Jestem nowa na forum.
Miałam 1,5 roku temu znaczną niedowagę, ale w sposób zdrowy przybrałam. Niestety, później chciałam się trochę wyrzeźbić i przeszłam na jakieś głupie białkowe jedzenie, potem trochę obcięłam kalorie. Przez ostatni rok dużo ćwiczyłam (nawet bardzo, 5 razy w tygodniu po godzinie, dwie Body Pump, Body Attack), jakieś 6 Weidera, wszędzie jeżdżę rowerem (teren górski), a spacery z psem mam po 15-20 km, ale jakoś nie mogłam się przekonać do podniesienia kalorii, więc na pewno miałam deficyt. W czerwcu nie weszłam w spodnie i trafił mnie szlag :P Więc oczywiście obcięłam kalorie. Przez wakacje ćwiczyłam lekko i jadłam 1200 kCal, efekt jest żaden, oprócz tego że coraz bardziej rozbudowują mi się mięśnie. Nie jem już białkowo, stopniowo wychodzę z tej makabrycznej diety (obecnie poziom 1500-1600 kCal), ale jem zdrowo, pełne ziarna, zdrowe tłuszcze, rybki, mięso, dużo warzyw. Jak to zatrzymać/odwrócić? Czy jakiś fachowiec mógłby mi udzielić porady?
Mam 27 lat, 164 cm wzrostu, mój BF to 19,5-20% (około, wg wyliczeń z forum), wagi nie znam, bo mnie nie interesuje, w maju było 53 kg. Ale mięśniory mam okropne na udach i brzuch mi odstaje (mięsień), ramiona też są bardziej nabite. Co zrobić, aby się wysmuklić, co jeść, ćwiczyć/nie ćwiczyć? Mam wrażenie, że im więcej się ruszam, tym jest gorzej. Ratunkuuuuuu