Cieszę się że podchwyciłeś tematykę teorii a konkretniej miało być tezy... coś za bardzo chodzę rozkojarzony ostatnio...
Wspomniałem o tym celowo lecz przez moją nieuwagę trochę sobie sprawę skomplikowałem Niemniej i z teorią sobie poradzę... Otóż wg mnie "z kosmosu" można brać tezę (stanowi ona pewną myśl do rozwikłania - zatem faktycznie Twoja uwaga jest słuszna) Następnie poszukuje się argumentów aby potwierdzić bądź odrzucić tezę W dalszej kolejności tworzymy teorię która jest odzwierciedleniem toku myślowego popartego argumentami Może to trochę uprościłem niemniej tak to widzę
I faktycznie ma znaczenie skąd weźmiemy teorię gdyż teoria poparta pewnymi argumentami oddziałuje już na odbiorcę i może pewnym stopniu jest perswazyjna Jeżeli tak by się dzieje to zła teoria może pokutować przez lata niewłaściwym tokiem myślowym kiedy to prawidłowa teoria będzie odpychana przez lata Może być też oczywiście odwrotnie
Stąd udowodnienia tezy się docieka co w rezultacie skutkuje stworzeniem teorii a teorii się broni
Tak czy inaczej chciałem mieć okazję po raz kolejny wspomnieć że każdy pieczołowicie broni swojej teorii a żadna z nich nie musi być prawdziwa albo wręcz odwrotnie każda może być prawdziwa lecz w pewnych obszarach W tym przypadku będą to ludzie - jednostki dla których wprowadzenie danej teorii się sprawdza kiedy to inni nie działają wg jej zasad
Stąd nikt nie ma racji i wszyscy ją mają :)
A żeby było zabawniej w moim przekonaniu w dziedzinach spornych i niepoznanych (włączając w to żywność) uważam ze każdy zapoznając się z daną teorią tworzy własną poprzez dodanie nowych zebranych argumentów i w rezultacie nie ma np dwóch skrajnych teorii lecz ogromna ilość które swój początek wzięły z poprzedniczki na której się wzorowały (dodanie choćby jednego nowego argumentu może determinować drobną zmianę Dzieje się tak przez wzbudzenie nowej tezy do której zaczerpywane są argumenty z teorii poprzedniej i uzupełnienie jej o nowy argument trochę odmienny tworząc nową teorię (bardzo podobną jednak w szczególe odmienną))
To tak trochę naukowo a trochę filozoficznie (chociaż filozofia to też nauka) jednak wydaje mi się że tłumaczy dlaczego w pewnych granicach przyznajemy sobie wzajemnie rację po czym intensywnie przekonujemy do swojej myśli
Stąd też prosiłem o klarowność i przejrzystość podawanych informacji aby każdy kto chciałby zabrać stąd jakąś wiedzę mógł ją rozmyślnie wykorzystać tworząc własną klarowną teorię
No i jeszcze jedno dlaczego tak dużo o teorii a nie o absolucie Jest to związane z tym że nie ustalono absolutnie wiedzy na temat żywności i oddziaływania jej na człowieka (tym bardziej jeżeli chcemy dodatkowo rozważać każdą składową oddzielnie jak i całość produktu łącznie) Stąd większość to teoria a fakty dość często bywają płynne i w jednych przypadkach się sprawdzają to w innych nie
Na przykładzie antybiotyków rozumiem to w ten sposób Ktoś stwierdził że skoro ktoś kiedyś powiedział że zwierzęta są nafaszerowane antybiotykami to zapewne w mięsie jest ich sporo (teza) Następnie poszukał informacji wśród różnych źródeł i stwierdził ze antybiotyki są obecne w przetworach pozyskiwanych z danych zwierząt (teoria) następnie ją usilnie broni I teraz dlaczego fakty mogą być płynne (nie chodzi tutaj o dane badanie bądź informacje chodzi o całość czyli o to na ile możemy z tego skorzystać i na ile się to przekłada na nas) Otóż faktem jest że w pewnej próbie znaleziono antybiotyki jednak dana osoba broniąca tej teorii mogła nigdy nie otrzymać produktu który był nimi nafaszerowany (czyli pomimo w teorii słusznej teorii nie miała ona przełożenia na rzeczywistość) Może być też odwrotnie czyli ktoś uznał że nie ma podstaw by się obawiać antybiotyków w takowych produktach a akurat cały czas się nimi nieświadomie szprycuje
Podobnie może być z zagrożeniem ze strony różnych substancji (np
galaktoza) jednych może dotyczyć innych nie i tak samo jeżeli chodzi o dobrą podaż i wchłanialność wapnia (gdyż istnieje wiele składowych które mogą ten proces zakłócać zarówno istniejących w samym człowieku jak i produkcie) Stąd np statystyka o którą opierają się wszelakiego rodzaju badania zakłada pewien margines błędu (m.in. jednostki nie podporządkowujące się schematowi - pewne skrajne pkt dla klarowności całości niekiedy się odrzuca)
Jednak to ma też drugie dno otóż w związku z tym że po coś statystykę wymyślono oraz naturalnie badania - odniesienie do całości populacji (mowa o większości) Stąd większe prawdopodobieństwo jest takie ze coś nas sięgnie aniżeli nas pominie
Takie rozważanie można by prowadzić chyba bez końca...