Cześć, pisze z dylematem, który może grono doświadczonych kolegów pozwoli rozwiać.
Otóż młodzieniaszkiem nie jestem bo 42 lata, 43ci idzie. Rok temu dołączyłem do sekcji muay thai (takie widzimisie starego człowieka;))
Treningi ostre, kondycyjne, utwardzania i bardzo mi sie podoba.Jest satysfakcja, forma poprawiona, spary też szły fajnie i daje rade chłopakom, dla których mógłbym być ojcem:)
Jakkolwiek trener zaczął mnie levelować do grupy zaawansowanej i treningi są mieszane z grupą ziomków, trenujących po kilka lat, walczących na zawodach. Sparingi są teraz ostre, zakładamy hełmy ale w trakcie walk i tak plomby na głowę się oberwie nie raz i nie dwa.
Problem w tym, ze niektórzy podchodzą do sparingów normalnie, tj umiarkowane ciosy, techniczne lekkie ruchy kopnięcia, natomiast jest kilku rycerzy, ktorzy każdy sparing traktują jak wojne i chciał nie chciał muszę się lać cios za cios na pełnej parze, bo trener do tego podkręca. Wielu ludzi, którzy chodzili kilka miesięcy na treningi, odpada i nie przychodzi już po sparingach. I tutaj myślę, że tym rycerzom trener to może zawdzięczać.
Zastanawiam sie czy nie czas opuścić grono, bo w sumie lubię sporty walki dobrze sie w tym czuje, uda mam pokopane ale do tego się przyzwyczaiłem bo to element utwardzania. Jakkolwiek systematyczne sparingi i zbieranie chciał nie chciał plomb na banię, nie wiem czy w tym wieku ma sens. Raczej wolalłbym się nie jąkać za rok, dwa w efekcie.
W innym klubie dowiedziałem sie, że trener usuwa ze sparingów osoby, ktore sie za bardzo odpalają a tutaj leci freestajl. Nie ukrywam że odbiera to chęć trenowania mi oraz innym ziomkom po 40tce bo jest nas niewielu którzy nadal sie tam 3mają w tym przedziale wiekowym. W tym wieku raczej człowiek chce chronić głowę. Z trenerem średnio sie da pogadać bo on w sparingach sie nie udziela i ma lekko wywalone czy ktoś z limem wyjdzie czy nie.
Czy ktoś miał taki scenariusz? Podpowiedzcie czy warto czy nie, co byście zrobili, będąc dziadkiem jak ja;)
Zmieniony przez - pioter82 w dniu 2024-12-06 15:11:17
Otóż młodzieniaszkiem nie jestem bo 42 lata, 43ci idzie. Rok temu dołączyłem do sekcji muay thai (takie widzimisie starego człowieka;))
Treningi ostre, kondycyjne, utwardzania i bardzo mi sie podoba.Jest satysfakcja, forma poprawiona, spary też szły fajnie i daje rade chłopakom, dla których mógłbym być ojcem:)
Jakkolwiek trener zaczął mnie levelować do grupy zaawansowanej i treningi są mieszane z grupą ziomków, trenujących po kilka lat, walczących na zawodach. Sparingi są teraz ostre, zakładamy hełmy ale w trakcie walk i tak plomby na głowę się oberwie nie raz i nie dwa.
Problem w tym, ze niektórzy podchodzą do sparingów normalnie, tj umiarkowane ciosy, techniczne lekkie ruchy kopnięcia, natomiast jest kilku rycerzy, ktorzy każdy sparing traktują jak wojne i chciał nie chciał muszę się lać cios za cios na pełnej parze, bo trener do tego podkręca. Wielu ludzi, którzy chodzili kilka miesięcy na treningi, odpada i nie przychodzi już po sparingach. I tutaj myślę, że tym rycerzom trener to może zawdzięczać.
Zastanawiam sie czy nie czas opuścić grono, bo w sumie lubię sporty walki dobrze sie w tym czuje, uda mam pokopane ale do tego się przyzwyczaiłem bo to element utwardzania. Jakkolwiek systematyczne sparingi i zbieranie chciał nie chciał plomb na banię, nie wiem czy w tym wieku ma sens. Raczej wolalłbym się nie jąkać za rok, dwa w efekcie.
W innym klubie dowiedziałem sie, że trener usuwa ze sparingów osoby, ktore sie za bardzo odpalają a tutaj leci freestajl. Nie ukrywam że odbiera to chęć trenowania mi oraz innym ziomkom po 40tce bo jest nas niewielu którzy nadal sie tam 3mają w tym przedziale wiekowym. W tym wieku raczej człowiek chce chronić głowę. Z trenerem średnio sie da pogadać bo on w sparingach sie nie udziela i ma lekko wywalone czy ktoś z limem wyjdzie czy nie.
Czy ktoś miał taki scenariusz? Podpowiedzcie czy warto czy nie, co byście zrobili, będąc dziadkiem jak ja;)
Zmieniony przez - pioter82 w dniu 2024-12-06 15:11:17