Choć mój staż sportowo- dietetyczny sięgnie niedługo 10 lat, na koncie -30kg, zawody sportowe w biegach dlugodystansowca, triathlon, coraz lepsze wyniki (maraton w ok 3h) to mam dziecinny problem!
Otóż, żrę dosłownie wszystko jak leci! Nie umiem odmówić. Ile mam na talerzu tyle zjem. Co prawda już kupę lat nie liczę kalorii bo było to nieznośne jednak wiem że przyjmuje ok 3tysiecy dziennie. Dieta zbilansowana, zdrowa. Wiem co pisze bo przez tyle lat temat poznałem do suchej nitki.
Ostatnio też ćwiczę dużo więcej niż zwykle i stąd może ciągle ssanie, jednak źle się czuję że pomimo drobnej postury, kostki na brzuchu bęben ostatnio wchodzi przed klata.
Może brakuje mi witamin (chociaż żonka gotuje zdrowo i różnorodnie?
Już najgorsze są kolacje. Wtedy tylko sięgam do lodówki.
Może jest jakiś broker apetytu?
Wiem co radziłbym innymi. Ze to skojarzenia, że przyzwyczajenie. Że stan umysłu ale lipa. Jestem za słaby!
http://www.sfd.pl/tomaszS/_Dziennik_treningowy.-t880903.html DZIENNIK (zapraszam!)
http://www.sfd.pl/Schudłem!!_:_Nowe_fotki_str_4_i_8-t456674.html <- moje historia - fotki.