Od maja ogarnąłem dietę i zacząłem intensywnie trenować. W dwa miesiące zgubiłem 7kg. Na początku lipca uszkodziłem więzozrost barkowo-obojczykowy, na dodatek wakacyjny klimat mi się udzielił - grille, browary, przekąski.
Brak diety + brak ćwiczeń = efekt jojo. Pod koniec września ważyłem 91kg, czyli 2kg więcej niż przed redukcją.
W maju/czerwcu jadłem B-2,5 / W-3,5 / T-1. Dla 86kg to jest ~2850kcal, czyli sporo, ale aktywność też była spora. Codziennie pracowałem fizycznie po 8-10h (bez niedziel), do tego trening, też codziennie. FBW na przemian z aerobami. Czasem jakieś interwały, czasem rower. Kilka razy zdarzyło mi się biegać rano na czczo, pójść do roboty a po robocie ćwiczyć.
Od października znowu wziąłem się za siebie. Postanowiłem wypróbować dietę low carb.
Niestety nie pracuję już fizycznie, a pogoda i temperatura nie sprzyjają aktywności, chociaż staram się śmigać na rowerze gdzie tylko mogę. W związku z tym zacząłem od 2300kcal i stopniowo obcinałem.
Teraz ważę 86kg i jem B-2,25 / W-1,75 / T-0,75, czyli ~1950kcal.
Ćwiczę raz dziennie po 60min, czasem dłużej. Głównie aeroby, czasem FBW (opracowane samemu, więc zapewne do poprawy).
Węgle jem rano oraz około treningowo. Jak biegam rano na czczo to po biegu i w przedostatnim posiłku.
Efekty mnie nie zadowalają. W 7 tygodni zgubiłem 4kg. W pełne dwa miesiące będzie 5kg, czyli mniej niż wtedy, a liczyłem na ponad 1kg tygodniowo.
Kilka pytań:
1. Nie jem za dużo?
2. Nie jem za mało?
3. Ile węgli po treningu?
4. Mogę jeść węgle na noc?
Liczę na pomoc, jakieś wskazówki :)
Pozdrawiam