Niewiele mi to niestety dało. Każdy krok do przodu przynosił dwa wstecz.
Czas to zmienić!
Opowiem pokrótce jak kształtowało się moje ciało/życie od lutego tego roku:
W lutym poznałam kogoś, kto bez reszty zafascynował mnie światem żelastwa i dietetyki. Do tej pory moja waga była niezmienna, zawsze 70-71 kg przy 183 cm wzrostu. Wyglądałam nieźle- tak mi się przynajmniej wydawało. Postanowiłam poprawić proporcje i kondycję, wdrożyć zdrową zbilansowaną dietę, potrzebowałam pasji a po kilku treningach siłowych poczułam że to one właśnie mogą dać mi siłę napędową w życiu. I tak do maja poprawiłam swoją sylwetkę na tyle, że już pojawiał się zarys mięśni brzucha, uda (moja zmora) były mniej sflaczałe a pupa podniosła się wraz z moją samooceną. Ważyłam 67 kg, obwody zgrabnie wskazywały na progres. Byłam dumna ze swojego ciała i zawziętości. Studia dzienne i nocna praca pozostawiały mi lukę czasową w której mogłam pozwalać sobie na trening i pichcenie w kuchni (co szczerze uwielbiam!). Pod koniec maja pewne problemy osobiste sprawiły, że musiałam wziąć dodatkową pracę. Mój "motywator" zostawił mnie miesiąc wcześniej, jednak i bez niego kochałam treningi. I tak od niedzieli do czwartku pracowałam po 12 h (w ciągłym biegu), w piątki i soboty 18 h. Straciłam czas na cokolwiek. Życie, studia, pasja, zdrowe odżywianie- nie było o tym mowy. Jedynym pocieszeniem było... jedzenie (głównie słodyczy).
Po 2 miesiącach życia w tym trybie, pewnej soboty gdy byłam w pracy 16 godzinę (nocka tuż po 12 godzinnej dniówce poprzedzonej nocką et cetera) pomyślałam że nie dam rady ani sekundy dłużej i... spadłam ze schodów na szpilach. Naderwany staw skokowy stał się przyczyną (początkowo) ulgi. Nareszcie mogłam wypocząć. Nawyki żywieniowe (później, w przypływie autoanalizy zdefiniowane jako objadanie się kompulsywne) z okresu załamania w jaki wprowadziłam się pracą pozostały. I tak oto w ponad 4 miesiące (od czerwca do października) dorobiłam się 10 kg więcej.
Minęły 3 miesiące od kontuzji- wróciłam na treningi. Idzie ku lepszemu (talia z 74 zeszła na 71,5; waga z 78 na 75,7) , powoli się redukuję. Kostka już daje radę, fizycznie wszystko jest w najlepszym porządku. Psychicznie jednak... hmm... i to właśnie powód dla którego wytoczyłam się z ukrycia i postanowiłam rozprawić się ze sobą na Waszych oczach!
No. To teraz konkrety!
Wiek : 24
Waga : 75,7
Wzrost : 183
Obwód w biuście(1) : 91
Obwód pod biustem : 79
Obwód talii w najwęższym miejscu (2): 71,5
Obwód na wysokości pępka : 80
Obwód pod pępkiem: 89
Obwód bioder (3): 99
Obwód uda w najszerszym miejscu: 59
Obwód łydki : 38
W którym miejscu najszybciej tyjesz : brzuch (talia), uda (pierwszy raz w życiu w tym roku przytyłam- i w sumie to raczej wszędzie, ale tam jest najgorzej)
W którym miejscu najszybciej chudniesz : brzuch, ręce
Uprawiany sport lub inne formy aktywności: siłownia (co 2 dzień), rolki
Co lubisz jeść na śniadanie: twaróg lub mozarella (caprese),chleb probody; owsiane z jogurtem naturalnym i owocem
Co lubisz jeść na obiad : kurczak/indyk/wołowina, kasza/brązowy ryż i ogrom warzyw
Co jako przekąskę :
Co jako deser : Masło orzechowe, Słodyczy nie mogę. Jak już zacznę- nie potrafię przestać.
Ograniczenia żywieniowe : brak
Stan zdrowia: Po 3 miesiącach zdrowego jedzenia (2200 kcal, dieta zbilansowana z lekko ograniczonymi węglowodanami) pochorowałam się na żołądek. Za młodu miałam nadżerki (nerwica żołądka), długo się nie odzywały. Jestem po kuracji na helicobacter i zaleczonym przewlekłym stanie zapalnym błony śluzowej żołądka. Kontuzja stawu skokowego- 3 miesiące temu
czy regularnie miesiączkujesz: W kwietniu przestałam, do sierpnia totalnie rozregulowany cykl lub brak miesiączki w ogóle; od września wróciło do normy
czy bierzesz tabletki hormonalne: nie
czy przyjmujesz leki z przepisu lekarza: nie
czy rodziłaś: nie
Preferowane formy aktywności fizycznej: ćwiczenia siłowe, rolki
Stosowane aktualnie i wcześniej preparaty : animal pak (doskonale poprawił mi odporność- kiedyś ciągle byłam przeziębiona, WPC protein plus V2
Stosowane wcześniej diety : zbilansowana, LC, kompulsy (przez długi czas jadłam tylko słodycze- nawet do 3000 kcal na jedno posiedzenie!), chcąc poprawić jakoś swój wygląd podczas kontuzji zdarzały mi się epizody z CKD, ale wracałam do kompulsów. Nic tylko przełożyć przez kolano i zlać tłusty tyłek!
Wiem już, że reżim żywieniowy nie jest dla mnie wyzwaniem. Jak trzymam czystą michę to jestem "niezwyciężona". Jednak gdy tylko jakikolwiek cheat meal mi się zakradnie- płynę totalnie.
Zdjęcia dodam jak zmolestuję kogoś, żeby mi je cyknął.
Miskę chciałabym utrzymać na poziomie 1800-1900 kcal, BTW 30-40-30 %, lepiej czuję się jak nie mam zbyt wiele węglowodanów. Ale dostosuję się do wszelkich zaleceń.
Trzeba mi porządnego bata i motywacji!
Z góry dziękuję za sugestie i pomoc.
(I wytrwałość w czytaniu moich wypocin )
Wczorajszy trening:
I dzisiejsza micha:
warzywa: pomidor, brokuł, szpinak, sałata lodowa
suple: witalpak, wpc
Kawa- niestety nie potrafię się obyć bez, powoli zaczynam oduczać się słodzikowania (od jutra będę miała ksylitol)
Zmieniony przez - yen w dniu 2013-10-29 12:29:39