MISKA WYJAZDOWA
ŚRODA WIECZOREM
Przewodnik zgłosił w zajeździe, gdzie mieszkaliśmy, że jestem na diecie bez glutenu i do tego, co już wrzuciłam tutaj w wieczornym posiłku doszła mała miseczka barszczu bez dodatków + kurczak smażony bez panierki, frytki + 3 rodzaje surówek (marchewka+ buraki + czerwona kapusta).
Części kiełków z wrzuconej miski nie dojadłam, bo tyle ich było..tak wyrosły, że aż za dużo, ale dzięki temu, że są takie zapychające jakoś dotrwałam bez większego głodu do obiadu, który mieliśmy dopiero o 20:30.
Miska w miarę trzymana...myślę, że przez niedojedzone kiełki ww mogło być delikatnie za mało.
CZWARTEK
Śniadanie ok. 7:30: quinoa ok. 100 g (moja własna), a reszta tego śniadania, co wszyscy mieli: pół jajka, plaster sera żółtego i plaster wędliny, parówka , bo zapomniałam whey'a i chciałam czymś białko dobić (później sobie przypomniałam, że mogłam zostawić tą syf parówkę i wędlinę i zjeść swoją rybę z puszki...po fakcie niestety)
W ciągu dnia porcjami: reszta kiełków fasolki mung z poprzedniego dnia ok. 1/4 , ok. 100 g migdałów, puszka tuńczyka w sosie własnym 135 g, dużo szpinaku (mieliśmy nie mieć przerwy na jedzenie ze względu na "wczesny" obiad)
Kolejny posiłek ok. 15:00 w restauracji wietnamskiej: ryż (nie wiem, czy biały, czy brązowy był..nieokreślony kolor) z krewetkami (mało)i warzywami
Obiad ok. 20:30: rybka morszczuk smażona bez panierki, 4 małe kulki ziemniaków, barszcz po ukraińsku z warzywami w małej miseczce
Napoje: 2 kartony soku pomidorowego 100%, ale pasteryzowany niestety, więc chyba bez wartości...herbata czarna do śniadania...filiżanka herbaty jaśminowej w restauracji...bardzo mało picia ogólnie...czułam się odwodniona
Na oko to ww chyba ok, z tłuszczem chyba przesadziłam, bo nie mieliśmy czasu niczego zjeść i tak podjadałam te migdały w biegu.
PIĄTEK
Śniadanie: quinoa ok. 100 g (moja własna), 2 porcje jajecznicy (większość ludzi jakoś nie lubi...dziwne)...tym razem olałam całą niezdrową resztę
W ciągu dnia: ok. 100 g migdałów (musiałam czymś zapchać żołądek), kilka malin (kupiłam dzień wcześniej, ale spleśniały i musiałam wyrzucić), marchewka Bio, pomidory koktailowe
Kolejny posiłek ok. 14:00: sałatka z tuńczykiem i warzywami w restauracji indyjskiej, majonez wyczułam
Obiad ok. 18:00: rosół z ziemniakami, łosoś z ziemniakami + 2 rodzaje surówek z buraków i kapusty (chyba dużo oleju w niej było)
Napoje: 2 łyki kompotu i odstawiłam, bo był masakrycznie słodki
Na oko za dużo tłuszczu i ww :'-( ...nie było za bardzo opcji, co zjeść oprócz tych ziemniaków i tak się cieszyłam, że inni mieli kurczaka, a ja porządną porcję łososia.
Napoje: woda mineralna Nałęczowianka, czarna herbata do śniadania....małooo picia
PODSUMOWANIE CYKLU 2:
- czuję się odwodniona...zwykle piję hektolitry napojów, a na wycieczce aż się bałam pić, bo nieraz trzeba było ponad 3 godziny wytrzymać bez toalety ...po tym jak raz biegłam do toalety z brzuchem jak kobieta w ciąży dosłownie po takim trzymaniu starałam się jak najmniej pić...wpadłam na to, że po soku pomidorowym nie chce mi się tak szybko siku, jak po herbacie, czy wodzie, ale to chyba był zły pomysł, bo nie gasił pragnienia, a być może odwadniał bardziej
- cieszę się, że chociaż w 3 dni mogłam wprowadzić elementy diety niespodzianki
- na plus jest to, że udało mi się utrzymać dietę bezglutenową...wszyscy mi strasznie współczuli i byli wyrozumiali...dzięki temu też miałam lepszy obiad, bo z rybkami, a nie z kurczakiem...quinoę zanosiłam pół godziny przed śniadaniem do gotowania i nie było problemu...zdziwiłam się, że ludzie w Polsce nie wiedzą, co to gluten...musiałam tłumaczyć (a ja się dziwiłam, jak kiedyś na Słowacji nie wiedzieli)
- na minus zupełnie nieliczona miska w 2 dni...na pewno coś źle było
"Never let the odds keep you from doing what you know in your heart you were meant to do."
P.S. Cudownie być poza Ladies: czysta micha z czitem raz w tygodniu, jedzenia aż za dużo, przez większą część roku brak aero, indywidualna trenerka i forma psychiczna i fizyczna jest, a na wakacje będzie mega wypas