowodanów (nie wyeliminowanie!) i bazowanie na tłuszczu sprawiło, że chodziłem nasycony, ale z pustym żołądkiem - ciężko to wytłumaczyć....zwyczajnie jest pusto na żołądku, a człowiek ma pełno energii, zadowolenia z tego co robi, widzi bardzo wymierne i szybkie rezultaty ! To mnie skłoniło do dalszych przemyśleń : skoro organizm tak świetnie funkcjonuje nie licząc kalorii, nie licząc żadnego z makroskładników, nie robiąc cardio to gdzie leży sens całego odżywiania i kształtowania ciała?
Postanowiłem zejść na 2 posiłki w ciągu dnia - 2 obszerne, nadal nie licząc niczego - po co zmieniać coś co działa? Moim zdaniem nie warto kombinować, tylko rzeczy proste mają okazje być wielkimi. Im więcej czynników, które nas rozpraszają tym gorzej !
Na 2 posiłkach w ciągu dnia zauważyłem, że poprawiła mi się regeneracja i to znacząco!! Zacząłem grzebać intensywniej przy temacie, choć zawsze byłem przekonany, że człowiek bez jedzenia to są mity i zaboboństwa, że mięśnie spadną, że energii nie będzie i w ogóle będę jednym wielkim flakiem...
Nic bardziej mylnego, w zasadzie na tych 2 posiłkach w ciągu dnia już osiągałem jakiś tam wymiar postu wyrażony w kilkunastu godzinach, postanowiłem spróbować to przedłużyć - do 18h, potem do 20h, czyli bazowanie na jednym obszernym posiłku - oczywiście nie ma mowy o dużej ilości białka, nawet bym tego nie wepchnął ! Co zauważyłem? zmienia się myślenie człowieka, jego mentalność, jest większa jasność umysłu, większe zrozumienie różnych procesów, zmieniają się smaki - nie chce się jeść mięsa i tym podobnych, głodu nie ma, energii jest od groma !! tej witalnej energii, która napędza do działania, sprawia, że nie chodzimy zamuleni. Ostatecznie skończyłem na takich okresach postnych dzień jedzenia - dzień bez jedzenia, co znaczy, że jadłem 4x w ciągu tygodnia a nie 7 !! Świadomie, w pełni kontrolowanie, z dużymi korzyściami!
Samo podejście do odżywiania organizmu się zmieniło : jak miałem ten 1 posiłek w ciągu dnia to potrafiłem zjadać ponad 2kg owoców, będąc na redukcji... w nosie mam badania na myszach, wiem jak się czułem i jak się czuje teraz, co robię na treningach, jak to wszystko oddziałowuje na mój stan psychofizyczny. Nie będę się już tu zgłębiał w różne teorie i fakty płynące z historii, religii, fizjologi oraz wręcz patofizjologii, nie będę wchodził w inne dziedziny - to temat rzeka. Najdłuższy post jaki spróbowałem to niespełna 52 godziny i OK, co oznacza, że potrenowałem, nie zjadłem nic... jadłem dopiero na zajutrz!
Jak wyglądał trening??
Postawiłem na prostotę - same wymagające ćwiczenia połączone jak sznurkiem w obwodach. Moje treningi trwały krótko. 3x w tygodniu po 20 minut i do domu, co oznaczało iż samego treningu siłowego robiłem GODZINĘ W CIĄGU CAŁEGO TYGODNIA!! Nie robiłem żadnego cardio, czasem się zdarzyło, że pobiegałem z podopiecznym bo zdawał testy sprawnościowe do policji czy porobiłem trening w plenerze ogółem, ale to jest część mojej pracy zawodowej a nie trening właściwy - mój osobisty. Nie zaniedbywałem żadnego nawet najmniejszego mięśnia na ciele. Ciało trzeba respektować jako całość. Mentalność też jest bardzo ważna, duch i ciało jest jednością, nie wolno tego rozdzielać. Trening ma bezpośredni wpływ na psychikę, samopoczucie, radzenie sobie w sytuacjach ciężkich poza treningowych, a psychika ma bezpośredni wpływ na trening. Wszystko jest ważne i nieodłączne!
Nie martwiłem się o to, że mi mięśnie spadną, uwolniłem się od tego chorego myślenia, zdominowanego przez wszelakie mity, które wkładają nam do głów. Postawiłem na fizjologię człowieka, biologię, czyste zrozumienie wszystkich procesów i miałem jasną odpowiedź : że mięśnie nie spadną, dopóki będzie bodziec - koniec kropka. Przetestowałem to na sobie i rzeczywiście tak jest. Im więcej miałem energii w ciągu dnia, im organizm bardziej się oczyszczał i głowa z tych wszystkich bredni tym więcej dźwigałem, miałem lepszą wydolność, forma rosła w oczach ! Prawdziwa forma sportowa, która pozwala mi i dużo dźwigać i robić wydolność, dynamikę, gimnastykę... nie napompowanie się przy skandalicznym zagłodzeniu organizmu !
Trening ten okazał się być strzałem w 10-tkę i nie mam zamiaru tego zmieniać, regularnie mnie poprawia i rozwija
Wnioski końcowe :
1. Redukcję realizowałem od końca czerwca do końca września, zaczynałem z wagą 108-109 skończyłem na 92 przy dobrej kondycji i sile
2. Mięśnie nie spadają od tego, że są poddawane okresowi nie jedzenia - wszystko się wtedy czyści, głodu nie ma, lepiej się czujemy. Organizm zawsze w pierwszej kolejności sięga po tłuszcz, nie po mięśnie jak zwykle starają się nam wmawiać!
3. Moim celem nie jest kulturystyka, po prostu odtłuszczone dobre ciało stworzone do wielu zadań, nie chce być napompowanym balonem od sterydów ani wychudzonym, narzekającym na świat człowiekiem, bo robię redukcję.... w du.pie mam taki sport !
4. Najważniejsze jest jeść zgodnie z naszą biologią, fizjologią, anatomią - nic innego się nie liczy. Nie jesteśmy ani mięsożercami, ani roślinożercami, ani wszystkożercami, jesteśmy głównie owocożerni z małą namiastką białka pochodzenia zwierzęcego (bardzo małe ilości) oraz liściożerni i korzennożerni, dlatego tak świetnie reagujemy na ten pokarm - na małą ilość białka, na zdrowy tłuszcz roślin, na owoce, które dostarczają nam mnóstwa witamin i minerałów i na zioła, po których czujemy się lepiej i myślimy spokojniej
5. Nie ma czegoś takiego jak utrata mięśni pod wpływem małej ilości białka - coś takiego nie istnieje, jeśli nie jest sztucznie zrobione, napompowane, nieprzydatne, patofizjologiczne i zapalne
6. Nie ma spadku siły, jeśli odżywiamy się zgodnie z naszą naturą i nie ma znaczenia czy jesteśmy na deficycie czy nie jesteśmy. Zjadałem może z 1500 kcal na dzień, ale tego jedzenia jakościowego było tyle, że ciężko było przejeść !! Nie chodziłem głodny
7. Największą mądrością organizmu jest działać tak jak nas stworzyła natura, wtedy wszystko się samo reguluje i tkanka tłuszczowa i zdolności wysiłkowe, problemy zdrowotne - nie chce być inaczej. I wysiłek fizyczny kompletnie nie ma wpływu na pozbywanie się tłuszczu, w sensie : im więcej wysiłku tym mniej tłuszczu - jest to wyniszczanie organizmu, zamęczanie, dojeżdżanie go na każdym możliwym kroku. Sztuką jest robić jak najmniej, wyciągać jak najwięcej.
8. Odchodząc od naszej biologii, fizjologii i anatomii - wszystko niszczymy, absolutnie wszystko i swoją psychikę i nasze ciało, zaczynamy łapać kontuzje, zaczynamy gorzej się czuć, gorzej funkcjonować!
9. Zapotrzebowanie na kalorie i deficyty/nadwyżki nie istnieją. Wiem, że dla niektórych to wywracanie wszystkiego do góry nogami, ale istnieje tylko prosta praca organizmu na witaminach i minerałach - im ich mniej, tym dla nas gorzej. Zwłaszcza mamy tendencję do zaniedbywania podstawowych witamin A,D,E,K oraz C, skandalicznie nisko są poziomy cynku, miedzi, potasu, chromu, magnezu - i dziwnym trafem wszystkie te znajdziemy w pożywieniu do którego jesteśmy stworzeni od tysięcy lat !
10. Nie wolno się na nic zamykać, trzeba wiele poznawać i wiele w życiu doświadczać
Moje filmy treningowe :
Wszystkich wrzucać mi się nie chce, ale myślę, że to daje jakiś wymierny obraz moich treningów
Trochę fotek:
To chyba wszystko
Zmieniony przez - Antos098 w dniu 2018-10-09 18:09:12