Nie ukrywam, że po części pragnę znaleźć ujście dla swych emocji, gdyż nie mam już siły wysłuchiwać, że ten na*ebał pięciu, a tamten wytrącił low kickiem napastnikowi nóż z ręki. Czy wszyscy nastolatkowie, którym hormony bulgoczą w jądrach za wszelką cenę muszą poszukiwać sytuacji, w których przyjdzie im udowodnić wielkość swojego ego i swoich umiejętności? Myślę, że popkultura i głupie produkcje uczyniły ten kraj dżunglą, która kipi agresją. Mam serdecznie dosyć ulicznych szczeniaków, którzy oglądają filmy lub grają w Asasyna, a następnie wychodzą na miacho by wypróbować to co tam zobaczyli.
90% ludzi wciąż tkwi w błędnym przekonaniu, że są w stanie wytrącić napastnikowi gołymi rękami nóż z ręki, bądź nastukać całej grupie większych od siebie. Może gdyby nie podobne pomysły i chore filmiki byłoby zdecydowanie mniej takich przypadków.
Nasz uliczny fighter kreuje w swoje wyobraźni nierealne scenariusze i odtwarza przykładowy przebieg ataku jaki zaobserwował na filmiku z youtube. Może to wydawać się zabawne, ale kiedy instruktorzy dopisują sobie do rachunku kolejne 100 złotych za miesiąc pozornie skutecznych, a w istocie zupełnie bezowocnych pokazów godnych pajaca ich kursanci giną śmiercią tragiczną, albo trafiają do szpitala.
Psychika młodego człowieka jest tak skonstruowana, że zbyt mocno zawierza on swoim możliwościom i kieruje się emocjami. Mam tylko kilka pytań.
1.Dlaczego na filmikach instruktażowych atak zawsze sprowadza się do jednego uderzenia przy 30% prędkości nożem zrobionym z gumy bądź drewna?
2.Dlaczego w filmikach napastnik jest z reguły tych samych gabarytów co instruktor?
3.Dlaczego atak ma wyglądać zawsze w ten sam sposób?
4.Dlaczego pochwycona za nadgarstek osoba nie próbuje się uwolnić, nie szarpie się, nie uderza drugą ręką, nie kopie, nie wygnie nadgarstka z nożem i nie przeora przedramienia atakującego?
5.Dlaczego atakujący zawsze czeka, aż instruktor skróci dystans tak by bez najmniejszego problemu mieć wyższego(lub z przedłużoną o jakiś przedmiot ręką) napastnika w zasięgu swoich nóg i rąk?
6.Dlaczego każdy atak nożem jest pozorowany w ten sposób, że nawet gdyby instruktor się nie uchylił i nie zblokował to ostrze i tak by go nie sięgnęło?
7.Dlaczego wszyscy wolą wierzyć w przesłodzone wersje i szukają na siłę potwierdzenia tego, że da się zrobić coś co jest w istocie nieralne i czego lepiej nie próbować?
8. Dlaczego, gdy raz na 100000000 przypadków uda się komuś obronić to nikomu nie przyjdzie do głowy, że to mogło być po prostu szczęście?
9. Dlaczego wszyscy młodzi opisują, jak postąpiliby w danej sytuacji. Jak skutecznie obiliby mordy trzem większym napastnikom i wykręcili komuś rękę, a w praktyce okazuje się, że nic z tego?
10. Dlaczego prawie wszystkim młodym "mężczyznom" zapisującym się na sztuki walki wydaje się, że po kilku miesiącach będą nokautowali tabuny wrogów jak na filmach?
11.Dlaczego Ci tak zwani fighterzy za każdym razem kiedy widzą radiowóz, lub patrol to krzyczą psy, szmaty, pały, suki, mendy, k***y nie zdając sobie sprawy, że gdyby nie policja już dawno zostaliby wymordowani przed silniejszych samców?
Młodzież nie rozumie już żadnych realiów poza przemocą i rywalizacją, który jest lepszym cwaniakiem, a ich młodsi koledzy z upodobaniem kopiują od nich wzorce behawioralne i noszą bluzy JP nieświadomi dlaczego je noszą. Obawiają się, że utracą akceptację i uznanie ze strony "ziomali". Boją się wykluczenia z "paczki". Będą więc zamiast głupich rodziców czerpać wzorce i schematy od koleżków, których słownictwo ogranicza się do dziesięciu słów( pięć to przekleństwa).
Wracając do walki ulicznej.
Wychodzi na to, że pierwszy lepszy szary człowiek może założyć szkołę samoobrony i zarabiać krocie. Dlaczego nie? Przecież to równie skuteczne jak nauki "wykwalifikowanych" instruktorów. Menel spod sklepu może uczyć stylu pijanego mistrza( również podziała). Jest jeszcze jedna bardzo ciekawa kwestia.
"No a kolega współlokatora mojego kolegi obronił się przed nożem. Pewnie. Ja znam takie historie. Przechodzą z ust do ust i po pięciu takich przejściach z jednego gimnazjalisty robi się dziesięciu napakowanych dresów, a ze spinki do włosów u małej dziewczynki miecz samurajski.
Prawda jest taka, że ludzie, którzy twierdzą, że ktoś tam obronił się przed nożem i instruktorzy szkół samoobrony nigdy nie widzieli jak wygląda atak nożem. To nie musi być profesjonalista. Wystarczy ważąca 50 kg wściekła żona. Oczywiście, że można się obronić. Jeśli będzie stała w miejscu trzęsąc się i ledwie trzymając tępy nóż do smarowania chleba.
W porządku. Jestem skłonny uwierzyć, że ktoś potrafi się obronić dzięki umiejętnościom, a nie szczęściu, ale tylko wtedy gdy zobaczę to na własne oczy więcej niż jeden raz.
Ja jednak nie chcę tego oglądać. Nie należę do osób, które boją się konfrontacji, ale mam już dość zastanawiania się przed każdym wyjściem z domu czy dziś nie skończę w szpitalu, kostnicy lub na komisariacie tylko dlatego, że w dzieciakach odzywa się dusza wojownika. Zastanawiam się, ponieważ wiem, iż...
1. Nikt nie zaatakuje mnie w pojedynkę.
2. Pełno dzieciaków łazi z różnymi gadżetami w kieszeniach.
3. Gdy przegrają konfrontację będą drążyć temat, bo i tak nie mają co robić( całe życie siedzenie w jednym miejscu, chlanie, ćpanie i rzucanie się do ludzi).
4. Zero poczucia odpowiedzialności, jednocyfrowe iq, brak obawy przed konsekwencjami działań.
5. Nawet, gdybym na*bał i czterdziestu to na następny dzień mogę dostać z tyłu deską z gwoździami w łeb.
6. Ja mam aspiracje i nie chcę skończyć w więzieniu, oni natomiast i tak spędzają całe życie w jednym miejscu, więc różnicy im to nie robi, a tak mają od państwa 4 koła na rękę.
Wniosek jest następujący. Dziś człowiek nie może spokojnie pójść na koncert, festyn, przejść przez miasto, wrócić do domu, zabrać dziewczyny na spacer, do kawiarni, parku. Nie może, ponieważ ewolucja się odwróciła i dzieci się uwsteczniają. Słabi jednoczą się w grupy przeciw silnym, a młodzież zamiast prowadzić rywalizację intelektualną wybrała łatwiejszą drogę, dawać sobie po ryjach.
Dziękuję za uwagę, a na koniec moja ulubiona emotka.
Gdy się pojawiam innym zaczyna robić się chłodno, czują coś nieokreślonego, jakby za chwilę znienacka miało zrobić ciemno, choć ledwie pięć minut temu wybiło południe.