Mariusz CzerniewiczDo zainteresowania się tematem diety intermittent fasting i jej odmianami typu leangains zmusiła mnie coraz większa popularność tego programu żywieniowego. Oczywiście Ci, którzy mnie znają dobrze wiedzą jakie jest moje nastawienie do „nowości” w świecie sportów sylwetkowych. Otóż, podchodzę do nich bardzo sceptycznie. Nie inaczej było i w tym przypadku.
Temat intermittent fasting początkowo wydawał mi się być kompletnie obcy, tak więc pierwszym krokiem był research. Głównie skupiłem się na wskazywanych przez ekspertów badaniach i ich interpretacji. Znaczna większość z tych badań przedstawiała leangains w bardzo dobrym świetle i logicznie uzasadniała mechanizmy działania tej diety, które zdecydowanie nie współgrają z moją dotychczasową wiedzą i taktyką układania programów żywieniowych.
Mianowicie szeroko rozumiane intermittent fasting zakłada, że rozkład makroskładników na kilka, regularnych posiłków w ciągu dnia nie jest niezbędny, a wręcz jest niekorzystny. Szok… Co więcej, istotą diety jest okres „postu” i kontrolowanego „obżarstwa”. Kaloryka diety oraz rozkład białek, węglowodanów i tłuszczy są zamknięte w pewne ramy. Natomiast sposobem ich pochłaniania jest ładowanie w siebie wszystkiego, niekoniecznie „fit”, w krótkim okresie czasu. Najlepiej w okolicach treningu. Przy dobraniu odpowiedniej modyfikacji intermittent fasting można efektywnie i efektownie schudnąć, uregulować i poprawić wydajność gospodarki hormonalnej, cieszyć się wolnością i zdrowiem, a nawet niektóre wariacje obiecują rozbudowę ekstremalnie czystej masy mięśniowej. Innymi słowy leangains śmieje się w twarz katabolizmowi mięśniowemu i „niewolnikom” regularnych posiłków, a co lepsze ma ku temu argumenty w postaci wielu naukowych badań i tysięcy zwolenników, którzy odnieśli spektakularny sukces, właśnie dzięki takiemu modelowi żywienia. Niewiarygodne, prawda?
Oczywiście, że niewiarygodne. A nawet pomimo tych wszystkich badań i niesamowitych efektów zaryzykowałbym stwierdzenie zakłamane. Pora więc wytoczyć działa…
1. Badania, które uwierzytelniają IF, jako złoty środek, niestety w większości są badaniami prowadzonymi w zupełnie innym celu niż zweryfikowanie tej metody jako sportowego modelu żywienia. Mówiąc wprost są to badania skierowane do walki z otyłością. W takim razie sami możecie sobie odpowiedzieć, kto znajduje się w grupie kontrolnej i jak ma się to do Was. Osoby otyłe, które w życiu nie miały doświadczeń związanych ze sportem i regularnymi zdrowymi posiłkami, a większość życia spędzały na objadaniu się czynią niewyobrażalny postęp poddając się jakiejkolwiek kontroli przyjmowanego pożywienia. Tak też w zdecydowanej większości wyglądają historie sukcesu osób stosujących IF. Od zera (grubasa) do bohatera (normalnego człowieka). Oczywiście potwierdza to fakt skuteczności tej metody i udowadnia, że jest alternatywa dla osób które chcą pracować nad swoim ciałem, a możliwość kontrolowanego obżarstwa przypomina ich dotychczasowe nawyki, przez co jest łatwiejsza w utrzymaniu. Od razu zaznaczam, że nikt nie ma prawa podważać wysiłku ludzi stosujących leangains bo wysiłek to świętość! Jednak zadajmy pytanie. Czy jako sportowcy szukamy metody przynoszącej efekty, czy metody optymalnej?
2. Również na niekorzyść IF przemawia fakt wyrabiania nierealnego do utrzymania w dłuższym okresie czasu schematu: jem / nie jem. Na pierwszy rzut oka wydaje się to być fajne i ciekawe, nie spinać się regularnością posiłków, móc się porządnie najadać i budować przy tym formę, aczkolwiek czytając opinie ludzi stosujących leangains zauważyłem, że wcale tak kolorowo na dłuższą metę nie jest. Ja osobiście nie wyobrażam sobie niejedzenia przez kilkanaście godzin. Najmniej narzekają Ci, którzy jedzą 3-4 większe posiłki w 7, czy nawet 8-godzinnym oknie żywieniowym, ale czy to jest nadal typowe IF? Na moje oko ten trend prowadzi już gdzie indziej, dobrze wiecie gdzie.
3. Efekt źle poprowadzonej diety, o które w przypadku leangains dużo łatwiej niż w przypadku regularnego żywienia na 100% będzie tragiczny w skutkach. Każdy z nas na pewno zna dziewczynę, która nie je, pije tylko wodę i kawę, kręci 3h cardio na bierzni i nie chudnie. Natomiast gdy się złamie i zje kawałek ciasta momentalnie tyje. Przykre, ale cholernie prawdziwe. Jest to typowe zjawisko dewastacji metabolizmu (metabolic crash), właśnie na skutek obciążania metabolicznego organizmu w stanie głodówki. Także jeśli bardziej ambitna osoba zacznie trenować w fazie głodu np. włączy cardio to mimo początkowych sukcesów skazuje się na ostateczną porażkę i wróci do punktu wyjścia, tyle, że z patologicznie (nie)działającym metabolizmem i wtedy dopiero zaczyna się prawdziwy problem.
4. A teraz spójrzcie na IF z perspektywy osoby aktywnej fizycznie, lub osoby obdarzonej bardzo sprawnym metabolizmem. O sportowcach, czy zawodowcach trenujących w okresie przedstartowym dwa razy dziennie nawet boję się wspominać… Widzicie problem? Ten model żywienia byłby zabójstwem i psychicznym i fizycznym i co najgorsze metabolicznym! Typowe leangains nie ma prawa znaleźć zastosowania przy poważnym podejściu do sportu. Oczywiście bardzo mocno zmodyfikowane wersje, ograniczające się np. tylko do postu węglowodanowego mogłyby stanowić końcową fazę przygotowań, gdzie stawiamy wszystko na jedną kartę, ale to także na pewno nie obeszłoby się bez negatywnych konsekwencji względem metabolizmu i nie sądzę, żeby można tak zmodyfikowaną metodę poszczenia wpisać w ramy IF, chociaż adwokaci tego modelu na pewno by to zrobili.
5. Skoro jesteśmy już przy odmianach IF. Wyobraźcie sobie, że niektóre z nich są stworzone z myślą o rozwoju tkanki mięśniowej i także przynoszą efekty! Oczywiście, że są skuteczne i na pewno da się zbudować kilka włókien mięśniowych stosując porządnie naładowane leangains. Jednak, pozwolę powtórzyć swoje pytanie, czy jest to optymalne rozwiązanie? Ja swoich kilka pierwszych kg mięśni zbudowałem jedząc dwa razy w ciągu dnia, raz o 12 w szkole jadłem bułkę czekoladową i o 18 w domu obiad od mamy. Dodam, że dziennie spędzałem jeszcze 90 minut na boisku trenując wyczynowo piłkę nożną. Bardzo anaboliczne środowisko nieprawdaż? IF to nie jest żadna metoda budowy „suchej masy mięśniowej”, jak się deklaruje. Pod względem utraty masy ciała i tkanki tłuszczowej można z niej wycisnąć całkiem sporo, jednak musi być prowadzona w sposób restrykcyjny i bardzo rozsądny. Natomiast stosowanie IF w czystej postaci do budowy mięśni jest głupotą. Wystarczy przytoczyć fakt przebiegu syntezy białek mięśniowych, który aby zachodził musi być stale, regularnie stymulowany przez dopływ aminokwasów (szczególnie istotną rolę odgrywają BCAA). Oczywiście zaraz znajdzie się ktoś kto udowodni, że IF świetnie radzi sobie z tym problemem przez dodawanie dodatkowych porcji aminokwasów w ciągu dnia, ale w ten sposób tylko utwierdza moje zdanie, że skuteczność leangains pojawia się razem z łamaniem jej fundamentalnych zasad.
Wielką korzyścią, którą można wywnioskować z rozważań na temat IF jest fakt, że zjawisko katabolizmu mięśniowego jest zdecydowanie przereklamowane i co do tego żadnych wątpliwości nie mam!
Podsumowując to wszystko chciałbym powiedzieć Wam, że trzeba pamiętać o tym, że każdy organizm jest inny. Czasem różnice są tak drastyczne, że aż ciężko uwierzyć, że należymy do jednego gatunku. Także wszelkie badania mogą się mieć nijak do naszego organizmu i tak najczęściej bywa. Żeby mieć 100% pewność o skuteczności danej metody jedynym wyjściem jest zaliczanie się do grupy kontrolnej, a snucie daleko idących wniosków obejmujących ogół społeczeństwa na podstawie garstki badanych, jest fałszywe wprost proporcjonalnie do wielkości tego ogółu. Na pewno wiecie o czym mówię, nie odcinajcie się od wiedzy, nie odcinajcie się od nowości, ale miejcie oczy szeroko otwarte, analizujcie, myślcie, rozwijajcie się!
Nowy dziennik w dziale Hi Tec !
http://www.sfd.pl/Niebieski_Pain_&_Gain_w_pogoni_za_masą_-t1039970.html
MEGA TEST - WORKOUT POWER BOOSTER
http://www.sfd.pl/MEGA_TEST__WORKOUT_POWER_BOOSTER-t1022091.html
Moja przemiana z 100kg-74,4 15tyg
http://www.youtube.com/watch?v=9UmcbDt1JWo&feature=youtu.be