Ten post nie będzie jednak relacją z zawodów jako takich a raczej taką jakby kartką z pamiętnika, "moje pierwsze zawody" czy coś w tym stylu. Dlatego proszę mnie nie jechać za to, że nie podam wyników, rozpisek walk, recenzji każdej z nich itd, bo nie o to mi teraz chodzi (inna sprawa, że nie mam takich rozpisek ani też niewiele z tego pamiętam bądź poszczególne nazwiska mnie zwyczajnie nie interesowały
Jak już wspomniałem były to moje pierwsze takie zawody. W sumie trzecie, ale pierwsze w kumite, knockdown. Pierwsze także dla wielu zawodników wtedy, ponieważ były ograniczenia stopniami.
Do zawodów przygotowywaliśmy się około miesiąca, może troche dłużej. Osobiście miałem na początku mały dylemat, albo zrzucam 7 kilo, albo będę w kategorii najwyższej walczyć ze 120 kilowymi czołgami Wybór prosty - czas na rzeźbe... I tu wielkie dzięki dla Jurasa (szczególnie jemu, od początku do końca wytłumaczył co i jak), Quarta, Regggiego i Clenomana z forum jak i dla mojego trenera i oraz wszystkich tych, którzy podtrzymywali mnie na duchu, kiedy waga nie chciała iść w dół.
No i nadszedł ten dzień, dzień zawodów. Oczywiście nie wyspałem się i spóźniłem na autobus za którym musieliśmy z bratem biegać coby nas zabrał... Się tak martwiłem o wagę, ale jak doszło co do czego, miałem 78,2 kg w samych slipkach. No, udało mi się, mogłem zjeść śniadanie a przy okazji odkryłem, że moja waga w łazience zawyża wyniki...
Potem czas na rozgrzewke... Jakoś mi nie idzie, ale hooy z tym, shit happens jak to mówią.
No i nadeszła kolej na moją walkę. Pytam się, z którym mam walczyć, mówili, ze go nie ma. W sumie słusznie, bo spojrzenie miał jak Silva... No i zaczęło się od gradu jego ciosów. Zwyczajnie mnie zbombardował, nie czulem jednak bólu, byłem za bardzo nabuzowany, to oddałem mu tym samym. wiedziałem, że musze go kopać po nogach, jednak nie mogłem, moje nogi tak jakby wrosły w matę i nie chciały się oderwać od ziemii. Cały czas obustronna młócka, opuścił rękę, a ja odpowiedziałem uchi-oroshi-kakato (axe-kick) na jego głowę, przejechało mu po twarzy, sędzia przerwał, wróciliśmy na miejsce, nie było wazari. Potem dalej wymiana, wydawało mi się, że to trwa wieki. Słyszę, że 30 sekund do końca, a czuję się tak jak by to miało być 10 minut. No i dosłownie na parę sekund przed końcem wyciąłem gotrafiając wewnętrznego lowka w nogę podporową gdy druga kopał. Na poczatku myślałem, że trafiłem TAM, ale na szczęście chyba nie, albo na tyle twardy był, ze nie pokazał tego. Koniec, po bardzo wyrównanej walce dwóch sedziów wskazało na mnie, dwóch na mojego oponenta, sędzia maty na mnie. I ja tu chyba jako jedeyny w historii Kyokushin miast zachować powagę z radości wyskoczyłem w górę na macie po wskazaniu na mnie, obciach niesamowity
Trochę później miałem drugą walkę. Walczyłem z kolegą z klubu z którym trenuję, Arturem Lutostańskim (jakiś rok temu prosiłem byście na niego głosowali w konkursie na sportowca roku organizowanym przez naszą lokalną gazetę). Do tej walki już lepiej podszedłem. On znał mnie, ja znałem jego, wiedział czego może się po mnie spodziewać, tak samo ja wiedziałem czego moge spodziewać się po nim. Walka w sumie wyrównana, jednak w dogrywce jak oglądałem na kasecie rzeczywiście pod koniec brakowało mi prądu a on zdecydowanie prowadził. Mimo wszystko jestem z siebie zadowolony, było par ładnych akcji z mojej strony, ale z jego też. Przede wszystkim walczyłem z zaciętością i to się liczy Po dogrywce sędziowie wskazali jednomyślnie na jego. Artur wygrał całe zawody w kategorii do 80 kg. Wspaniały zawodnik, wróżę mu wiele sukcesów
To tyle jeśli chodzi o mnie. Olsztyn zajął pierwsze miejsce drużynowo, Szczytno drugie, nie pamiętam kto trzecie. Generalnie mogę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony z wyjazdu, naprawdę pokazaliśmy wszyscy, ze na wiele nas stać, że ekipa ze Szczytna ma jaja i o to w tym sporcie chodzi https://bundles.sfd.pl/../../buziaki/14.gif[/img] Jestem bardzo szczęśliwy, że trenuję z tymi ludźmi, że mam takiego trenera, kolegów z klubu i kibiców i przyjaciół w jednej osobie. Szczególne pozdrowienia dla Ziaji, który pisuje także na SFD za to co dla mnie zrobił po pierwszej walce! Naprawdę w takich chwilach poznaje się prawdziwych przyjaciół. Poza tym mógłbym wymienić mojego sensei, Piotra Zembrzuskiego, Piotrka Moczydłówskiego, który mnie wspierał w tych trudnych chwilach, Artura, Kaśke, Adama, Mariusza, Alicję, Marcina, Łukasza, sensei Darka, sensei Milenę, Przemka i wielu, wielu innych, którym jestem wdzięczny za to wszystko Jestem bardzo szczęśliwy, że trenuję z tymi ludźmi, że mam takiego trenera, kolegów z klubu i kibiców i przyjaciół w jednej osobie. Szczególne pozdrowienia dla Ziaji, który pisuje także na SFD za to co dla mnie zrobił po pierwszej walce! Naprawdę w takich chwilach poznaje się prawdziwych przyjaciół. Poza tym mógłbym wymienić mojego sensei, Piotra Zembrzuskiego, Piotrka Moczydłówskiego, który mnie wspierał w tych trudnych chwilach, Artura, Kaśke, Adama, Mariusza, Alicję, Marcina, Łukasza, sensei Darka, sensei Milenę, Przemka i wielu, wielu innych, którym jestem wdzięczny za to wszystko Jestem bardzo szczęśliwy, że trenuję z tymi ludźmi, że mam takiego trenera, kolegów z klubu i kibiców i przyjaciół w jednej osobie. Szczególne pozdrowienia dla Ziaji, który pisuje także na SFD za to co dla mnie zrobił po pierwszej walce! Naprawdę w takich chwilach poznaje się prawdziwych przyjaciół. Poza tym mógłbym wymienić mojego sensei, Piotra Zembrzuskiego, Piotrka Moczydłówskiego, który mnie wspierał w tych trudnych chwilach, Artura, Kaśke, Adama, Mariusza, Alicję, Marcina, Łukasza, sensei Darka, sensei Milenę, Przemka i wielu, wielu innych, którym jestem wdzięczny za to wszystko [img]../../buziaki/1.gif" alt="" /> Może kogos pominąłem, niech nie ma mi tego za złe.
Pozdrawiam.
OLIMP ENG-PL TRANSLATOR:
2 capsules 3 times daily = 4 kapsułki 3-4 razy dziennie
http://facebook.com/olokk
http://olokk.pl http://bng-studio.pl