Wczoraj i dziś postanowiłam spożytkować na regenerację, żeby wreszcie zrobić uczciwie trening. Sił mam coraz mniej od tygodnia i podczas czwartkowego treningu zrobiłam tylko 2 obwody. Brak mi motywacji, nawet w trakcie ćwiczeń, mam huśtawki nastrojów od 2 tygodni. Najprawdopodobniej to wina rozpieprzonych hormonów, o czym streszczam poniżej.
Przez 3 lata brałam pigułki antykoncepcyjne (1 przerwa po roku, ale na miesiąc tylko, to żadna przerwa). W drugiej połowie czerwca 2012 przestałam je łykać (ostatnie 2 miesiące z tabsami to okropne problemy z cerą, mnóstwo syfów na czole) i okres przyszedł już 22 lipca. Uznałam, że to szybko, jakieś 4 tygodnie oczekiwania po odstawieniu to mało. Kolejny przyszedł po 26 dniach, 17 sierpnia. Od tamtej pory okresu ni widu, ni słychu, oprócz czegoś, co mogłabym nazwać PMS-em. Niby nie ma co panikować, bo to dopiero tydzień od spodziewanej daty (w sumie to trudno się nawet spodziewać punktualności). Dzisiaj sobie uświadomiłam, że nie mam pojęcia,jak może działać mój układ rozrodczy po takim czasie szprycowania się hormonami. Moja teoria jest taka:
Pierwszy okres (22 lipca) przyszedł z rozpędu, drugi (17 sierpnia) był skąpy, choć trwał tydzień. Teraz jeszcze nabłonek się nie nabudował, bo organizm oczyścił się z hormonów i zastanawia się, o co kaman. Dieta też ma wpływ, bo nie jem soi, mało nabiału, a stopkate 2 miesiące temu wyglądało to inaczej.
Ciąży nie dopuszczam, widzeń z archaniołami nie miewam, więc nawet się o to nie martwię
Po co to piszę? Myślę, że to ważne, to w końcu walka o moje zdrowie, a okazuje się, że wcale taka zdrowa nie jestem
Druga rzecz to wyjazd. W poniedziałek udaję się na zasłużony wypoczynek w góry i oczywiście nie będę tam mogła trenować. Zamierzam trochę pobiegać i oczywiście całymi dniami łazić po karkonoskich pagórach. W poniedziałek rozpoczynam 9 tydzień redukcji. Efekty jakieś są i zastanawiam się, czy to ciągnąć, czy może po powrocie, od 1 października, zarzucić sobie bilans zerowy i nowy trening. Będę miała sporo czasu na siłownię, ćwiczenia w domu mogę traktować jako uzupełnienie.
Po powrocie wybieram się do ginekologa, załatwię sobie chyba skierowanie do endo. Poza tym mam zamiar odwiedzić też ortopedę, a potem może fizjoterapeutę.
Trzymajcie kciuki, żeby ten cholerny okres przyszedł