Z dzisiejszego treningu jestem na maksa niezadowolona. Niby fajnie, bo coraz bardziej podoba mi się samo ćwiczenie na siłowni, ale:
1. Cały czas nie wiem, czy wyciskanie w leżeniu robię dobrze :-/. Minęłam się dzisiaj z trenerem przy wyjściu, kiedy wszystkie ławeczki były pozajmowane, więc nie udało się dostać lekcji^^.
2. Zero, totalnie żadnego postępu nie czuję w ćwiczeniach na klatkę, plecy czy ramiona. O tyle o ile na klatkę chyba pierwszy raz zrobiłam dzisiaj poprawnie rozpiętki, więc nie ma co się dziwić, o tyle spodziewałam się raczej, że będę w stanie wziąć większe obciążenia na tricepsy, albo naramienne niż poprzednio. A tu d*pa.
3. No i nie czuję nic po tym treningu. Nogi, to prawda, mam zmęczone, ale w górnych partiach cisza :-/.
Pytania zgromadzone:
1. Jak bardzo można spieprzyć trening, który robię - tzn. jakie są możliwe przeczyny tego, że wcale nie czuję go w ciele?
2. Makaron z mąki durum - pytałam wcześniej, ale nikt chyba nie zdążył odp.