Obycie się w sytuacji zagrożenia, tzn kiedy pojawi się zagrożenie to podjąć walkę i nie dąć sobie wp******ić, jak trenować i co robić żeby mnie nie zatkało i żebym aż z stresu nie umiał ciosu prostego wyprowadzić a o podjęciu walki nie wspominając, abym miał jak największy luz i robił w 100% to co potrafię?
...
Napisał(a)
Jak budować pewność siebie żeby np. nie uciekać i bardziej się postawić przeciwnikowi żeby to on się czuł stłamszony i nie miał siły walczyć?
Obycie się w sytuacji zagrożenia, tzn kiedy pojawi się zagrożenie to podjąć walkę i nie dąć sobie wp******ić, jak trenować i co robić żeby mnie nie zatkało i żebym aż z stresu nie umiał ciosu prostego wyprowadzić a o podjęciu walki nie wspominając, abym miał jak największy luz i robił w 100% to co potrafię?
Obycie się w sytuacji zagrożenia, tzn kiedy pojawi się zagrożenie to podjąć walkę i nie dąć sobie wp******ić, jak trenować i co robić żeby mnie nie zatkało i żebym aż z stresu nie umiał ciosu prostego wyprowadzić a o podjęciu walki nie wspominając, abym miał jak największy luz i robił w 100% to co potrafię?
Witaj, przygotowaliśmy kilka tematów które mogą Cię zainteresować:
PRZYSPIESZ SPALANIE TŁUSZCZU!
Nowa ulepszona formuła, zawierająca szereg specjalnie dobranych ekstraktów roślinnych, magnez oraz chrom oraz opatentowany związek CAPSIMAX®.
Sprawdź...
Najnowsza odpowiedź. Aktualizacja:
Ernesto_MendozaKiedyś we więźniach były takie zasady "czystej" walki. ....
Stosowane kiedy pasowało i komu pasowało :'-(
Bo przec***owanie jednego w pięciu też nie było rzadkością.
...
Napisał(a)
Wyćwiczyć się tego nie da, bo sytuacje są różne, nigdy nie wiesz co Cię spotka, to jest psychika.
Gdyby ilość pieniędzy, jakie posiadamy, zależała od tego, jak traktujemy innych ludzi, bylibyśmy milionerami.
...
Napisał(a)
W jednym temacie pytasz o podstawowe techniki obronne, a w drugim o strach przed walką. Oba tematy się łączą. Pewności siebie nabierasz trenując w klubie pod okiem trenera. Wiesz, że Twoje techniki działają, szukasz pewniaków na ulicę i dopiero wtedy możesz je zastosować. W domu tego się nie nauczysz, bo nigdy nie będziesz wierzył w swoje umiejętności.
...
Napisał(a)
Wczoraj na swój kanał na YT Damian Laszuk wrzucił filmik o tej tematyce pt. "Mistrzowie pobici przez leszczy" zerknij Sobie może coś ci się rozjaśni w głowie.
vivere militare est
...
Napisał(a)
Levcio to nowy nick Makiuu
Było milion pytań o pompki to teraz milion pytań JAK ZABLOKOWAĆ CIOS I JAK WALCZYĆ NA ULICY.
Każdy ćwiczy BO ZAGROŻENIE NA ULIC, TRZEBA WALCZYĆ - kurde, 10 lat siedzę w dużym mieście, wracam wieczorami przez centrum obok klubów, ni cholery żadnej krzywej akcji. A tutaj co 2 temat małolatów którzy muszą się stawiać i TŁAMSIĆ przeciwników ;)
Było milion pytań o pompki to teraz milion pytań JAK ZABLOKOWAĆ CIOS I JAK WALCZYĆ NA ULICY.
Każdy ćwiczy BO ZAGROŻENIE NA ULIC, TRZEBA WALCZYĆ - kurde, 10 lat siedzę w dużym mieście, wracam wieczorami przez centrum obok klubów, ni cholery żadnej krzywej akcji. A tutaj co 2 temat małolatów którzy muszą się stawiać i TŁAMSIĆ przeciwników ;)
,,Ludzie chwytają za miecz, by ukoić rany na duszy, których doznali w przeszłości. I by umrzeć z uśmiechem na ustach".
...
Napisał(a)
Bo jak ktoś długo trenuje to można wyczuć po zachowaniu, a mało komu chce się ryzykować. Tylko lewusy pyskują do wszystkich, ale ich olewam. Chodzi mi głównie o sytuacje na drodze. Co do tych pobić mistrzów sztuk walki to jakoś nie mogę znaleźć takich przykładów z polskiego podwórka. Nie chodzi mi o atak pięciu kibiców (prawdopodobnie wyszkolonych) z siekierami na jednego wyszkolonego gościa.
...
Napisał(a)
cynik75Zawsze pozostaje stara nieśmiertelna historia o zadymie na obozie Karate Tsunami :)
Zapodaj tą nieśmiertelną historię, chętnie poczytam.
U mnie w mieście tylko jedna jest taka, jeden z najlepsych karateków 3 czy 4 dan kyokushin, jak wpadli na dyskę chłopaki z innego miasta to sie schował, po wyjściu z kibla mówi, szkoda że mnie nie było
Gdyby ilość pieniędzy, jakie posiadamy, zależała od tego, jak traktujemy innych ludzi, bylibyśmy milionerami.
...
Napisał(a)
Idź na tereny jednej bojówki pseudokibicowskiej z barwami i hasłem innej na ustach. Najlepszy będzie tutaj Kraków. Najbrutalniej i konkretny podział, która dzielnica za kim.
...
Napisał(a)
anubis84...Zapodaj tą nieśmiertelną historię, chętnie poczytam...
Krąży po internetach podobno autorem jest Paweł Drożdzak:
Stopnie sa po to, zeby mozna bylo trzymac ludzi za morde.
Pocwicza ludzie u takiego mistrza pare lat, to kazdy chce
uczyc, bo to jest na bajerze mowic ludziom co maja robic.
No i mistrz z tego nie ma grosza, bo oni po prostu
biora kase za nauke a mistrza olewaja. A jak sa stopnie, to
masz federacje, ktora je rejestruje i wiadomo ile cwiczy
ludzi, ile sie placi za egzamin i kto ma ile do kasy centralnej
odprowadzic. A jak podpadniesz, to Ci stopien skasuja, ze
zwiazku wywala i nie bedziesz mogl nadawac stopni.
Wiec stopnie zabezpieczaja interes mistrza. Poza tym
zabezpiecza tez interes zwyklego instruktora. Jak przychodzi
taki zwykly gosciu z ulicy pocwiczyc (przechodzien) i widzi
takiego z czarnym pasem, to juz mu nie podskoczy.
A tak moglby podskoczyc i mogloby
sie okazac, ze przypadkiem wp******il drugiemu danowi
w stylu idzidziodzi co sie 30 lat uczyl w swiatyni sandziunsangengo.
No i moglby nie zrozumiec, ze to bylo nie przez to, ze mistrz
nigdy nie byl walczyl (na co wygladalo) tylko, ze akurat
wizualizowal postacie starych mistrzow na zlotych tronach i nie
zdazyl przyjac fachowej pozycji zwanej iguma.
Ja kiedys widzialem cos takiego jak pojechalem na swoj jedyny w
zyciu i ostatni oboz karate. Sto lat temu to bylo - przeczytalem
taka reklamowke takiego superstylu karate i ze robia oboz.
No to mysle sobie, pojade, popatrze, moze sie czego nowego naucze.
Nawet sobie na to konto kimonko nowe kupilem bo mialem takie ze
gora biala a portki od dresu, bo mi sie kimonkowe w praniu
przebarwily, wiec sobie cale nowe kupilem na Brackiej i pojechalem.
Nawet fajnie. Jeziorko, rano biegi, wieczorem dyskoteka. Techniki kompletnie
bez sensu i jeszcze gosciu juz drugiego dnia nas upolitycznial,
ze ten styl, to jest w
ogole jedyny prawdziwy na swiecie i od samego Bodhidharmy, nie to co te
inne, co to nie sa od bodhidharmy, tylko mowia, ze sa, ale klamia,
a poza tym to jest w ogole ostatnie miejsce na swiecie, gdzie
sie praktykuje prawdziwy zen.
To mnie zainteresowalo nawet, wiec podnioslem reke i mowie, ze ja
znam dwa osrodki zen w Falenicy pod Warszawa i ze tam nawet sporo ludzi
sie pojawia, no i ze moze trzeba by im powiedziec, ze oni robia nieprawdziwy
zen, wiec moze bysmy pojechali i on by tam dal jakis wyklad zanim bedzie
za pozno...Na to on sie skrzywil ironicznie i mowi, ze nawet byl w tym
jednym osrodku i tam gadal z jakims takim facetem, co to nawet nie umial
po polsku (a potem sie dowiedzialem, ze to slynny John Porter byl :)
i on (znaczy Mistrz) mu zadal pytanie, dlaczego kij (taki rytualny)
ma dokladnie 67 cm ? A on nie wiedzial. No to co to za zen, w ktorym nikt
nie wie, dlaczego kij ma 67 cm ? Na to ja nie mialem juz nic do powiedzenia,
wiec usiadlem i zaczalem sie zastanawiac kiedy mam pociag z powrotem do
chalupy, ale zobaczylem, ze siedzi jedna niezla dupcia na sali, wiec
pomyslalem, ze zostane do dyskoteki to moze choc tyle z tego.
No i bylo warto. Ledwo ja zaczalem wieczorem bajerowac, a tu slysze
krzyk, zadyma, jakis gosciu w szybe wpada plecami, dziewuchy piszcza...no cyrk.
Wypadam przed budynek - tam widok na jeziorko. Budynek na podwyzszeniu
byl, na dole kawalek takiej plazy z ogryzkami i skorkami po bananach
oswietlone dokladnie latarnia, w tle jeziorko. Jak scena, a my jak
publika. No i widze Mistrza, jak do niego podbiega taki podpity malolat
nizszy o glowe,
mistrz do tylu krok, rece w rozsypce, dwa sybkie strzaly, mistrz pada,
malolat mu kopa. Mistrz sie podniosl jednak, pozycje przyjal w typie
magicznym, na to malolat dwa szybkie strzaly, mistrz pada i to byl koniec.
Ja sie cofnalem do bydynku, bo mi sie dupcia przypomniala, ze ja zostawilem
jak uslyszalem, ze sie leja i polecialem zobaczyc. Ale tam juz zamieszanie,
bo to bylo ogolne mordobicie i na sali juz zadnej kobiety, tylko
regularna bitwa. Rozgladam sie, za budynek zajrzalem...nie ma, oblecialem
teren - znalazlem. Trzy panienki sie wlasnie zabieraly do Zuka, zeby do
obozu wracac.
Mysle sobie, nic tu po mnie, przejde sie nad jeziorko
na wode popatrze, wroce do obozu lasem i rano do domu jednak. Dochodze do
obozu, a tam panika na calego. Wszyscy lataja jak poparzeni i namioty
zwijaja byle jak ze sledziami, plecakami, dobrze ze nie z ludzmi w srodku.
Moj namiocik to normalnie rozerwany, bo go z ziemi po ciemku wydzierali
ze sledziami i wszystkim, a ja mialem do takiego korzenia jedna linke
przywiazana, a oni w panice na sile ciagneli i wyrwali kawal plotna,
w srodku mleko i puszka pasztetu otwarta byla, to mialem uj**ane wszystko,
spiwor, ciuchy...no szok. Ja sie pytam co sie tu k***a dzieje, a taki jeden z
kijem lata (normalnie facet byl w takiej fazie, ze sie balem ze mi
tym kijem przyp******i zaraz) i z latarka i krzyczy do mnie, zebym
sie natychmiast pakowal i wszystko w krzaki chowac i uciekamy do
osrodka jakiegos tam ewakuacja, bo miejscowi przyjda tu zaraz z kijami
nas pozabijac bo na mistrza to pietnastu napadlo, a on ich polozyl i
teraz oni beda szukali zemsty, a mistrza nie ma i kto oboz obroni ?
I ze dziewuchy ewakuowane.
Ale zeby to mowil...drze sie na mnie i kijem mi przed nosem potrzasa.
Ja sie pytam, kto im powiedzial o tym napadzie w 15, a on, ze kupa
ludzi to widziala i ze tu przylecieli opowiedziec, a mistrza jeszcze
nie ma. No to bez slowa zwinalem swoj podarty uj**any mlekiem i pasztetem
namiocik, plecak i ide w kierunku drogi, bo juz mialem tych wariatow dosyc i chcialem stopa zlapac do Warszawy.
Ale po nocy w lesie to nic nie zlapiesz. Postalem z pol godziny i doczekalem
sie jakiegos fiata, ktory jechal w kierunku tego osrodka, w ktorym
sie zaczela cala zadyma. No to sie zabralem z nimi, zeby choc sie gdzies
przespac - o rozlozeniu namiotu nie bylo mowy. Przyjezdzam tam, a tam
mistrz z rozwalonym ryjem otoczony czworka obozowiczow i jeden pyta, ilu
bylo tych napastnikow. A mistrz, ze paru bylo ale nie liczyl.
Na to pytajacy, czy nie ma jakiejs specjalnej formy na takie sytuacje.
A mistrz na to ironicznie "tak...ZABIJAC WSZYSTKICH PO KOLEI CIOSAMI W
CZULE PUNKTY, ALE PRZECIEZ TEGO TUTAJ NIE MOGLEM ZASTOSOWAC".
Na to pytajacy, ze moze w takim razie aikido jest praktyczniejsze.
A na to mistrz, ze to zalezy od tego, jak definiowac walke realna...
No to poszedlem do kierownika osrodka i dal mi domek i jeszcze mi
piwo sprzedali od zaplecza, bo powiedzialem, ze jestem instruktorem
z obozu karate. Tak, ze te stopnie to dobra rzecz
...
Napisał(a)
Normalnie to bym pomyślał że to troll, ale jak chodzi o sławne-niepokonane-najlepsze i jedyne prawdziwe karate tsunami to bardzo prawdopodobna historia.
Polecane artykuły