Niestety u mnie sprawa nie jest taka prosta. IPP owszem potrafią zaszkodzić, ale czasem są niezbędne. U mnie problem pojawił się 3 lata temu, wykryto we krwi helicobakter pylorii i na to się leczyłem (standarowa antybiotykoterapia + inhibitor). Niestety dolegliwości nie przechodziły więc udałem się na gastroskopię która wykazała jeziorko żółci, otwarty ziejący odźwiernik, zapalenie żołądka. No i taki stan utrzymuje się po dzień dzisiejszy... Wina leży po stronie odźwiernika który nie chce się domknąc, a może inaczej - otwiera się pod wpływem najmniejszego stresu i zarzuca żółć do żołądka. Żółć to toksyna żre ścianki sluzówki żołądka co sprawia, że te są cały czas czerwony, jest tam poprostu stan chorobowy. Inhibitory są ważne w tego typu chorobie ponieważ zbytnie dokwaszenie żołądka wiąże się z mocnym podrażnianiem chorej śluzówki, a z czasem nawet jej perforacji. Uważam jednak,że osoba która ma refluks, a zdrowy żołądek jak najbardziej powinna spróbować go dokwasić bo to bardzo często przyczyna dolegliwości. Jeśli chodzi o moje lekarstwa to co dzień rano po przebudzeniu witam się z IPP, później duspatalin lub debridat , pangrol na trawienie, sanprobi lub vivomix jako probiotyk, sulpiryd na uspkojenie dwa razy dziennie, ursofalk na wątrobę, średnio lekarstwa zmieniam co 2-3 miesiące a gastroskopię mam raz na pół roku (6 już za mną). Leczenie przynosi efekty, choć bardzo pomału, ale jednak. Niestety jestem osobą bardzo podatną na stres i nawet najmniejsze niepowodzenia potrafią mnie zdenerwować na tyle, aby żółć wylała... Na początku był koszmar. Tak jakby wszystko na raz odmówiło posłuszeństwa. Przelewania, gazy, odbijania, pieczenie w żołądku, bół jelit, ból z tyłu pleców, ból po defekacji, niestrawione
resztki pokarmu w stolcu, biegunki, zaparcia dosłownie wszystko. Pierwsze kroki jakie podjąłem to dieta lekkostrawna, dzięki której schudłem prawie 20kg w pół roku... Nie wiedziałem, co jeść, ile, kiedy, co bedzie powodować dolegliwosći a co nie. Właściwie to wszystko potęgowało dolegliwości. Z czasem funkcje jelit sie unormowały, po drodze lekarz stwierdził jeszcze u mnie uchyłki jelit i zaburzoną motorykę żołądka. Przez te trzy lata przebrnąłem przez wszystkie możliwie diety jak tłuszczowa (nie polecam), łaczoną czy glikemiczną. Szczerze to nie polecam żadnej z nich. Co polecam to obserwacja własnego organizmu i próba spożywania WSZYSTKIEGO. Te wszystkie diety lekkostrawne które mają zmniejszać dolegliwości to bujda. Fakt zmniejszają dolegliwości bo żołądek nie jest obciąząny gdyz kaloryczność jest śmieszna. Żeby leczyć chorobę trzeba dostarczyć składników odzywczych, żeby organizm miał jak pracować a nie się głodzić. Wapń, magnez, witamina b12 to wszystko jest niezbędne do poprawnego funkcjonowania a diety lekkostrawne wykluczają spozycie produktów bogatych w te składniki. Ja przez lata wypracowałem sobie posiłki które spokojnie mogę jeśc i nie potęgują bardzo dolegliwosci i mimo, że ciągle mam plumczące jeziorko żółći, przekrwiony żołądek i niejedną nadżerkę to spokojnie jem jajka na boczku na śniadanie, kapustę kiszoną i łopatkę wieprzową na obiad, czy kefir z żółtym serem na kolację. Fakt, napewno lepiej bym się poczuł po bułce pszennej z masłem i kawą zbozową, ale jako skrajny ektomorfik z moich 78kg przy 191cm znowu zszedłbym do 60kg w pół roku.. Poza tym nie wolno zabierać organizmowi który choruje składników odzywczych tylko powinno się ich dostarczać jak najwięcej, takie jest moje zdanie. Co do siłowni to niestety jest wiele ćwiczeń których nie wykonuje. Przetestowałem ich naprawdę wiele i są takie które ewidentnie wzmagają dolegliwości - bicepsy, tripcepsy tutaj każde ćwiczenie jest okey, barki i kaptury też, plecy - martwe ciągi odpadają gdyż wywierają za duże napięcie w żołądku, "dzień dobry" też się nie nadaje. Klatka - jeśli o mnie chodzi to wszystko jest okey, ale ludziom cierpiącym na refluks odradzam wyciskań na ławce płaskiej i niżej. Nogi - ćwiczę je gdy naprawdę dobrze się czuję bo gdy tylko "czuję żołądek" każde z ćwiczeń potęguje ból, a w szczególności przysiady. Brzuch niestety odpada w całości bo wszystkie ćwiczenia odziałowują na żołądek. Zasadniczo to siłownia w tego typu chorobach staje się jedynie jakąś tam formą aktywności fizycznej. Zapomnijcie o robieniu masy nawet przy głupim refluksie. Nie, żeby się nie dało, ale czy naprawdę warto się aż tak męczyć? Jeśli chodzi o moją kaloryczność to 3500kcal dziennie to absolutne maksimum.Zazwyczaj kręcę się wokół 3000kcal co pozwala mi jakoś utrzymać wagę, Zauważyłem, że dużo gorsze jest najedzenie się do syta niż zjedzenie czegoś bardzo niezdrowego i ciężkostrawnego ale w stosunkowo małej procji. Generalnie pogodziłem się z tym, że kulturystą już nigdy nie zostanę chociaż gdy zaczynałem z siłownią (6 lat temu) to wiązałem z tym swoją przyszłość. Siłownia daje mi dużo radości, mimo tego, że nie jedząc odpowiedniej ilosci kcal nie mam przyrostów i tak ćwiczę aby pozostać w miarę sprawny. NIestety czy to moja choroba, czy refluks czy jeszcze coś innego związanego z żoładkiem, to wszystko to choroba przewlekła. Ciągnie się latami, objawy znikają, po to, żeby za pół roku uderzyć i dobić człowieka.. Z tym trzeba się poprostu nauczyć żyć i cieszyć życiem jakie jest, uwierzcie mi, że jesli wydaje wam się, że wasze życie przez głupi refluks jest do niczego to jest masa ludzi którzy z pocałowaniem ręki wzieli by wasz refluks a dali to co im dolega. To by byo na tyle.. Całkiem sporo tego naskrobałem, ale mam nadzieję, że komuś pomogę, wiem, że dużo ludzi męczy sie z podobnymi problemami. Trzeba też wziąć pod uwagę, że to co opisałem działa na mnie a nie koniecznie będzie działac na kogoś innego. Każdy organizm jest inny i jednemu jaja na bekonie nie szkodzą, a drugiemu wręcz przeciwnie :) Pozdrawiam i życze wszystkim dużo zdrowia