dla mnie definicja "szczęśliwego ciosu" to np w walce Manhoef vs Lawler. Melvin go przekopał przez cały oktagon, miał go na widelcu a Lawler wyczaił i zayebał solidne KO - gdyby walka wyglądała jak do momentu KO to by sromotnie przegrał, a tak dzięki jednemu "szczęśliwemu" ciosowi wygrał. W takim przypadku można mówić o "szczęściu" ale w kontekscie, że to uratowało zawodnika przed porażką. NIe mniej, na tym przykładzie bazują, Lawler trafił bo znalazł lukę w defensywie Manhoefa.
Melvin Hunta posadził i co, gdzie tu lucky punch? ja raczej widzę precyzje uderzenie ;) tak samo jds vs cain 1 i milion innych KO.
byłbym skłonny nazwać coś lucky punchem jakby zawodnik zamknął oczy, nie patrząc na rywala zaczął nak***iać wiatrak rękoma i przeciwnik chcąc podejść dostał by nokałtującego cepa