to może kobita się wypowie :)
Ciężko mi w sumie powiedzieć gdzie konkretnie był mój początek... To nie był jeden bodziec, który popchnął mnie w stronę sportu. To był cały komplet malutkich powodów.
Zaczęło się więc chyba w dniu, gdy się urodziłam hehe. Pochodzę z rodziny ostro patologicznej. Ojciec był amatorem heroiny. Mieszkałam razem z nim, moją matką, jej dwoma braćmi, ciotką i kuzynką i moją siostrą. Generalnie od gówniarza uciekałam z domu na całe dnie. Najpierw na podwórko grać w gume i łazić po drzewach, później w podstawówce codziennie po szkole uciekałam do swojej koleżanki na obiad i zostawałam do późnego wieczoru. Następnie zaczęły się różne koła zainteresowań typu plastyka, śpiewanie, granie na gotarze, taniec, przerobiłam wszystko po kolei.
Pod koniec gimbazy poznałam swojego serdecznego przyjaciela :) Jest ode mnie 7 lat starszy, zawsze był moim drogowskazem i zna patologie od podszewki. Bardzo bystry facet. Wtedy to była duża różnica wieku, ale uwielbialiśmy ze sobą przebywać. Z nim zaczęłam spędzać każdy jeden dzień zaraz po szkole. Do domu wracałam tylko na noc.
A on zawzięcie trenował MMA plus treningi siłowe pod kątem sztuk walki.
No i mnie zaraził :)
W swoim mieście nie miałam MMA (on jeździł przez pare lat do sąsiedniego miasta), więc zapisałam się na boks.
Trenowałam jakieś 2,5-3 lata. ważyłam zaledwie 47 kg i było to moim wielkim kompleksem. Miałam wielkie cycki (taka genetyka)
szerokie plecy od worka, a udka i rączki jak patyczki. Po prostu koszmarne proporcje. Zaczęłam więc chodzić na siłownie i robić ostre treningi nóg, żeby zrównoważyć swoją sylwetkę.
Była to typowo piwniczna siłownia z hermetycznym towarzystwem. Żadnych kobiet, same wielkie, łyse karki, stali bywalcy od parunastu dobrych lat. Wszyscy znajomi mnie ostrzegali żebym tam nie chodziła, ale się uparłam i koniec. Przecież mnie nie pobiją! Była to najtańsza siłownia w mieście. Chłopaki na początku byli ostro zdziwieni. Przyszło takie jakieś młode chuchro. Ale nigdy się nie śmiali. Pomagali mi i szybko łapałam o co chodzi. Kupiłam tam tylko jeden karnet, później już nie musiałam, miałam wstęp za free i stałam się troche ich maskotką. Spędziłam tam 2 lata :) I było to najlepsze towarzystwo na jakie mogłam trafić! Wszyscy z ogromnym doświadczeniem, zawsze skupieni na treningu, a nie pozerce przed lustrem, a zarazem każdy z każdym znał sie jak łyse konie i cięzko było mi się opanować od śmiechu jak robili sobie jaja. Z biegiem czasu moja obecność przestała na nich robić jakiekolwiek wrażenie. Byłam członkiem stada.
Początkowo starałam się pogodzić boks z siłownią, ale 6 treningów tygodniowo w połączeniu z technikum żywieniowym przerosło moje możliwości. Musiałam wybrać i była to prawdopodobnie najtrudniejsza decyzja w moim życiu. Wybrałam siłownie. Za wiele satysfakcji dawały mi zmiany, które widziałam w lustrze, za to nigdy nie łudziłam się że osiągnę sukcesy jako bokserka. Piwniczna siłownia stałą się też dla mnie niewystarczająca. Zmieniłam na większą, z kilkoma salami i wszystkimi bajerami. A później wyjechałam do Francji. Żyje sobie tutaj już od ponad roku jak pączek w maśle. Otaczają mnie piękne Alpy, wszyscy są zadowoleni, uśmiechnięci, serdeczni i wysportowani. Żyć nie umierać. I jedyne słabsze dni, to te w których muszę zostać dłużej w pracy i wiem, że w związku z tym nie mam szans zdążyć na siłownie. Potrafię się wtedy rozryczeć :D No i tak sobie ćwiczę (nie licząc tańca) jakieś 6 lat. Miłość do tego ewoluowała we mnie powolutku, po kropelce. Teraz myślę tylko o tym, by odłożyć kasę i na następne lato jechać do Hiszpanii by oddać się tam tylko i wyłącznie treningom przez calutki rok. Coś pięknego. A gdy już moja sylwetka będzie wystarczająco zadowalająca, a kiedyś będzie na 100%, to z pewnością wystartuję w zawodach sportów sylwetkowych, a może i BB stanie się kiedyś moim źródłem dochodów, bo z pewnością jest już moim stylem życia :)
Przeczytałam tak sobie ta swoją historię i muszę powiedzieć że jestem z siebie dumna. Odnalazłam piękną miłość do sportu, który uszlachetnia, a do wyboru miałam pozostać w patologi i stoczyc sie na dno. To byłoby takie wygodne.
Ale dokonałam tego jednego dobrego wyboru w życiu, który całkowicie je zmienił. No i człowiek zaczął wierzyć, że może wszystko :) Świat stoi otworem.
Fajnie sie czyta te Wasze historie. To na prawdę cudowne, że ludzi łączy ta piękna pasja i każdy tu rozumie siebie nawzajem :)