Byłam na badaniach w grudniu. Wyniki tarczycy były w porządku i doktor powiedział, że jest idealnie dobrana dawka euthyroxu. Gdy jadłam płatki owsiane i otręby, to raczej nie miałam większych problemów, choć w sumie i wtedy bywało różnie. Z moimi lekarzami to jest tak poplątane, że mam
odruch wymiotny na samą myśl o ponownym błaganiu, proszeniu i kajaniu się, aby mi łaskawie coś powiedzieli i skierowali na badania <sic!> Wyniki badań na przestrzeni 6 miesięcy w tamtym roku zmieniły się do tego stopnia, że są niespójne (a żadnych zmian w życiu nie wprowadziłam, które mogłyby mieć wpływ). Logiczne byłoby powtórzyć je skoro w 2 szpitalach inaczej wyszły, no ale fantastyczni lekarze umywają ręce i wolą powiedzieć "hmm,czyli nadal nic nie wiemy, no to może dam pani luteinę, a przyjdzie pani za 3 miesiące i dam Pani leki antykoncepcyjne". No i po luteinie marnie się czułam, więc przestałam brać. A że antyków też nie chciałabym zażywać, tym bardziej, że pani dr nie jest sama przekonana o co chodzi z moim organizmem, no to teraz nie wiem za bardzo co robić i czy do niej iść(?)
Martwi mnie też to, że od 2 dni mam nieustanne rumieńce na policzkach, które mnie trochę pieką no i nie wyglądają dobrze
Tak się zastanawiam, czy to aby nie sprawka ziół lub przesadzenia z suplementami?