W święta żyłam na misce teściowej i odwiedzanej rodziny i mocno kombinowałam, żeby nie było tragedii. Bywało ciężko, bo czasem zamiast posiłku był bukiet ciast, a ja się zastanawiałam czy lepiej już zjeść ten sernik, żeby w ogóle coś zjeść, czy nie. Nie jadłam- bałam się,że przez dawne uzależnienie od cukru na kawałku się nie skończy, ale niestety przez to miałam np dwa dni pod rząd 6 godzinną przerwę w jedzeniu..
Z plusów: jadłam wiejską wołowinę, jaja, ser i kiełbasę
I co dla mnie najważniejsze-
pierwszy raz w życiu byłam na siłowni
Mój 19-letni szwagier rzucił w sobotę żartem w stronę gości zza stołu- to kto ze mną idzie na siłownię? Oczywiście, że ja- i tak wystąpiłam w dresie teściowej i kupionych po drodze chińskich tenisówkach
Nie pamiętam obciążeń (raczej minimalne..), było sporo ludzi i mój młody "instruktor" bardziej zapoznawał mnie z techniką, ćwiczyłam na tym co się zwolniło..Wizyta bardziej aklimatyzacyjna, ale narobiłam sobie ochoty na więcej, przełamałam wstyd i do dziś mam zakwasy.
Rozgrzewka na orbiteku.
Zrobiłam 3x12 przysiadów z gryfem na plecach (2 serie na suwnicy)
3x15 prostowanie nóg w siadzie
3x15 uginanie nóg w leżeniu
martwy ciąg na prostych nogach-tylko technika, był wręcz zszokowany, że się o to upomniałam..
3x10 (3 kg) wyciskanie sztangielek stojąc
3x10 (2 kg) prostowanie ramienia ze sztangielka w opadzie tułowia
2x10 rozpiętki ze sztangielkami w leżeniu na ławce poziomej
Wklejam kombinowaną miskę okołoświąteczną i na dwa kolejne dni.
Wczoraj wróciłam do treningu pociążowego na piłce i na skoliozę.To samo planuje na dziesiejszy wieczór. Spacerów z wózkiem nie wypisuję-są codziennie i wydłużają się wraz ze wzrostem temperatury
Zmieniony przez - pannica w dniu 2012-04-11 13:40:43