nzwp -
Jednak w kulturystyce i sportach siłowych i wytrzymałościowych jak najbardziej zwiększona podaż tego pierwiastka poprawiam naszą wydolność tlenową. - widzisz to jest argument typu: "jest tak bo ja tak mówię i koniec"
Oczywiście, że zwiększona podaż żelaza może wpływać dodatnio na zdolności wysiłkowe - o ile obniżenie formy sportowej spowodowane jest niedostateczną podażą tego pierwiastka w stosunku do zapotrzebowania. Sam fakt uprawiania sportu nie wpływa na zapotrzebowanie na żelazo, nawet w wypadku szczególnie podanych na niedobory kobiet, co potwierdziły badania:
J Am Diet Assoc. 1997 Oct;97(10):1116-21.
Twelve weeks of endurance exercise training does not affect iron status measures in women. Bourque SP, Pate RR, Branch JD.
Liczy się przede wszystkim objetość i
intensywność treningu oraz jego specyfika:
GREEN, H. J., J. R. SUTTON, G. COATES, M. ALI, and S. JONES.
Response of red cell and plasma volume to prolonged training in
humans. J. Appl. Physiol. 70:1810–1815, 1991.
Med Sci Sports Exerc. 2002 May;34(5):869-75.
Hematological indices and iron status in athletes of various sports and performances. Schumacher YO, Schmid A, Grathwohl D, Bültermann D, Berg A.
I ciekawe badanie przeprowadzone na polskich sportowcach wyczynowych na Olimpiadzie w Seulu, gdzie okazało się iż markery gospodarki żelazem i zależny od niej poziom składników morfotycznych krwi różni się znacznie u sportowców siłowych i wytrzymałościowych, przy czym przedstawiciele dyscyplin siłowych mają podobne wyniki jak osoby z grupy kontrolnej - czyli osoby NIETRENUJĄCE.:
Eur J Appl Physiol Occup Physiol. 1993;67(1):66-70.
Haematological and iron-related parameters of male endurance and strength trained athletes. Spodaryk K. link do abstraktu publikacji (pełny tekst dostępny, ale płatny)
http://www.springerlink.com/content/u8581918866p13h4/
Tak więc oczywiście możesz mieć rozmaite przekonania, szkoda tylko że nie mają one poparcia w literaturze naukowej i stoją w sprzeczności do wyników badań na sportowcach.
Co do twojej wiedzy to nie wątpię, że jest duża i mógłbyś mi rozbijać Twoje wykłady bardziej szczegółowe z biochem itd. ale tu nie chodzi o chwalenie się teorią tylko o to co tak naprawdę działa w praktyce! - ja nie jestem tutaj by się chwalić, deklaracja - że mogę coś wyjaśnić to moja dobra wola by podzielić się wiedzą, a nie budowanie wrażenia. Nie mierz mnie proszę swoją miarą. Poza tym gdy piszesz "co naprawdę działa", to jak rozumiem masz na myśli swoje obserwacje dotyczące swojej osoby po wprowadzeniu mięsa wołowego i przeciwstawiasz wynikom badań naukowych, czy wiedzy z zakresu biochemii?> Spoko %)
Na pewno jesteś dietetykiem, w to nie wątpię, ale jeżeli chodzi o kulturystykę to na tym polu nie masz raczej doświadczenia, bo jeśli polecasz zbigowi2 który chce się tylko pozbyć oponki - ryż z jabłkami po treningu, to w ogóle bez komentarza!? - widzisz, gdybyś gdybyś wiedział jak po treningu zmienia się metabolizm wielu składników odżywczych, poprawia wrażliwość na działanie hormonów takich jak insulina, czy jakie enzymy ulegają aktywacji może potrafiłbyś napisać coś więcej niż "to w ogóle bez komentarza" i wiedziałbyś że to najlepsza pora na przyjęcie węglowodanów. I to również w najprostszej formie. Oczywiście mógłbym to wytłumaczyć, ale przecież wiedza teoretyczna musi iść w parze z praktyką, a Ty twierdzisz, że w moim wypadku nie idzie ...
Za rok wyjdą nowe badania i znowu będziesz zmieniał poglądy i inaczej śpiewał z poradami.Twoje przepisy są raczej żywcem ściągnięte z ksiązęk o dietetyce i przyznaj mi tu rację, bo się też trochę ich naczytałem. - po pierwsze uzycie przez Ciebie słowa "znowu" sugeruje, że jestem osobą która często zmienia poglądy. Prosiłbym byś bardziej starannie dobierał słowa i nie wypowiadał się w kwestiach o których nie masz większego pojęcia, chyba że faktycznie masz dowod na to, że mój sposob postrzegania ma charakter mocno dynamiczny... To jedna sprawa. Druga: jak można wywnioskować z referencji którymi posługiwałem się w tej dyskusj, bazuję raczej na eksperymentalnych badaniach naukowych lub obserwcjach badaczy zajmujących się dietetyką sportową i fizjologią wysiłku. Z resztą jeśli "naczytałeś się książek", to zauważysz, że moje poglądy na temat pieczywa nie pokrywają się z zaleceniami IŻŻ czy treścią podręczników akademickich. Co prawda nie ignoruję wiedzy zawartej w książkach do dietetyki ale uważam że często wiadomości tam zawarte są niepełne w porównaniu do tego co udało się dodatkowo odkryć w okresie "po" wydaniu tego czy innego podręcznika. poza tym nie oszukujmy się, jeśli chodzi o polskojęzyczną literaturę z zakresu dietetyki sportowej to jest niestety dość kiepsko. Reasumując - nie mogę przyznać Ci racji, bo się po prostu mylisz również i w tej kwestii.
Proponuję byś sobie na swój własny użytek, na spokojnie przewartościował to co tutaj napisałeś i skonfrontował z literaturą którą podesłałem - może wyciągniesz z tego coś dla siebie.
I jeszcze jedno: zawsze jestem skłonny w dyskusji przyjąć pogląd adwersarza na określone zagadnienie, jeśli jego argumenty są merytoryczne i wypełniają luki w mojej wiedzy. Traktuję bowiem rozmowy tego typu nie jako sztukę dochodzenia racji - a prawdy i traktuję to jako naukę. Niestety w tej dyskusji ku mojemu zdziwieniu argumentów merytorycznych pojawiło się stosunkowo niewiele, a mój adwersarz okazał się lubować w odpowiedziach "co za herezje", "bez komentarza", "polecam Ci po praktykować" , "i znowu będziesz zmieniał poglądy i inaczej śpiewał" - które jako typowa forma kompensacji barku rzeczowych argumentów i próba dyskredytacji za pomocą erystycznych wybiegów stanowią jawny dowód jego zaplecza merytorycznego.
Dlatego z mojej strony EOT.
Pozdrawiam
Zmieniony przez - faftaq w dniu 2012-03-14 09:58:45